- Myślałem, że wszystko jest już w porządku, ale nagle otrzymałem pismo od Brytyjskiej Federacji Narciarskiej, że mogę nie znaleźć się w składzie na mistrzostwa świata w Oslo. Problem polegał na tym, że nie było osoby, która oceniłaby mój poziom - wyjaśnia James Lambert. Tuż przed ostatecznym terminem przesyłania zgłoszeń na mistrzostwa 45-latek dowiedział się, że jego federacja faktycznie nie zgłosiła go do konkursów skoków. Decydujące ostatnie dni to niezliczone telefony w wykonaniu Lamberta i jego trenera Kennetha Braatena, niegdyś znanego kombinatora norweskiego, do Brytyjskiej Federacji Narciarskiej, Międzynarodowej Federacji Narciarskiej, a także organizatorów mistrzostw świata.
Ostatecznie udało się dojść do porozumienia - Anglik nie wystąpi w konkursach skoków, jednak czeka go start w kombinacji norweskiej. - Zgodziliśmy się, że tak będzie najlepiej. W skokach byłoby ryzyko, że odpadnę w kwalifikacjach. A tak zostaje mi kombinacja i występ w zawodach. Poza tym skoczkowie w tej dyscyplinie nie są tak mocni, więc szanse na lepszy wynik są większe. Moim celem jest się zaprezentować jak najlepiej, oddać stabilne, solidne skoki. Marzeniem jest pokonać jednego, lub dwóch rywali. Byłby to duży sukces dla Anglii. Myślę, że w kombinacji norweskiej powinno to być możliwe - powiedział Lambert.
Można przypuszczać, że 45-letni weteran wystąpi w obydwu konkursach skoków do kombinacji, jednak nie stanie na starcie biegów i każdorazowo zakończy udział w zawodach na ich półmetku.