Za Therese Johaug okres przygotowań do nowego sezonu - ostatnie zgrupowanie miało miejsce we włoskim Val Senales. Norweżka znaczną uwagę poświęciła sprintom - o ile na długich dystansach jest bardzo mocna, o tyle na najkrótszych jak na razie nie odnosiła żadnych sukcesów. W nowym sezonie ma się to zmienić. - Bez wątpienia moim głównym celem na ten sezon jest Tour de Ski. Latem pracowałam nad poprawieniem mojej techniki biegu, a także nad sprintami, mam nadzieję, że to wszystko pomoże mi się rozwinąć jako biegaczce. Wiem, że moim atutem jest ostatni etap i podbieg pod Alpe Cermis. Nie mogę jednak ufać tylko moim silnym stronom, wcześniej w Tourze są dwa sprinty, a ja w nich nie jestem taka mocna, więc trening tej konkurencji był dla mnie latem ważny - mówi Johaug.
Kogo norweska narciarka uważa za najgroźniejszą rywalkę? Johaug unika wskazania konkretnych nazwisk. - Spodziewam się zaciętej walki zarówno z dziewczynami z reprezentacji Norwegii, które są bardzo mocne, jak i z biegaczkami z innych krajów, które też przecież ciężko trenowały. To będzie trudna zima. Nie ukrywam, że do każdego biegu podejdę z myślą o zwycięstwie. Wiem jednak, że to nie jest możliwe żeby stale wygrywać, jestem realistką. Będę bardzo zadowolona, jeśli ustabilizuję moją formę i będę w czołowej piątce.
Ostatniej zimy Johaug została w Oslo dwukrotną mistrzynią świata, w Tour de Ski była druga, a w Pucharze Świata czwarta, dzięki czemu była jedną ze zdecydowanie najlepszych biegaczek. Mimo to Norweżka przynajmniej w mediach unika wypowiedzi sugerujących, że w nowym sezonie liczy na pokaźną ilość trofeów. - Nie wydaje mi się, żeby wielu ludzi miało jakieś oczekiwania wobec mnie. Rok temu wygrałam swój pierwszy bieg w Pucharze Świata, chciałabym mieć więc teraz więcej zwycięstw. Nie myślę jednak o zwycięstwie w klasyfikacji generalnej cyklu. Chcę biegać jak najszybciej, wtedy da się wygrać, a ja już udowadniałam, że to potrafię. Cieszę się, że uniknęłam kontuzji i chorób, więc wszystko jest możliwe.