Sporty zimowe nie kojarzą się z Australią, jednak Ben Sim to zawodnik prezentuje przyzwoite umiejętności jak na narciarza z tak egzotycznego kraju. Na igrzyskach w Vancouver był w piątej dziesiątce, a w Pucharze Świata zdarzyło mu się już zapunktować. Australijczyk uznał jednak na początku lata, że większe szanse będzie miał w kombinacji norweskiej.
Przejście z kombinacji do zwykłych biegów jest dość częstą praktyką, jednak odwrotnie w wieku dwudziestu pięciu lat nie czynił jeszcze chyba nikt. Sim uważa, że jako były biegacz będzie w kombinacji osiągał na trasach bardzo dobre rezultaty i będzie w stanie szybko odrobić to, co stracił wcześniej na skoczni.
Jak nietrudno się domyśleć, właśnie skoki powinny być przez dłuższy czas piętą achillesową Australijczyka. W lecie po raz pierwszy w życiu przypiął do nóg skokówki i na dziecięcych obiektach zaczął oddawać debiutanckie próby. Sim nie zraził się pierwszymi niepowodzeniami i wiadomo już, że postanowił zrealizować swoje zamierzenie, jakim są starty w kombinacji. Biorąc pod uwagę fakt, że poziom biegowy kombinatorów jest niższy niż biegaczy, można zakładać, że nawet zawodnik klasy Sima będzie w stanie w kombinacji prezentować się na trasach z dobrej lub bardzo dobrej strony.
W przypadku Australijczyka wszystko zależy więc od skoków - jeśli przez najbliższe lata nauczy się skakać, może jeszcze osiągać w kombinacji wyniki lepsze niż w biegach. Z drugiej jednak strony, proces szkolenia skoczka trwa lata i to w przypadku, gdy adeptami są dzieci.
Sim nie zraża się jednak i choć na razie oddał niewiele skoków, tylko na bardzo małych obiektach, ma już plan na kolejne lata. W sezonie 2012/2013 chce pojawić się na zawodach Pucharu Świata w kombinacji norweskiej co oznacza, że daje sobie zaledwie dwa lata na nauczenie się skakania na dużych obiektach. W 2013 planuje wystąpić w swojej nowej dyscyplinie na mistrzostwach świata w Val di Fiemme, a w kolejnym roku na igrzyskach w Soczi. W razie niepowodzenia Simowi zawsze pozostaje powrót do biegów.