ME w klasie 49er: polscy żeglarze okradzeni

Do nieprzyjemnych zdarzeń doszło podczas mistrzostw Europy w klasie 49er w portugalskim Porto. Paweł Kołodziński stracił rower, a Przemysław Filipowicz hulajnogę.

Maciej Frąckiewicz
Maciej Frąckiewicz
Materiały prasowe / 49er.org / Ricardo Pinto

Z kolei w kwietniu tego roku podczas Pucharu Świata we francuskim Hyeres swój rower stracił także sternik Pawła Łukasz Przybytek.

- Do kradzieży mojego roweru nie doszło tu w porcie, ale w kamienicy, w której na co dzień mieszkamy. Był to rower górski i kupiłem go jeszcze przed igrzyskami w Londynie. To między innymi na nim przygotowywałem się do debiutu na olimpiadzie olimpijskiego debiutu, ale jak się okazało nie długo się nim cieszyłem - powiedział Wirtualnej Polsce Paweł Kołodziński, pływający na załodze z Łukaszem Przybytkiem.

Pawłowi na zagranicznych zawodach rower potrzebny nie tylko jako środek transportu. Polak dojazdy do portu traktował także jako dodatkowy trening. Nie on jeden tak robi. Podobnie postępuje w Porto między innymi mający polskie korzenie Nowozelandczyk Josh Porebski. Jego dziadkowie wyemigrowali z naszego kraju w czasie wojny. On sam nie mówi jednak po polsku, ale powiedział, że dziadkowie i rodzice już tak. Dojazdy rowerem nad wodę praktykowali także polscy windsufrerzy podczas czerwcowych mistrzostw Europy w klasie RS:X w Mondello na Sycylii.

- Na przykład we Francji miałem świetne treningi rowerowe na wzgórzach, dojeżdżałem na nim również z mieszkania do portu. Tutaj plan był taki sam. Ale teraz pozostaje mi korzystanie z autobusu i przeprawy promowej, albo przejazd motorówką, bo trener Paweł Kacprowski przypływa po nas na drugi brzeg rzeki - dodał ambasador programu Energa Sailing.

Złodzieje wykazali się w tej sytuacji sprytem. Obok roweru Kołodzińskiego swój stawiał także jego sternik Łukasz Przybytek, tyle, że Paweł zabierał ze sobą siodełko do mieszkania, a Łukasz nie. W tej sytuacji przestępcy zabrali rower załoganta, a od sternika wzięli siodełko.

- Łukasza rower był bardziej wysłużony, a mój znacznie nowszy więc chyba dlatego nim się nie zainteresowali. Jak rano zszedłem na dół to zobaczyłem, że w moim rowerze zniszczyli blokadę, a że nie było siodełka, które zawsze zabierałem na noc ze sobą, to zabrali je od Łukasza. Na przyszłość musimy jeszcze staranniej dobierać miejsca noclegowe, to taka nauczka dla nas. Musimy zwracać uwagę nie tylko na lokalizację. Tutaj z powodu wąskiej klatki schodowej i stromych schodów nie mogliśmy zabierać rowerów na górę - powiedział Kołodziński.

W Porto także inny Polak stracił sprzęt ułatwiający mu przemieszczanie się z portu do miejsca zamieszkania. Przemysławowi Filipowiczowi skradziono hulajnogę. Z kolei jego sternik również korzysta z pomocy w podróży, bo jeździ na deskorolce, ale jemu na szczęście żadna niemiła niespodzianka się nie przytrafiła.

- Do zdarzenia doszło we wtorek, kiedy my rozgrywaliśmy na Atlantyku kolejne wyścigi eliminacyjne - powiedział Filipowicz.

Niestety jak na ogólna organizację mistrzostw Europy nie można narzekać to nie widać w porcie, żeby ktoś szczególnie pilnował rzeczy pozostawionych przez zawodników. Sportowcy zostawiają swoje urania, plecaki i część zapasowego sprzętu na terenie portu i każdy ma do tego swobodny dostęp. Co prawda jeszcze większy dostęp do sprzętu zawodników był na mistrzostwach Europy w klasie RS:X na Sycylii, bo deski i żagle były zostawiane wzdłuż wyłączonej z ruchu na czas zawodów ulicy oraz przy plaży, ale tam nie było słychać nic o żadnych kradzieżach.

Rowerem lubi jeździć także sternik innej polskiej załogi, Tomasz Januszewski, ale ten stwierdził, że nie chce ryzykować i zostawił pojazd w rodzinnym Mrągowie. - Zeszłej jesieni również kupiłem sobie rower, żeby trenować na rowerach z kolegami z Energa Sailing Team Poland, ale do Porto go nie zabrałem. Zostawiłem go w domu w Mrągowie i czeka tam na mnie. Ja tutaj sobie spaceruję - stwierdził Tomasz Januszewski, który pływa na załodze z Jackiem Nowakiem.

Z Porto - Maciej Frąckiewicz, WP

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×