Trwa zwycięski marsz "Morgiego", Stoch z kosmicznym rekordem i kolejnym "pudłem" w Courchevel!

Maciej Mikołajczyk 12 Sierpnia 2011, 19:53

W dalszym ciągu nie ma mocnych na Thomasa Morgensterna. Austriak nie zamierza zwalniać tempa i nadal kontynuuje swój zwycięski marsz. Tym razem lista zdobytych przez "Morgiego" skoczni poszerzyła się o nietypowy obiekt HS 132, czyli Tremplin Le Praz, znajdujący się we francuskim Courchevel. Podobnie jak przed tygodniem w Hinterzarten, tak i w piątek w Alpach najbliżej zatrzymania dominatora z Tyrolu byli Richard Freitag i Kamil Stoch. Przewaga będącego poza konkurencją Morgensterna nie była już taka duża, bo wspomniani rywale wyjątkowo wysoko zawiesili poprzeczkę.

Po pierwszej serii prowadził nawet Freitag, który poszybował na 129 metr. Niemiec miał niespełna trzy punkty przewagi nad podopiecznym Alexandra Pointnera (126,5m). Trzeci z wynikiem 126,5m był Stoch. Wymieniona "trójka" utrzymała czołowe pozycje, ale nie obyło się bez przetasowań. Nowy lider Polaków w finałowej próbie lądował niezwykle daleko, bo aż na 137 metrze, ustanawiając tym samym nowy rekord obiektu. Poprzedni wynosił bowiem 134,5m i należał do nieobecnych w tym roku - Gregora Schlierenzauera i Adama Małysza.

Reakcja jury po niesamowitym wyczynie Stocha była natychmiastowa. Organizatorzy zawodów belkę przed następnym skokiem obniżyli aż o trzy stopnie, co dawało z urzędu ponad dwadzieścia "oczek". Mimo zaledwie szóstej platformy startowej kibice do samego końca konkursu w Courchevel mogli emocjonować się wspaniałymi lotami. "Morgi" bez problemu wytrzymał presję, uzyskując 132m. O metr gorszy rezultat osiągnął najlepszy na półmetku - Richard Freitag. Jak się ostatecznie okazało - świetne, ale w pełni zasłużone noty za styl, jak i za znakomitą odległość zdecydowały, że na pogromcę mistrza świata z Oslo fani narciarstwa będą musieli jeszcze trochę poczekać. Być może imponująca passa Austriaka przerwana zostanie już za dwa dni w szwajcarskim Einsiedeln, gdzie LGP 2011 zainauguruje Simon Ammann.

Dalsze lokaty zajęli zawsze groźny Tom Hilde (125,5m/132,5m), Rosjanin Denis Korniłow (132m/131m) oraz rewelacyjny Japończyk Taku Takeuchi, któremu zmierzono 128m i 129m. Kolejne pozycje przypadły bardzo młodym i obiecującym skoczkom - siódmy był Maciej Kot (131m/126,5m), ósmy - Andreas Wank (130m/128m), zaś dziewiąty - bułgarski rodzynek Vladimir Zografski (124m/127m).

Za jedną z największych sensacji z pewnością można uznać postawę Mackenzie Boyd-Clowesa. Dominujący w Pucharze FIS Kanadyjczyk ma za sobą niezwykle udany występ w zmaganiach najwyższej rangi. Reprezentant Kraju Klonowego Liścia zajął w Courchevel dwunaste miejsce po dwóch naprawdę doskonałych próbach (128,5m/120,5m). To bez wątpienia największy sukces olimpijczyka z Vancouver w jego dotychczasowej karierze. Pierwsze punkty do klasyfikacji łącznej cyklu wywalczyli też Noriaki Kasai, czy przedstawiciel gospodarzy Emmanuel Chedal. Rozczarowali z kolei - 33. Shohei Tochimoto (109m), dopiero 38. Paweł Karelin (112,5m) i zamykający tabelę z pięćdziesięcioma nazwiskami Matti Hautamaeki (103m).

Dla uzupełnienia należy podać miejsca pozostałych biało-czerwonych. Dziewięć punktów za dwudziestą drugą notę otrzymał Piotr Żyła (123m/116,5m). Po piątkowym konkursie swoich kont nie zdołali wzbogacić 31. Krzysztof Miętus (114m) i najsłabszy w naszej drużynie Dawid Kubacki (115m).

Klasyfikacja Pucharu Narodów:

Kibicuj polskim skoczkom w Pilocie WP (link sponsorowany)