Zieloni:
1. Pascal Bodmer
Z pewnością największe objawienie pierwszego weekendu olimpijskiego sezonu. Młody Niemiec już podczas czwartkowych treningów spisywał się nadspodziewanie dobrze, notując jedne z czołowych odległości. Podobnie było także zarówno w kwalifikacjach, jak i "drużynówce", ale mimo to drugiego miejsca w zmaganiach indywidualnych nikt się nie spodziewał. Rewelacyjny podopieczny Wernera Schustera jako jeden z nielicznych dwukrotnie stanął na podium. Bodmer pokazał także mocną psychikę, której wielu bardziej doświadczonych rywali może mu naprawdę pozazdrościć. Niemcy są głodni narciarskich sukcesów i być może wreszcie zostaną pod tym względem zaspokojeni.
2. Justyna Kowalczyk
Gwiazda ostatniego sezonu w biegach mimo zapowiedzi, że jej początkowe starty będą mniej udane, znokautowała rywalki na 1,2 kilometrowej trasie sprintu. Za plecami zostawiła między innymi znakomitą Włoszkę Ariannę Follis, czy reprezentantkę gospodarzy Aino-Kaisę Saarinen, a w ostatecznym rozrachunku bez problemów uporała się z Petrą Majdic. W niedzielę było już nieco gorzej i bohaterka ostatnich MŚ w czeskim Libercu zajęła siódme miejsce. Po trzech konkursach Polka plasuje się na drugiej pozycji w punktacji łącznej pucharowej rywalizacji.
3. Hannu Manninen
Wielki "come back" na stadionie "Ruka" nieopodal fińskiej miejscowości Kuusamo stał się faktem. Znakomity kombinator norweskim po roku przerwy wrócił do rywalizacji w świetnym stylu. W obu konkursach oddał bardzo dobre skoki, a na biegowej trasie jak za dawnych lat spisał się rewelacyjnie. Najlepszym tego dowodem jest żółta koszulka lidera klasyfikacji generalnej PŚ. Tak potrafią tylko mistrzowie.
4. Reprezentacja japońskich skoczków
Świetny występ zanotowała na inauguracji tegorocznej edycji Pucharu Świata drużyna Kraju Kwitnącej Wiśni. Japończycy z bardzo dobrej strony zaprezentowali się już na treningach jak i kwalifikacjach. W zmaganiach zespołowych wypadli nieco gorzej, ale o tym, że to tylko wypadek przy pracy przekonali nas już w sobotę, kiedy aż trzech samurajów zakończyło konkurs na miejscach w czołowej dziesiątce. Równo i daleko lądowali niezwykle lekki Daiki Ito, młody Shohhei Tochimoto, a także doświadczony i utytułowany Noriaki Kasai. Poza tym punkty do klasyfikacji generalnej wywalczył jeszcze Taku Takeuchi. Wygląda więc na to, że rywalizacja o miejsce w składzie Azjatów na igrzyska olimpijskie będzie bardzo zacięta.
5. Andreas Kofler
Po jego problemach w ubiegłym sezonie nie ma już żadnych śladów. Austriak skacze daleko, a przede wszystkim równo, co sprawiło, że znalazł się w składzie zespołu Alexandra Pointnera na piątkową "drużynówkę". Wszystko wskazuje więc na to, że popularny "Kofi" powoli odzyskuje zaufanie swojego szkoleniowca i w rywalizacji z Martinem Kochem, czy innymi młodymi talentami o pozycję w najlepszej czwórce nie jest bez szans. W Finlandii poza Wolfgangem Loitzlem spisał się najlepiej z drużyny mistrzów świata. Kofler póki co znajduje się w takiej dyspozycji, która przystoi na wicemistrza olimpijskiego z Turynu. Widać, że Austriakowi bardzo zależy na obronie w Kanadzie medalu z najważniejszej sportowej imprezy.
6. Drużyna norweskich biegaczy
Niesamowita dominacja biegaczy narciarskich z Kraju Wikingów na fińskiej trasie w ramach zmagań PŚ. W sobotę wśród panów najlepszy okazał się Ola Vigen Hattestad, który wyprzedził swojego rodaka Oysteina Pettersena. W czołowej szóstce był jeszcze inny z reprezentantów Państwa Fiordów - John Kristian Dahl. Nie tylko sprint, ale również rywalizacja na 15 kilometrów stylem klasycznym była po norwesku. Na dłuższej trasie wspaniałe zwycięstwo odniósł Peter Northug, a w ścisłej czołówce znalazło się jeszcze trzech jego kolegów z zespołu. Trzy pierwsze miejsca w "generalce" dla Skandynawów nie mogą więc nikogo dziwić.
7. Simon Ammann
Sympatyczny, utalentowany i jeszcze dość młody Szwajcar mimo zdobycia w sporcie tych najcenniejszych sukcesów, czyli złotych medali olimpijskich i mistrzostw świata wciąż należy do ścisłej czołówki. Podczas piątkowej "drużynówki" lądował zdecydowanie najdalej i dzięki niemu zespół Kraju Helwetów awansował do finałowej serii. W zmaganiach indywidualnych zabrakło mu jednak trochę szczęścia, kiedy to przy nieco gorszych warunkach atmosferycznych w pierwszej odsłonie zmagań rzutem na taśmę zapewnił sobie pozycję w czołowej trzydziestce. Słynny "Harry Potter" nie załamał się i pokazał klasę, osiągając świetny rezultat, dzięki czemu przesunął się aż o kilkanaście lokat do przodu. Zapewne "Simi" był jednym z najlepiej dysponowanych zawodników, którzy wzięli udział w emocjonującym widowisku na "Rukatunturi".
8. Bjoern Einar Romoeren
Nowy lider klasyfikacji generalnej PŚ w skokach. To mówi już samo za siebie. Trzeba otwarcie przyznać, że mimo iż rekordzista świata w długości lotu jest narciarzem z najwyższej półki, to jedynie nieliczni mogli się spodziewać, że nie da szans rywalom w sobotnim konkursie. Poza tym nie spalił się psychicznie, doskonale radząc sobie z presją. Niewątpliwie uratował skórę Mice Kojonkoskiemu po fatalnym starcie jak na "Wikingów" w "drużynówce", a także nieciekawej sytuacji w zespole. Przypomnijmy, że kryzys formy przeżywają obecnie Sigurd Pettersen i Anders Bardal, czego efektem było zaskakujące niewykorzystanie limitu, który przysługiwał Norwegii na inaugurację pucharowej karuzeli.
9. Irina Chazowa
Największe objawienie inauguracji olimpijskiego sezonu w biegach na nartach. Rosjanka po niezłych występach u progu pucharowej karuzeli, kiedy to nie dała żadnych szans rywalkom na mocno obsadzonych testach w Muonio, teraz w niedzielę w biegu na 15 kilometrów stylem klasycznym lepsza od niej była tylko faworytka gospodarzy - Aino-Kaisa Saarinen. 25-letnia Rosjanka osiągnęła tym samym największy sukces w swojej dotychczasowej karierze, a w klasyfikacji łącznej cyklu jest piąta wśród takich gwiazd jak znakomita Szwedka Charlotte Kalla, czy jeszcze bardziej utytułowana Norweżka Marit Bjoergen. Warto jednak zaznaczyć, że przedstawicielka naszych wschodnich sąsiadów ma za sobą dwuletnią dyskwalifikację za stosowanie dopingu. Mimo wszystko wydaje się, że Chazowa nie pójdzie w ślady fińskiej biathlonistki Kaisy Varis i podobnego błędu już nie popełni.
10. Janne Ahonen
Powrót fińskiego fenomenu był jednym z największych wydarzeń inauguracji tegorocznego Pucharu Świata. "Maska" bez żadnych problemów zakwalifikował się do głównych zmagań, a dzięki swoim znakomitym odległościom zapewnił ekipie Kraju Tysiąca Jezior podium w zmaganiach zespołowych. I mimo, że w sobotę podzielił los Harriego Olliego, to zasługuje na niemałą pochwałę, choć wielkiego "come backu" nie było.
Czerwoni:
1. Miran Tepes i Walter Hofer
Podjęte przez nich decyzje wzbudziły wiele kontrowersji. A wszystko rozpoczęło się już w czwartek, kiedy to po skokach około czterdziestu zawodników z niewiadomej do końca przyczyny zostały odwołane kwalifikacje. Prawdopodobnie spowodowane to było jedynie słabymi rezultatami sportowców mimo iż na "Rukatunturi" wiało pod narty. Kolejna sytuacja to piątkowe kwalifikacje, w których słoweński starter przy trzech czerwonych światłach puścił lidera polskiej drużyny Adama Małysza, co było niezgodne w regulaminem, a poza tym z nie swojej winy "Orzeł z Wisły" podczas zawodów indywidualnych wcielił się w komentatora telewizyjnego. Wydawało się już, że gorzej być nie może. Nic bardziej mylnego. W "drużynówce" po oddaniu skoków przez wszystkich zawodników w drugiej grupy w pierwszej odsłonie rywalizacji zapadła decyzja o ich powtórce, po tym jak przy niesprzyjającym wietrze blisko lądował Andreas Kofler, a polska reprezentacja nieoczekiwanie prowadziła w stawce dwunastu ekip.
2. Harri Olli
Od niedawna gwiazda fińskich skoków. Olli po wielu problemach z dyscypliną dwukrotnie został zdyskwalifikowany i wyrzucony przez trenera z drużyny. Wydawało się, że młody zawodnik Kraju Tysiąca Jezior zaczął podążać już w dobrym kierunku. Nic bardziej mylnego. W ostatnim czasie jeden ze skandynawskim dzienniku napisał o bójce, jaką wszczął w jednym z pubów w Lahti wicemistrz świata z Sapporo. Podopieczny Janne Vatainena zamiast zrehabilitować się na "Rukatunturi", to jeszcze bardziej zawiódł. Tym razem zajął ostatnie miejsce w zmaganiach indywidualnych, w których spadł na zaledwie 77m, a w piątkowym występie również spisał się raczej poniżej oczekiwań.
3. Ronny Ackermann
Fatalnie tegoroczną zimę rozpoczął również niemiecki dwuboista. W inauguracyjnym konkursie zajął odległe jak na gwiazdę tego formatu 22. miejsce, a na starcie niedzielnego biegu nawet się pojawił. Przyczyna była prosta - reprezentant naszych zachodnich sąsiadów tak fatalnie spisał się na obiekcie "Rukatunturi", że w drugiej części rywalizacji ruszałby z tzw. "fali", czyli z najsłabszymi kombinatorami, którzy do ówczesnego lidera zawodów tracili ponad trzy i pół minuty.
4. Robert Kranjec
Słoweniec w dalszym ciągu nie potrafi ustabilizować swojej formy. Po obiecujących treningach i dalekim skoku w pierwszej serii, w finale po raz kolejny nie potrafił powtórzyć swojego wyniku, czego efektem był spadek z szóstej pozycji na trzydziestą. Ciekawe, kiedy wykorzysta swój talent, wielkie możliwości i oczywiście świetną dyspozycję, w jakiej przynajmniej obecnie się znajduje.
5. Dimitri Vassiliev
Niewątpliwie jeden z wielkich przegranych minionego weekendu. Rosjanin ciągle ma poważne problemy z wagą i ani jeden jego skok nie był taki, na jaki go z pewnością stać. Vassiliev nie ma już pewnej pozycji lidera w rosyjskim zespole, a jego fatalny start na "Rukatunturi" nie był raczej dziełem przypadku. Czy zrehabilituje się Wolfgangowi Steiertowi jak i swoim kibicom w norweskim Lillehammer? Odpowiedź na to pytanie jest w pewnym sensie hazardem, bo reprezentant naszych wschodnich sąsiadów jest jednym z najbardziej nieobliczalnych zawodników w stawce.