Ukrainiec ostrzega Polaków. "To stanowi zagrożenie dla waszego kraju"

Zdjęcie okładkowe artykułu: PAP/EPA / Na zdjęciu: Żan Bełeniuk
PAP/EPA / Na zdjęciu: Żan Bełeniuk
zdjęcie autora artykułu

Jest deputowanym ukraińskiego parlamentu, a jednocześnie jednym z liderów olimpijskiej reprezentacji tego kraju. Żan Beleniuk przed igrzyskami trenował w... Zakopanem. Specjalnie dla nas mówi o sytuacji w Ukrainie i relacjach między naszymi krajami.

W tym artykule dowiesz się o:

Z Paryża - Mateusz Puka, dziennikarz WP SportoweFakty

33-letniemu zapaśnikowi brązowy medal dało zwycięstwo z reprezentantem Polski Arkadiuszem  Kułynyczem. W ten sposób Ukrainiec, którego ojciec pochodził z Rwandy, ma już komplet olimpijskich medali. Podczas poprzednich igrzysk zdołał bowiem wywalczyć złoto i srebro. Zdobył pan w Paryżu swój trzeci medal olimpijski na trzecich kolejnych igrzyskach. Tym razem jednak przygotowania łączył pan z rolą deputowanego Rady Najwyższej Ukrainy. Łączenie tych obowiązków jest w ogóle możliwe?

Żan Bełeniuk, brązowy medalista w zapasach z igrzysk w Paryżu: Wszystko zależy od dobrego gospodarowania swoim czasem. Jeszcze niedawno zdecydowaną większość czasu spędzałem w Ukrainie, a dopiero przed igrzyskami dużo jeździłem do innych krajów, m.in. do Polski.

Chce pan powiedzieć, że do walki o medal przygotowywał się pan w Polsce?

Moim głównym miejscem przygotowań było Zakopane. Mieliśmy tam naprawdę dobre warunki. To jednak nie tak, że trenowałem z Polakami, bo jeździliśmy całą kadrą Ukrainy i przebywaliśmy wspólnie na zgrupowaniach.

ZOBACZ WIDEO: Polska lekkoatletyka spadła poziomem? "Brakuje nam następców"

Wielu sportowców z Ukrainy miało trudne warunki przygotowań. Pan miał wątpliwości, czy zostać w swoim kraju, czy wyjeżdżać na treningi zagraniczne?

Takie wątpliwości mieli wszyscy i to była indywidualna decyzja. Pływak Michajło Romanczuk zdecydował się wrócić do kraju i trenował na miejscu, mimo zimnej wody czy przerwanych dostaw prądu. Ja podjąłem decyzję, że moje przygotowania, mimo sytuacji w Ukrainie, będą na najwyższym poziomie.

Obecnie ukraińscy sportowcy mają na koncie 10 medali, a w Tokio cała reprezentacja zdobyła 19 medali. Wojna aż tak mocno wpłynęła na sytuację sportowców?

Zniszczonych jest większość obiektów sportowych. Szkolenie młodych zawodników na takim poziomie jak wcześniej już nie istnieje. Wielu ludzi wyjechało z kraju, a obecnie mamy ważniejsze rzeczy niż sport. Zawodnicy, którzy od lat są w światowej czołówce, oczywiście mają jeszcze większą motywację do treningów, ale ogólnie nasza sytuacja jest bardzo trudna. Pocieszam się, że w przeciwieństwie do Tokio mamy już trzy złote medale.

Po wybuchu wojny relacje pomiędzy naszymi krajami mocno się zacieśniły, ale ostatnio pojawiają się gorsze chwile. Czy nie uważa pan, że czasami Ukraina wymaga od Polski zbyt daleko idących ustępstw?

Uważam, że Polacy powinni wspierać Ukrainę bez żadnych dodatkowych warunków. Musicie pamiętać, że to my stanowimy obecnie zaporę przed Rosją i robimy to dość skutecznie. Jeśli Rosjanie pokonaliby Ukrainę, to mogą pójść dalej, a to stanowi zagrożenie dla waszego kraju. Obecnie ukraińskie wojska przeprowadzają ofensywę na terytorium Rosji w okolicach Kurska. Śledził pan wieści z frontu tuż przed walką? W dzień walki izoluję się od takich informacji, ale wcześniej rzeczywiście śledziłem takie doniesienia. Zapewniam jednak, że nie wiem nic na temat kulisów tej akcji. Jako deputowani nie jesteśmy informowani o powodach takich decyzji, bo to należy do naszych dowódców.

Jak pan oceni aktualną sytuację Ukrainy na wojnie? Wielu obserwatorów twierdziło, że kondycja Ukrainy jest bardzo słaba, a rezerwy na wyczerpaniu.

To wszystko zmienia się bardzo płynnie. Faktycznie jeszcze nie tak dawno było bardzo źle, ale po uruchomieniu kolejnej pomocy z USA jest obecnie nieco lepiej. Trudno jednak mówić o jakiejkolwiek stabilizacji, bo w naszym kraju cały czas trwa wojna, giną ludzie, a ważna infrastruktura jest niszczona praktycznie codziennie.

Jeszcze nie tak dawno strona ukraińska informowała o ponad 500 zniszczonych budynkach sportowych. Wierzy pan w to, że w niedługim czasie uda się choć część z nich odbudować?

Takie działania nie mają obecnie żadnego sensu. Dopóki trwa wojna, a Ukraina nie ma wystarczająco dobrej obrony przeciwlotniczej, nie będzie żadnych poważniejszych prób odbudowy zniszczonych obiektów sportowych. Na nasze miasta codziennie spadają bomby, a my nie możemy marnować pieniędzy i czasu na odbudowę stadionu, który za chwilę znów może być w ruinie.

Czy to oznacza, że pan nie ma wielkich nadziei na szybkie zakończenie wojny?

Każdy konflikt kiedyś się kończy i zostaje podpisane porozumienie. Nie zajmuję się jednak myśleniem o rozejmie, bo wierzę w Ukrainę i naszych sojuszników. Obecnie nie mam nawet pomysłu, jak taki układ pokojowy miałby wyglądać. Dzisiaj mówienie o tym, w jaki sposób zakończy się wojna, to wróżenie, a ja nie jestem Davidem Copperfieldem.

Źródło artykułu: WP SportoweFakty