Paweł Tarnowski (SKŻ Ergo Hestia Sopot) jest jednym z najzdolniejszych polskich żeglarzy młodego pokolenia. Od kilku lat regularnie zajmuje czołowe miejsca na zawodach międzynarodowych w klasie RS:X. W 2015 roku został mistrzem Europy, a w obecnym zajął drugie miejsce w mocno obsadzonym Pucharze Świata w Hyeres oraz zdobył brązowy medal na mistrzostwach Starego Kontynentu. Jednak ponad rok temu doznał kontuzji, która we wrześniu zeszłego roku wykluczyła go z mistrzostw Polski. Potem wrócił na mistrzostwa świata w Omanie, gdzie nie obronił przewagi nad Piotrem Myszką w kwalifikacjach olimpijskich i nie pojechał do Rio de Janeiro. Następnie przyszły świetne wyniki we Francji oraz Helsinkach, ale jednak bark nadal mu dokuczał i w końcu zdecydował się poddać operacji, opuszczając drugi raz z rzędu krajowe mistrzostwa. Obecnie Polak przechodzi rehabiliację i z optymizmem patrzy w przyszłość.
- Ręka leczy się dobrze. Byłem już na ocenie stanu mojego barku w Rehasport Clinic w Poznaniu i okazało się wyniki są bardzo dobre, a nawet lepsze niż wszyscy się spodziewali. Mój czas rehabilitacji został skrócony o miesiąc czyli do żeglowania będę mógł wrócić już od stycznia, a nie od lutego, tak jak początkowo było to prognozowane - powiedział Paweł Tarnowski.
Pierwszą poważną imprezą w przyszłym sezonie będą mistrzostwa Europy, które odbędą się w dniach 6-13 maja w Marsylii. Reprezentant Energa Sailing Team Poland ze spokojem podchodzi do swoich startów, bo niech chce nic robić na siłę. Najważniejsze, żeby dojść do pełnej sprawności i nie ryzykować odnowienia się urazu.
- Nie wiem czy będę w stanie przygotować się na sto procent swoich możliwości do mistrzostw Europy. Bardziej celuję w mistrzostwa świata, które odbędą pod koniec sezonu w Tokio. Tam powinienem być już dobrze przygotowany. Myślę, że w maju na pewno będę trenował już na pełnych obrotach, ale możliwe, że w pamięci będę miał jeszcze operację i to, kiedy nie byłem w stanie pływać. O tym się nie zapomina, jeśli czas samego unieruchomienia barku trwa miesiąc, a kolejne parę miesięcy stopniowe wracanie do zdrowia - stwierdził 22-latek.
ZOBACZ WIDEO Bojowe nastroje żeglarzy. Nowy kurs: Tokio!
{"id":"","title":""}
Regaty o tytuł najlepszego windsurfera w Europie nie będą pierwszym startem w sezonie naszego utalentowanego zawodnika. Wcześniej ambasador programu Energa Sailing chciałby jeszcze wziąć udział w innych imprezach.
- Jeśli chodzi o przyszły sezon to w marcu chciałbym wystartować w Pucharze Księżniczki Zofii, w kwietniu w Pucharze Świata w Hyeres, a w maju w mistrzostwach Europy. Później w planach mam start w mistrzostwach Polski i głównej imprezie sezonu czyli mistrzostwach świata - oznajmił Tarnowski.
Biorąc pod uwagę mistrzostwa Europy to polskiemu żeglarzowi do kompletu medali brakuje tylko srebrnego, bo pozostałe zdobył na dwóch poprzednich edycjach tych zawodów.
- Fajnie byłoby zająć drugie miejsce. Myślę, że medal byłby super wynikiem, ale nie jestem w stanie zapewnić, że go zdobędę. Wszystko zależy od tego jak będę czuł się po powrocie do pływania po tak długiej przerwie - spokojnie ocenił Polak.
Od wielu lat polska kadra deskarzy jest jedną z najlepszych na świecie. Duża w tym zasługa bardzo doświadczonych wielokrotnych medalistów mistrzostw świata i Europy, Przemysława Miarczyńskiego i Piotra Myszki. Dzięki trenowaniu z najlepszymi na świecie poziom Pawła po przejściu z kategorii juniorów do seniorów szybko się podniósł. Podobnie dzieje się z Radosławem Furmańskim, który na lipcowych ME był ogólnie szósty oraz pierwszy w kategorii do lat 21, a we wrześniu po raz pierwszy w karierze został mistrzem Polski.
- On zaczął nam powoli dorównywać już jakiś czas temu. Było oczywiste, że tak się stanie. Radek bardzo dobrze sobie radzi i pokazał to na mistrzostwach Polski, zdobywając złoty medal. Trenuje z nami już od dwóch lat i widać w nim bardzo duży potencjał. Cieszę się z tego, że mamy kolejnego młodego zawodnika w kadrze i że razem z Radkiem odmładzamy tę reprezentację i dodajemy jej takiego świeżego ducha - powiedział z uśmiechem Tarnowski.
W dniach 16-23 września w Tokio odbędą się mistrzostwa świata. Wielu zawodników będzie mogło sprawdzić akwen następnych igrzysk olimpijskich, bo wcześniej nie były tam organizowane regaty. Kariery sportowej nie zamierzają na razie kończyć ani brązowy medalista igrzysk w Londynie Przemysław Miarczyński, ani uczestnik tych ostatnich Piotr Myszka, który już zapowiedział walkę o kolejne. Oznacza to, że rywalizacja o start olimpijski będzie zacięta, a to może oczywiście wyjść tylko na plus dla poziomu polskiej kadry.
- To bardzo dobrze. Oznacza to, że przez kolejne kilka lat będziemy walczyć w mocnym teamie i wspierać się wzajemnie. Taka rywalizacja może przynajmniej pomóc utrzymać nam wysoki poziom sportowy albo go jeszcze podwyższyć. Tokio to są kolejne cztery lata i odległa perspektywa. Jednak z drugiej strony myślę, że ten czas między igrzyskami zleci szybko. Zapewniam, że będę walczył z roku na rok i zobaczymy jak się to wszystko potoczy - przyznał młody żeglarz.
Przerwa spowodowana kontuzją i operacją pozwoliła naszemu zawodnikowi na załatwienie wielu spraw, na które nie miał czasu w trakcie ostatnich kilku lat. Poświęcał go głównie na starty w regatach, zgrupowania, walkę o Rio i pomoc w przygotowaniach do olimpijskiego startu Piotrowi Myszce.
- Ta przymusowa przerwa umożliwiła mi powrót na studia. Miałem czas na to, żeby nadrobić wszystkie zaległości i przyłożyć się do pisania pracy inżynierskiej. Na pewno nie był to czas stracony, bo mogłem skupić się na uczelni. Poza tym mogłem trochę bardziej odpocząć, bo ostanie dwa, a nawet trzy lata były bardzo intensywne. Na wyjazdach przebywaliśmy przez około 250 dni w roku. Teraz ponad trzy miesiące byłem w jednym miejscu bez żadnych wyjazdów. Poza uczelnią i odpoczynkiem mogłem spędzić więcej czasu z rodziną i bliskimi - zakończył Paweł Tarnowski.
Maciej Frąckiewicz