Robert Kubica wykręcił najlepszy czas w pierwszym dniu Prologu WEC, który odbywał się w amerykańskim Sebring w ubiegły weekend. Były to oficjalne testy przed nowym sezonem długodystansowych mistrzostw świata WEC. Jak przypomniano w czwartek Kubicy na konferencji prasowej przed wyścigiem 1000 mil Sebring, po raz kolejny z rozmachem powitał się z nową seria.
W roku 2006, gdy był jeszcze rezerwowym w BMW Sauber, osiągnął najlepszy czas w treningu przed GP Bahrajnu, a był to jego pierwszy weekend wyścigowy w Formule 1. Gdy po wypadku rajdowym dostał szansę w WRC, zaczął od zwycięstwa w pierwszym etapie wymagającego Rajdu Monte Carlo.
- Nie przywiązuję wagi do tego typu rzeczy. To są bardzo miłe chwile, ale życie kierowcy jest bardzo chaotyczne i dynamiczne. Zawsze jest coś do poprawy i łatwo zapomnieć o pozytywach - zaskoczył Kubica na konferencji prasowej, którą udostępniono na fiawec.com.
ZOBACZ WIDEO: Była gwiazda sportu próbuje sił w tanecznym show. Tak sobie radzi
- Kierowca nigdy nie zatrzymuje się i nie myśli "ok, wygrałem to i to". Zawsze idzie dalej. Dlatego ja nie przywiązuję dużej wagi do treningów. Niekoniecznie celem jest ukończenie ich na pierwszej pozycji. Chodzi o przejście przez dany program, wykonanie pracy i podążanie w kierunku, który później przełoży się na efekt końcowy - dodał.
Sebring niczym Kamień Śląski
Do debiutanckich sukcesów Kubicy można dołożyć wygraną w pierwszym wyścigu European Le Mans Series przed rokiem, a także zgarnięcie wraz z WRT tytułu mistrzowskiego w tej serii już w pierwszym sezonie startów. Rozpoczęcie przygody z Prema Orlen Team od triumfu będzie trudniejszym wyzwaniem. Chociażby ze względu na wyższy poziom mistrzostw świata.
Wyzwaniem dla Kubicy jest też tor w Sebring, na którym do tej pory nie miał on okazji jeździć. Obiekt na Florydzie przypadł jednak 37-latkowi do gustu. - Lubię oldschoolowe rzeczy i polubiłem ten tor, bo jest inny. Nie mamy tego typu obiektów w Europie. To tak, jakby się cofnąć o 30 lub 40 lat. Sebring jest jedyny w swoim rodzaju - zdradził kierowca Premy.
- Zawsze byłem fanem torów, które nie pozostawiają dużego marginesu na błąd. Sebring właśnie taki jest. Jest wymagający pod względem mentalnym. Wymaga od kierowcy pełnego skupienia. Jeśli dodasz do tego tłok i konieczność rywalizacji przez osiem godzin, to dodaje pikanterii. Niewiele jest miejsc, w których można płynnie wyprzedzać. Poza torem jest bardzo ślisko - dodał Kubica.
Wizyta w Sebring przypomniała Kubicy czasy dzieciństwa i obiekt zlokalizowany w województwie opolskim, na którym stawiał on pierwsze kroki w kartingu. - W Sebring zawsze coś się dzieje. Jest wiele momentów, gdy możesz zresetować koncentrację. W pewnym sensie ten tor przypomina Monako, ale pod względem nawierzchni... Kamień Śląski! Gdy byłem dzieckiem, to jeździłem tam, by oglądać wyścigi - skomentował krakowianin.
Doświadczenia nie można kupić
Gdyby Kubica pozostał na kolejny sezon w belgijskim WRT, być może należałby do faworytów piątkowego wyścigu 1000 mil Sebring. Krakowianin postanowił jednak porzucić dotychczasowy zespół i związał się z Prema Orlen Team. To włoski zespół, który zna z lat młodzieńczych. W jego barwach odnosił sukcesy w kategoriach juniorskich.
Być może właśnie sentyment i słabość do Włoch, które dla Kubicy są drugą ojczyzną, zadecydowały o jego wyborze. Fakty są jednak takie, że Prema dotąd nie startowała w wyścigach długodystansowych. Dlatego nie może być uznawana za faworyta 1000 mil Sebring, jak i całego sezonu WEC.
- Prema Orlen Team to nowy zespół. Nie chodzi tylko o WEC, ale też pracę z samochodem LMP2. Doświadczenie w sportach motorowych jest ważne, zwłaszcza w wyścigach długodystansowych. To jest coś, czego nie można kupić w supermarkecie - ocenił Kubica.
Jaki jest zatem cel Kubicy na wyścig w Sebring? - Skupienie się na sobie, popełnienie jak najmniejszej liczby błędów. Mam nadzieję, że zakończymy weekend z kilkoma pozytywami, które będziemy mogli zabrać do domu. To jest główny cel - podsumował Kubica.
Czytaj także:
Koronawirus jak przeziębienie? Zaskakująca propozycja kierowcy F1
Koronawirus dalej zagrożeniem dla F1. Robert Kubica może się przydać Alfie Romeo