Robert Kubica dla WP SportoweFakty: Przede mną najbardziej wymagający sezon w karierze. To będzie "masakra"

Tylko moja pasja i ambicja sprawiły, że zdecydowałem się w to wejść. Kto popatrzyłby bez pasji na to wyzwanie, nie porwałby się na to - mówi Robert Kubica, który w sezonie 2020 będzie się ścigać w serii DTM. Będzie też kierowcą rezerwowym w F1.

Paweł Kapusta
Paweł Kapusta
Na zdjęciu od lewej: Daniel Obajtek i Robert Kubica Materiały prasowe / Orlen / Na zdjęciu od lewej: Daniel Obajtek i Robert Kubica
Gdyby dokładnie przyjrzeć się wszystkim kierowcom startującym w przeróżnych odmianach sportu motorowego, drugiego takiego jak Robert Kubica nie sposób byłoby odnaleźć. Za Polakiem kilka etapów kariery. Zaczynał jako młody, ambitny wilk. Kontynuował przygodę ze ściganiem jako gość z potencjałem na bycie najlepszym w Formule 1, by w końcu wypaść z dobrej ścieżki i mozolnie odbudowywać swoje sportowe życie. Powrót do ścigania w F1 w sezonie 2019 można więc było nazwać osiągnięciem niemal nadludzkim. Osiągane wyniki z powodu kłopotów technicznych i nieudolności zespołu były jednak dalekie od zadowalających. Przed nim w 2020 zupełnie nowy etap.

- Nie wiem nawet, jak go nazwać - przyznaje w rozmowie z WP SportoweFakty Kubica i dodaje: - Mój powrót do ścigania na najwyższym poziomie można z jednej strony nazwać sportowym odrodzeniem. Ale z drugiej - nie mam wiele czasu, mam swój wiek. Przede mną szalenie trudne zadanie. Czuję się trochę tak, jak przed moim debiutem w Formule 1. Wiedziałem, że muszę odkryć wiele rzeczy, nauczyć się ich. Jestem jednak świadomy, że jeśli będę miał zapewnione odpowiednie narzędzia, zadanie wykonam.

Robert Kubica w serii DTM w sezonie 2020 będzie się ścigał samochodem BMW w zespole finansowym przez Orlen. Mówiło się o tym już od dłuższego czasu, ale oficjalnie zostało to potwierdzone podczas czwartkowej konferencji prasowej w Warszawie. Stało się więc jasne, że przed polskim kierowcą szalone miesiące. Nie dość bowiem, że ścigał się będzie w niezwykle prestiżowej serii DTM, to na dodatek będzie też rezerwowym kierowcą zespołu Formuły 1, Alfy Romeo.

ZOBACZ WIDEO F1. Czy w Formule 1 pojawią się nowi Polacy? "Mamy talenty. Wszystko zależy od finansów"

- Przede mną najbardziej intensywny sezon w karierze. Biorąc to w cudzysłów: to będzie masakra. Nie ukrywam, że już samo zadanie połączenia dwóch serii, dwóch pracodawców, dwóch stylów pracy będzie szalenie trudne. Wszystko, co mnie w tym roku czeka, będzie podwójne. No i życie na walizkach, w samolotach. Tylko moja pasja i ambicja sprawiły, że zdecydowałem się w to wejść. Kto popatrzyłby bez pasji na to wyzwanie, nie chwyciłby się go, nie porwał się na to - tłumaczy polski kierowca.

Aby pokazać skalę wyzwania, wystarczy zerknąć na terminarze. Formuła 1 to aż 22 weekendy wyścigowe oraz wszelkie aktywności im towarzyszące. Sezon startuje w połowie marca w Australii, a kończy się pod koniec listopada w Abu Zabi. DTM to z kolei 10 weekendów (po dwa wyścigi na każdy, dzień po dniu). To obrazuje skalę przedsięwzięcia, jakiemu sprostać się będzie starał Polak.

- Niektórzy uważają, że będę leciał na GP F1 i przez to, że nie będę się ścigał, to będę tam na wakacjach. Bardzo nieprawdziwe, bo przeważnie będę robił więcej rzeczy niż kierowca - przypomina Polak.

Osobnym problemem może się także okazać umiejętność płynnego i błyskawicznego przesiadania się z bolidu Formuły 1 do samochodu DTM. To przecież dwie zupełnie różne kategorie, konstrukcje pojazdów. Różne światy.

- To będzie dla mnie potężne wyzwanie. Istnieje ryzyko, że będzie to duży problem. Szczególnie w momentach, gdy po dwóch - trzech dniach przesiądę się z bolidu F1 do auta DTM, przejadę 20 okrążeń i będę musiał zaliczyć kwalifikacje. To mniej więcej tak, jak konieczność przeprogramowania się z biegnięcia maratonu na sprint. Zawsze udawało mi się szybko przystosowywać do nowych warunków, ale pewnych rzeczy nie da się tu przeskoczyć. Choćby znajomości auta, opon. Opony są bardzo różne w tych dwóch klasach, specyficzne. DTM to trochę Formula 1 z dachem. Technologicznie i technicznie też stoi na bardzo wysokim poziomie - obrazowo tłumaczy nam Kubica.

Czy fakt, że Polak w nowym sezonie będzie pełnił funkcję kierowcy rezerwowego w F1, a ścigał się będzie w nowej kategorii oznacza, że na dobre pożegnał się ze ściganiem w Formule? To pytanie stawia sobie chyba każdy kibic sportów motorowych w Polsce.

- Do sprawy zawsze podchodziłem realistycznie. Jeśli F1 nie była dla mnie historią, gdy leżałem na łóżku cały połamany po wypadku, to nie jest historią także dzisiaj. Nigdy nie zamknąłem furtki do ścigania w Formule 1 i tak samo jest teraz. W nadchodzącym sezonie będę miał w zespole Alfa Romeo Racing Orlen do wypełnienia swoje zadania jako kierowca rezerwowy. Etap zamknięty więc to nie jest. Nie wiem, co przyniesie przyszłość. Zostaję w tym świecie, na dodatek aktywnie. Przecież będę jeździł bolidem, będę latał na GP. No i muszę być zawsze gotowy do jazdy, jeśli wydarzyłoby się coś nieprzewidzianego - mówi Kubica.

Nowy sezon DTM wystartuje 24 kwietnia na torze w belgijskim Zolder. Wcześniej, w połowie marca, odbędą się jeszcze testy na torze Monza. Sezon F1 startuje 13 marca w Australii.

Czytaj także:
Szef DTM cieszy się z kontraktu Kubicy 
Kibic zapłacił ponad 50 tys. zł za kask Kubicy

Robert Kubica podjął dobrą decyzję, decydując się na starty w DTM?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×