Magiczne lata 90-te (4): 16-latek mistrzem olimpijskm

Mało który sezon w historii skoków narciarskich był tak istotny jak 1991/1992. Rewolucyjna zmiana stylu klasycznego na styl V, igrzyska w Albertville, eksplozja formy zaledwie 16-letniego Toni Nieminena - wszystko to nastąpiło w ciągu zaledwie kilku miesięcy. Właśnie ten sezon jest kolejnym omawianym w naszym cyklu "Magiczne lata 90-te".

Daniel Ludwiński
Daniel Ludwiński

Jeśliby wybrać najistotniejszy dla dalszego wizerunku skoków narciarskich aspekt sezonu 1991/1992 to bez wątpienia byłoby nim upowszechnienie się stylu V. Jeszcze rok wcześniej grono tych, którzy próbowali nowej techniki, było niewielkie - Jan Bokloev, Stefan Zuend, Andre Kiesewetter, Sylvain Freiholz i kilku mniej liczących się zawodników. Prócz skakania innowacyjnym stylem łączyło ich coś jeszcze - za wyjątkiem Bokloeva wszyscy byli młodzi i dopiero rozpoczynali swoje międzynarodowe kariery. U progu olimpijskiego sezonu dołączyli do nich ich rówieśnicy, kolejni wcześniej zupełnie nieznani debiutanci, którzy skacząc stylem V nagle wspięli się na szczyt. Pierwsze konkursy pucharowe zakończyły się bowiem zwycięstwami Toni Nieminena, Wernera Rathmayra, błyszczał ponadto Martin Hoellwarth. Widząc, że kluczem do sukcesu młodzieży jest nowa technika, na styl V w tej sytuacji przestawiać zaczęli się również przedstawiciele starej gwardii. Cała ta narciarska rewolucja została już dokładnie opisana w drugiej części naszego cyklu, zatem bez zbędnych powtórek przejdźmy do najważniejszego punktu sezonu - igrzysk olimpijskich.

Prawo organizacji imprezy otrzymało francuskie Albertville, jednak poszczególne konkurencje zostały rozegrane w położonych w pobliżu innych miastach posiadających odpowiednie do tego celu obiekty. Walka o medale w skokach narciarskich odbyła się w Courchevel i właśnie tam narodziła się legenda wspomnianego Toni Nieminena. Na przełomie grudnia i stycznia młodziutki Fin znokautował konkurencję w Turnieju Czterech Skoczni, gdzie był bliski przejścia do historii jako pierwszy, który wygrałby wszystkie konkursy - ostatecznie w Garmisch-Partenkirchen minimalnie pokonał go Andreas Felder. W Albertville 16-latek, który dopiero latem 1991 roku spróbował stylu V, od razu doprowadzając go do perfekcji, wywalczył dwa złote medale i jeden brązowy tocząc piękny pojedynek z Austriakami.

W Austrii spośród doświadczonych zawodników próbę nauczenia się nowej techniki najszybciej podjęli Ernst Vettori i Andreas Felder. Dwójka ta z dobrej strony prezentowała się już podczas Turnieju Czterech Skoczni, jednak na przestrzeni pierwszej części sezonu nie oni byli najjaśniejszymi punktami swojej kadry. Na początku prawdziwą furorę sprawiła bowiem grupa młodych skoczków, wśród których znaleźli się Werner Rathmayr i Martin Hoellwarth. Szczególnie dobrą dyspozycję prezentował ten pierwszy i natychmiast stał się kandydatem do miejsca w drużynie na igrzyska w Albertville.

Trener Toni Innauer musiał jednak wybierać, gdyż prócz dwóch debiutantów byli jeszcze przecież Vettori, Felder, Heinz Kuttin, a także najmłodszy w całym gronie Andreas Goldberger. Najłatwiej było zrezygnować z tego ostatniego, gdyż nie miał jeszcze większego doświadczenia, jednak pozostali to prawdziwe asy tamtych lat. Wyniki z pierwszych miesięcy sezonu jednoznacznie wskazywały na najsłabszą formę Kuttina, który zaledwie raz zmieścił się w czołowej dziesiątce zawodów Pucharu Świata. Innauer podjął jednak decyzję zaskakującą, gdyż odstawił Rathmayra, wicelidera klasyfikacji pucharowej i zwycięzcę dwóch ostatnich konkursów lotów rozegranych w Oberstdorfie tuż przed igrzyskami. Nietrudno więc zrozumieć fakt, że Rathmayr na wieść, że został wycofany z zespołu, zdecydował się na opuszczenie Albertville. Jak się miało okazać, młody utalentowany skoczek będący jednym z największym objawień sezonu 1991/1992, przez całą swoją krótką karierę nigdy nie otrzymał szansy występu ani na igrzyskach, ani na mistrzostwach świata - rok po Albertville nie znalazł się również w kadrze na czempionat w Falun, choć wcześniej też skakał bardzo dobrze i ponownie prezentował się z daleko lepszej strony niż większość reprezentantów Austrii startujących w szwedzkich zawodach. W kolejnych latach Werner Rathmayr był już tylko cieniem samego siebie i choć aż do 1997 roku kontynuował swoją karierę, to bardzo rzadko miewał okazję do startów w Pucharze Świata, gdzie zajmował odległe miejsca. Jak poradziłby sobie w Albertville i czy miałoby to wpływ na jego dalszą karierę - na te pytania odpowiedzi już nie poznamy.

Kontrowersyjną decyzję trenera Innauera obronić mogły tylko świetne wyniki jego podopiecznych i tak właśnie się stało, choć z pewnością mogło być jeszcze lepiej. W Albertville przebudził się bowiem ten, który miał nieudany sezon, czyli Heinz Kuttin - zajął trzecie i czwarte miejsce, czym udowodnił, że można było na niego liczyć. Największy sukces odniósł jednak rutyniarz Ernst Vettori, który w pięknym stylu wygrał konkurs na średnim obiekcie, czym ukoronował swoją karierę. Świetnie na obiektach w Courchevel prezentował się też Martin Hoellwarth, zajmujący drugie miejsca we wszystkich konkursach. Nic więc dziwnego, że w zawodach drużynowych Austriacy mieli w cuglach wygrać złoto. Tak się jednak nie stało, gdyż Finowie mieli Toni Nieminena, który w ostatniej kolejce sprzątnął im triumf sprzed nosa bijąc bez problemów Andreasa Feldera. Właśnie ten ostatni z całej czwórki Austriaków zaprezentował się na tej olimpiadzie najsłabiej, jednak tuż przed nią podobnie jak Werner Rathmayr imponował formą i trudno było przypuszczać, że w decydującym momencie nie będzie tak mocny jak wcześniej. Innauer triumfował więc połowicznie - wielkie sukcesy odnieśli Vettori i Hoellwarth, nie zawiódł teoretycznie najsłabszy Kuttin, jednak złoto w drużynie pozostało w sferze marzeń - Austriakom przyszło czekać na nie aż do olimpiady w Turynie.

Igrzyska w Albertville zakończyły pewną epokę w austriackich skokach. Ze skakania w wieku 30 lat zrezygnował bowiem tuż po nich Felder, a Vettori, choć startował jeszcze przez dwa lata, wypadł z czołówki i w 1994 także odłożył narty na kołek. Pożegnanie z karierą sportowca nie oznaczało jednak dla nich definitywnego rozstania ze skokami narciarskimi. W drugiej połowie lat 90-tych pierwszy z nich zdecydował się na pracę szkoleniowca, której pozostał wierny do dziś - obecnie trenuje swoich rodaków specjalizujących się w kombinacji norweskiej. Z kolei Vettori został zatrudniony przez niemiecki oddział Eurosportu i od 1995 roku przez kilka sezonów wspólnie z reporterem tworzył niezapomniany duet ubarwiający transmisje wyjątkowo żywiołowym komentarzem. Obecnie pracuje jako działacz w Austriackim Związku Narciarskim.

Zwycięstwa Austriaków w konkursie drużynowym nie byłoby jednak, gdyby zawody odbywały się zgodnie z obowiązującymi dziś regułami. Na francuskich igrzyskach po raz ostatni do łącznego rezultatu zespołu liczone były bowiem tylko po trzy najlepsze wyniki z każdej serii. Jeśli więc reprezentacja wystawiała czterech zawodników, w każdej kolejce jeden najsłabszy skok nie był liczony. Zdecydowana większość państw była jednak w stanie skompletować czteroosobowy zespół - w Albertville tylko Kanadyjczycy wystartowali w trójkę i od mistrzostw świata w Falun obowiązywały już obecne przepisy, według których każdy konkursowy skok liczy się do końcowego dorobku. Na igrzyskach we Francji dawny przepis uratował złoto Finów, którzy mieli w składzie Mikę Laitinena. Młody zawodnik dość niespodziewanie dostał się do kadry narodowej mając za sobą zaledwie jeden występ w Pucharze Świata zakończony zdobyciem punktów. Trenerzy w jego ojczyźnie zdecydowali się jednak postawić właśnie na niego, a nie na np. Anssiego Nieminena, czy Vesę Hakalę i po piątym miejscu debiutanta na średnim obiekcie wydawało się, że to słuszna decyzja. Na dużym obiekcie było jednak gorzej, natomiast w drużynie Laitinen był już zdecydowanie najsłabszym zawodnikiem w swojej reprezentacji. Finów uratowały więc przepisy - obydwa skoki Laitinena nie były liczone i łączna nota ich sześciu prób była minimalnie lepsza niż wynik Austriaków, którym do dorobku nie wliczono solidnych skoków Vettoriego i Kuttina. Dodanie anulowanych prób do wyników obydwu ekip nie pozostawia wątpliwości - po tym działaniu łączna nota Finów jest gorsza aż o 14,3 pkt.

Dla Toni Nieminena, bohatera Turnieju Czterech Skoczni, złoto w konkursie drużynowym nie byłoby jednak wystarczającym sukcesem. Szesnastolatek chciał wygranej w zawodach indywidualnych i na dużym obiekcie w pełni powetował sobie niepowodzenie ze średniej skoczni, gdzie był "tylko" trzeci. Zwycięstwo odniósł w bardzo przekonywającym stylu prowadząc już po pierwszej serii i został najmłodszy, bo zaledwie 16-letnim, mistrzem olimpijskim w skokach narciarskich. Podium uzupełnili Austriacy - kolejne srebro przypadło Hoellwarthowi, a brąz Kuttinowi. W konkursie wziął udział jedyny reprezentant Polski Zbigniew Klimowski. Niestety, nasz skoczek zajął dopiero czterdzieste dziewiąte miejsce. Na średniej skoczni Klimowski, choć zgłoszony, nie wystartował.

Olimpijski sezon pod koniec marca kończyły jeszcze mistrzostwa świata w lotach narciarskich. Niestety, nie dopisała pogoda, a także sami zawodnicy - na starcie stanęło zaledwie trzydziestu pięciu skoczków, wśród których zabrakło wszystkich gwiazd rozegranych miesiąc wcześniej igrzysk olimpijskich. W tej sytuacji niespodziewanie triumfował Noriaki Kasai, który zapoczątkował w ten sposób okres dominacji Japończyków na skoczniach świata. Pozostałe medale także przypadły tym, którzy dopiero w kolejnych sezonach mieli święcić największe triumfy - drugi był Andreas Goldberger, a trzeci Roberto Cecon. Zupełnie inaczej wyglądała natomiast klasyfikacja generalna Pucharu Świata. W niej triumf odniósł Toni Nieminen, który wyprzedził wielkiego nieobecnego z Albertville Wernera Rathmayra oraz Andreasa Feldera. Przyszłość pokazała jednak, że cudowne dziecko fińskich skoków narciarskich szybko straciło miano najlepszego zawodnika świata.

Toni Nieminen mistrzem - zobacz zwycięstwo młodego Fina w Albertville!

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×