Dziś zaplanowano starty tylko dla kobiet, mężczyźni mają dzień wolny.
Kiedy wydawało się, że sędzia główny zaczął już postępować profesjonalnie po tym jak w poniedziałek podejmował niezrozumiałe i wprowadzające chaos decyzje, w środę wyraźnie o sobie przypomniał. Od rana wiał niezbyt silny wiatr, ale po godzinie 12:00 wypuszczono kobiety na wodę. Kilkanaście minut później warunki wietrzne poprawiały się i były znacznie lepsze niż we wtorek więc spokojnie można było się ścigać.
Z brzegu można było odebrać, że panie już nawet są w trakcie trwania wyścigu. Jednak kiedy po około dwóch godzinach zeszły na brzeg okazało się, że na wodzie po raz kolejny działy się dziwne rzeczy, a w roli głównej ponownie wystąpił sędzia główny. Kiedy zapytaliśmy Zofię Noceti-Klepacką jak jej poszło, ona odpowiedziała, że jeszcze nic nie pływały, co nas bardzo zdziwiło. Nasza brązowa medalistka olimpijska z igrzysk w Londynie była wyraźnie zdenerwowana takim obrotem spraw i powiedziała, że można było w tym czasie przeprowadzić przynajmniej po jednym wyścigu dla każdej z grup, bo były dobre warunki.
Z głośników oczywiście został nadany komunikat, że dziewczyny nie miały szczęścia i muszą czekać na brzegu na poprawę warunków. Jednak chyba najzabawniejszym usłyszanym zdaniem było: "We wait for the wind". Bo jak można czekać na coś, co właśnie było i to nie przez chwilę o czym świadczyła także opinia Klepackiej. Nawet napotkani po drodze do biura prasowego polscy trenerzy nie kryli zażenowania tą sytuację, a u niektórych wywoływało to już tylko śmiech.
Przypominamy, że już pierwszego dnia trzeba było ćwiczyć się w cierpliwości. W poniedziałek na statku komisji regatowej sędziowie ręcznie sklejali flagi na wodzie, żeby potem móc wydawać nimi komunikaty. Kolejną sytuacją było to, że przy dobrych warunkach do żeglowania sędziowie przez półtorej godziny przestawiali trasę i puścili wyścig jak już wiatr znacznie osłabł. W efekcie grupa mężczyzn, która płynęła wcześniej, ukończyła wyścig w około piętnaście minut, a ta po dłuższej przerwie męczyła się przez prawie godzinę. Ostatecznie tego dnia z zaplanowanych trzech wyścigów na każdej z grup, odbyło się po jednym, a poniedziałkowa rywalizacja zakończyła się tym, że na linię startu wpłynęli sycylijscy rybacy i z kamiennymi twarzami zaczęli wyciągać sieci, nie zwracając na nikogo uwagi. Kobiety przez to całe zamieszanie nawet nie pojawiły się na wodzie.
We wtorek także nie obyło się bez problemów. Tym razem zawiódł... program zliczający wyniki. Na oficjalne wyniki rywalizacji mężczyzn trzeba było czekać do godziny 22:42. Jednak już w środę okazało się, zawierały one błędne informacje i o godzinie 13:43 zostały podane już te poprawione.
Są to mistrzostwa Europy i wydaje się, że organizacja takich zawodów powinna być na wysokim poziomie, pomijając nawet sycylijską mentalność. Rzeczywistość okazała się jednak bolesna, co wszystkim przeszkadza w skupieniu się na sportowej rywalizacji i skoncentrowaniu się tylko na zawodach.
Z Mondello - Maciej Frąckiewicz, WP