Wyścig 24h Le Mans w roku 2016 był wyjątkowy. Do rywalizacji przystąpił bowiem Frederic Sausset, któremu wcześniej amputowano ręce i nogi ze względu na chorobę zagrażającą jego życiu. Francuz zdołał dojechać do mety na torze Circuit de la Sarthe, co wywołało ogromne emocje w padoku. W zespole Sausseta pojawiły się nawet łzy.
Sam kierowca również rozpłakał się, gdy dotarło do niego, czego właśnie dokonał. Chociaż Sausset przeszedł do historii jako pierwszy kierowca bez rąk i nóg, który ukończył 24h Le Mans, to później Francuz zniknął z telewizji i świata wyścigów.
W tegorocznej edycji wyścigu 52-latek znów jest w padoku toru Circuit de la Sarthe, ale w nieco innej roli. Jako szef zespołu pomaga innym niepełnosprawnym. Łączy ich jasny cel - pokazać innym, że mimo przeciwności losu można realizować marzenia.
ZOBACZ WIDEO: To największa polska niespodzianka medalowa w Tokio. "Beka? Nie wiedziałem, że ktoś to usłyszy. Sam siebie rozbawiłem"
"Możesz robić to, co inni"
Association SRT41 to nazwa zespołu, w którym pierwszoplanową rolę odgrywa Sausset. Ekipa korzysta ze specjalnie zmodyfikowanego samochodu Oreca 07-Gibson. Takim samym pojazdem w 24h Le Mans wystartuje Robert Kubica. Chociaż polski kierowca również ma pewne ograniczenia fizyczne, to w jego pojeździe nie wprowadzano z tego względu żadnych poprawek.
- Do wyścigu przystępujemy z takim samym profesjonalizmem, jak inne zespoły. Jesteśmy tutaj, by wysłać jasną wiadomość. Bycie niepełnosprawnym nie powstrzymuje cię przed robieniem tego samego, co wszyscy inni - mówi Frederic Sausset, którego cytuje oficjalna strona 24h Le Mans.
Dramat Sausseta rozegrał się w roku 2012. Wtedy podczas wakacji skaleczył się i zaraził paciorkowcem. Infekcja bakteryjna rozprzestrzeniła się na tyle, że lekarze musieli amputować mu wszystkie kończyny. - Po 45 godzinach od skaleczenia było ze mną bardzo źle. Musiałem zdecydować, czy chcę żyć, ale bez rąk i nóg, czy może wolę umrzeć. Wybrałem życie - mówił w późniejszym reportażu stacji TF1.
Gdy w roku 2016 Francuz mierzył się z 24h Le Mans, mógł liczyć na wsparcie doświadczonych kierowców - Christopha Tinseau oraz Jeana-Bernarda Bouvet. Każdy z nich wcześniej pokonywał wyścig na torze Circuit de la Sarthe. I co najważniejsze, Tinseau i Bouvet są pełnosprawni.
"Obyśmy nie skończyli na ostatnim miejscu"
Tym razem Sausset podniósł sobie poprzeczkę. Postanowił bowiem, aby jego zespół pokonał dystans 24h Le Mans przy wsparciu innych niepełnosprawnych kierowców. Japończyk Takuma Aoki i Belg Nigel Bailly brali udział w wypadkach motocyklowych. Odpowiednio w 1998 i 2004 roku. Wskutek urazów kręgosłupa stracili czucie w nogach, są sparaliżowani od pasa w dół.
Towarzyszyć im miał też Snoussi Ben Moussam, któremu amputowano lewą rękę. Jednak pandemia koronawirusa sprawiła, że ekipa Association SRT41 przełożyła o rok start w 24h Le Mans. Moussam z kolei miał problem z dopięciem budżetu. Jego miejsce zajął Pierre Sancien, ale na krótko przed wyścigiem doznał kontuzji.
W efekcie niepełnosprawnym w najbliższą sobotę i niedzielę pomoże Matthieu Lahaye, który na co dzień ściga się w European Le Mans Series. Jako pełnosprawny kierowca powinien być liderem zespołu. - Takuma i Nigel poprawili tempo. Są naprawdę dobrzy. Matthieu również jest świetny. Dlatego mam nadzieję, że nie skończymy na ostatnim miejscu w LMP2 - powiedział Sausset w rozmowie ze sportscar365.com.
Ułatwienia dla niepełnosprawnych
Organizatorzy 24h Le Mans postanowili pójść na rękę osobom niepełnosprawnym. Już w roku 2012 powstała inicjatywa Garage 56, która ma na celu ułatwienie startu w wyścigu. Zgłaszać się do niej mogą osoby posiadające "innowacyjne samochody".
- Chodzi o to, by było jak najwięcej miejsca na kreatywność. Garage 56 sprawdza technologie samochodowe przyszłości. Bardzo ważne są dla nas też kwestie ochrony środowiska, takie jak oszczędzanie paliwa czy emisja dwutlenku węgla - wyjaśnił Vincent Beaumesnil, menedżer działu sportowego firmy ASO, która organizuje 24h Le Mans.
W roku 2016 modyfikacje w samochodzie ekipy Sausseta objęły m.in. zmodyfikowane siedzenie, dzięki któremu Francuz hamował i przyspieszał resztkami rąk i nóg. Jedno z jego ramion było połączone z kierownicą specjalną protezą. Dzięki niej mógł zmieniać biegi i kierować samochodem. Jako że tym razem Francuz pozostanie w garażu, a Aoki i Bailly mają sprawne ręce, to przy kierownicy znajdzie się specjalna dźwignia hamulca i przepustnica.
Dodatkowo fotel Sausseta przed pięcioma laty posiadał funkcję katapulty. To wszystko na wypadek, gdyby doszło do poważnego zdarzenia i kierowca musiałby szybko opuścić pojazd ze względu np. na pożar. Podobne rozwiązanie jest zastosowane w obecnej maszynie.
Biorąc pod uwagę, że kierowcy Association SRT41 są niepełnosprawni, to największym wyzwaniem dla załogi będą pit-stopy. - Na pewno stracimy sporo czasu na zmianie kierowców. Jednak i ten proces udało nam się przyspieszyć. Teraz trwa on 2 minuty i 20 sekund. To czas odpowiadający połowie okrążenia toru - wyjaśnił Sausset.
Jednak wynik nie jest najważniejszy. Przed pięcioma laty Sausset został sklasyfikowany na 38. miejscu spośród 44 załóg, które ukończyły wyścig. Samo dojechanie do mety było sukcesem. Podobnie będzie w niedzielę.
Czytaj także:
Dwa wrogie obozy. Tak w F1 niszczą się przyjaźnie
Nowe zespoły w F1? Rozmowy trwają