Już tylko nieco ponad miesiąc dzieli nas od momentu debiutu Roberta Kubicy w DTM. Polak swój pierwszy występ za kierownicą BMW M4 DTM w barwach Orlen Team ART zanotuje w pierwszy weekend sierpnia na torze Spa-Francorchamps w Belgii.
O ile Belgowie zorganizują tylko jedną rundę DTM, o tyle sytuacja będzie wyglądać inaczej w przypadku niemieckich obiektów. Takie tory jak Lausitzring czy Nurburgring będą gościć niemiecką serię wyścigową dwukrotnie. Wszystko po to, aby w kalendarzu sezonu 2020 znalazła się większa liczba imprez.
DTM postanowił jednak zadbać o to, aby Kubica i jego kibice nie narzekali na nudę. W czwartek niemiecka seria wyścigowa poinformowała, że w przypadku Lausitzringu uda się stworzyć dwie różne nitki wyścigowe. W dniach 14-16 sierpnia kierowcy będą rywalizować na torze o długości 3,478 km. Tydzień później dostaną do dyspozycji nitkę liczącą 4,570 km.
ZOBACZ WIDEO: Orlen nie rezygnuje ze wspierania polskiego sportu w czasie kryzysu. "Zwiększyliśmy na to budżet o prawie 100 procent"
Dzięki stworzeniu dwóch różnych nitek wyścigowych kibice nie będą narzekać na nudę. Podczas rundy rozgrywanej w dniach 21-23 sierpnia Kubica i jego koledzy z DTM będą musieli poszukać kompletnie innych ustawień samochodu i nie będą mogli bazować na danych, jakie uzyskają tydzień wcześniej.
Polscy kibice mogą jedynie żałować, że z powodu koronawirusa tegoroczne wyścigi DTM, przynajmniej do odwołania, będą się odbywać przy pustych trybunach. Tor Lausitzring jest bowiem zlokalizowany bardzo blisko polsko-niemieckiej granicy. Z Wrocławia pokonanie trasy na ten obiekt zajmuje niespełna trzy godziny.
Sam Kubica znajduje się w trudnej sytuacji, bo na wielu torach z obecnego kalendarza DTM nie ścigał się od lat. Wynika to z faktu, że obiekty typu Lausitzring, Zolder czy Assen nie goszczą w Formule 1.
Czytaj także:
Niemcy odwracają się od F1
Williams wściekły na Mercedesa