Mowa oczywiście o Harrim Ollim oraz Jannie Ahonenie. W końcowej części eliminacji na "Rukatunturi" tradycyjnie swoje trzy grosze wtrącił wiatr. Pierwszy z zawodników był zmuszony oddać skok w najgorszym do tego momencie. Zawsze nieobliczalny Fin zupełnie zrezygnował z próby uzyskania jakiejkolwiek przyzwoitej odległości, spadając na 77 metr, co oczywiście nie dawało mu żadnych szans na występ w głównych zmaganiach. Po tym słynący z ekscentrycznego zachowania mieszkaniec Rovaniemi wyraził swoje niezadowolenie, pokazując środkowy palec w kierunku jury.
Reakcja Międzynarodowej Federacji Narciarskiej z Walterem Hoferem na czele była natychmiastowa. Władze FIS postanowiły surowo ukarać utalentowanego przedstawiciela gospodarzy za nieodpowiednie zachowanie. Olli dostał więc dyskwalifikację, a nawet zakaz startu w środowym konkursie na "Puijo" w Kuopio.
To z pewnością kolejna niesłuszna decyzja jury. Decyzja, niewątpliwie zbyt drastyczna i niesprawiedliwa. Przypomnijmy, że gesty dezaprobaty wyrażali także Gregor Schlierenzauer, a nie tak dawno, bo w piątek Słoweniec Jurij Tepes - syn asystenta dyrektora pucharowego cyklu. Jak wiadomo - nie zostali oni ukarani.
Wspomniany Ahonen - wciąż rywalizująca na różnych arenach legenda tej dyscypliny sportu mimo bardzo dobrego rezultatu, nie wystartuje w niedzielne popołudnie w zawodach w Ruce. Powodem absencji weterana, podobnie jak w przypadku Adama Małysza w finałowych zawodach letniego Grand Prix w niemieckim Klingenthal, był zbyt późny start.