Polacy nie mogli jednak w pełni cieszyć się ze swojego sukcesu, ponieważ organizatorzy nie wręczyli nawet medali pierwszym trzem załogom klasyfikacji europejskiej tylko skupili się na klasyfikacji ogólnej.
Tam też jednak nie było dużo lepiej. Zwycięzcy całych regat w formule otwartej Peter Burling i Blain Tuke z Nowej Zelandii jako jedyni dostali upominek kojarzący się z żeglarską rywalizacją. Mistrzowie świata oraz zwycięzcy klasyfikacji ogólnej zeszłorocznych otwartych mistrzostw Europy otrzymali puchar w postaci figurki łódki 49er.
Mistrzami Europy zostali Niemcy Justus Schmidt i Max Boehme, którzy zajęli drugie miejsce w klasyfikacji ogólnej, a tytuł wicemistrzowski przypadł reprezentantom Wielkiej Brytanii Johnowi Pinkowi i Stuartowi Bithellowi, którzy w całych zawodach byli trzeci. Obie załogi także nie dostały medali za miejsca w europejskiej rywalizacji, ale za to stanęły zatem na podium całych zawodów i otrzymały kwiaty oraz... pamiątkowe zegarki.
Wyglądało to tak, że żadna z załóg walcząca o mistrzostwo Starego Kontynentu nie została doceniona i można było odczuć, że była nieważna. A chyba każdy chciałby zostać jednak doceniony za dobrze wykonaną pracę. Po Polakach widać było, że jest im zwyczajnie przykro i podczas pakowania swoich łódek do wyjazdu wyglądali jak zbite psy. Trener Polaków Paweł Kacprowski był wyraźnie zdenerwowany tą sytuacją, bo uważa, że to się chłopakom po prostu należy.
Trudno nie przyznać chłopakom racji, ponieważ są to mistrzostwa Europy czyli impreza rangi mistrzowskiej i zawodnicy włożyli wiele wysiłku w przygotowania do portugalskich regat, a później dawali z siebie wszystko podczas rywalizacji z najlepszymi załogami świata na wodzie. Jednak jak przez całe mistrzostwa nie można było narzekać na organizację i profesjonalizm organizatorów to zabrakło go na samym końcu, co pozostawia pewien niesmak
Z Porto - Maciej Frąckiewicz, WP