Teatr jednej aktorki - Justyna Kowalczyk zdecydowanie najlepsza w Canmore!

Daniel Ludwiński 06 Lutego 2010, 21:43

Im bliżej igrzysk tym wyższa jest forma Justyny Kowalczyk. Wspólnie z trenerem Aleksandrem Wierietielnym nasza biegaczka praktycznie od początku sezonu podkreślała, że optymalna dyspozycja ma przyjść dopiero na Vancouver i nie należy zwracać szczególnej uwagi na jej lokaty w pierwszych startach. Plan jak na razie realizowany jest po prostu perfekcyjnie, gdyż Kowalczyk była najlepsza już przed miesiącem w Tour de Ski, a teraz, gdy do rozpoczęcia igrzysk olimpijskich pozostało jeszcze tylko kilka dni, niemalże z zawodów na zawody jest mocniejsza.

Po drugim miejscu w piątkowym biegu na 10 kilometrów stylem dowolnym dzień później, ponownie tą samą techniką, Polka była zdecydowanie najlepsza w sprincie. Już w kwalifikacjach Kowalczyk uzyskała pierwszy czas, a następnie we wszystkich trzech biegach obierała jednakową taktykę - atak, uzyskanie przewagi, i spokojne utrzymanie jej aż do samej mety. Tak było w ćwierćfinale, następnie w półfinale i na koniec w decydującej rozgrywce. W decydującym biegu Polka niemalże tradycyjnie zaspała na starcie i przez chwilę biegła na czwartej pozycji, jednak gdy tylko wraz z pozostałymi uczestniczkami finału dotarła do wzniesienia, zaatakowała i momentalnie wyszła na czoło stawki. Jeszcze przez sto kilkadziesiąt metrów tempo Kowalczyk próbowała utrzymać Ida Ingemarsdotter, jednak na kolejnym podbiegu również Szwedka musiała skapitulować. Na mecie przewaga Polki wyniosła aż 7,6 sekundy – to różnica praktycznie niespotykana w sprintach, gdzie z reguły o wszystkim decyduje walka do ostatnich metrów, a niekiedy kwestię zwycięstwa musi rozstrzygać dopiero analiza fotofiniszu. Wynik Kowalczyk tym bardziej jest więc godny pochwały.

W sobotnich zawodach za jej plecami finiszowała wspomniana Ingemarsdotter, a na trzecim miejscu finał ukończyła Sara Renner, która jako najlepsza reprezentantka gospodarzy zebrała liczne owacje od kanadyjskich kibiców. Dużego pecha miała liderka klasyfikacji sprinterskiej Petra Majdić, która w półfinale walcząc o awansu do decydującego biegu popełniła błąd i upadła, czym zaprzepaściła swoje szanse. Dzięki zwycięstwu w sprincie Justyna Kowalczyk zdobyła kolejnych sto punktów do klasyfikacji generalnej Pucharu Świata i jest już coraz bliżej wywalczenia drugiej Kryształowej Kuli z rzędu za wygraną w całym cyklu.

Decydujący bieg mężczyzn miał podobny scenariusz do rozegranego chwilę wcześniej finału pań. W ślady Kowalczyk poszedł bowiem Bjoern Lind. Szwed to dwukrotny mistrz olimpijski z Turynu, jednak w następnych sezonach wiodło mu się różnie. Obecnie forma Linda wyraźnie zwyżkuje i w Canmore był zdecydowanie najlepszy. Podobnie jak Polka szybko zyskał znaczną przewagę i triumfował z przewagą 6,6 sekundy nad Norwegiem Johnem Kristianem Dahlem. Czołową trójkę uzupełnił Dario Cologna ze Szwajcarii.

Punkty Pucharu Świata wywalczył Maciej Kreczmer. Nasz reprezentant bez żadnych problemów wszedł do najlepszej trzydziestki, jednak w ćwierćfinale było już gorzej. Polski sprinter musiał w nim bowiem uznać wyższość wszystkich rywali i w efekcie zajął dwudzieste siódme miejsce w klasyfikacji końcowej, za które otrzymał cztery "oczka". W kwalifikacjach odpadł za to Janusz Krężelok, który miał trzydziesty czwarty czas. Wśród pań poza trzydziestką była ponadto Sylwia Jaśkowiec - pięćdziesiąte drugie miejsce.

Wyniki sprintu panów: