Sportowiec prowadził auto mając we krwi 1,6 promila alkoholu, co oznacza, że pierwsze komentarze mówiące, iż Paweł Karelin był trzeźwy, niestety nie były prawdziwe. Policyjne dochodzenie mające na celu ostatecznie rozwiązanie sprawy tragicznego wypadku nie jest jeszcze zakończone, jednak wiadomo już, że nie została potwierdzona informacja, która pojawiła się w mediach dzień po śmierci Karelina, jakoby powodem wypadku było pęknięcie opony w samochodzie, po którym kierowca stracił kontrolę nad autem. W pojeździe nie zadziałały poduszki powietrzne, jednak uderzenie samochodu w stojącą na poboczu ciężarówkę było niestety spowodowane najprawdopodobniej nietrzeźwością skoczka.
Policja przyznała również, że Karelin prowadził auto po pijanemu już w sierpniu, jednak informacja ta nie przedostała się wówczas do mediów. Skoczek stracił wówczas prawo jazdy, a następnie otrzymał tymczasowe ważne tylko do 29 października. Kilkanaście dni przed tym terminem miał jednak miejsce tragiczny wypadek.
Również dopiero teraz na jaw wyszło, że na tej samej drodze, na której zginął, Paweł Karelin już raz uczestniczył w wypadku samochodowym. W 1992 roku miał wówczas dwa lata, gdy przeżył na niej karambol, w którym zginęło pięć osób, w tym jego ojciec. Po dziewiętnastu latach droga z Niżnego Nowogrodu do Ufy ponownie okazała się feralna.
Kilka dni po śmierci Karelina w mediach pojawiły się informacje, że jego trener Aleksander Swiatow trafił do szpitala. Szkoleniowiec doznał ataku serca właśnie w trakcie pogrzebu swojego skoczka. Na szczęście stan Swiatowa jest już dobry.