- To był nieudany start - nie ukrywa Alexander Stoeckl. - Moi zawodnicy skakali gorzej niż wcześniej na treningach. Byli zbyt nerwowi. Oczywiście jestem więc rozczarowany. Warunki nie były może zbyt dobre, ale i tak powinno być lepiej. Wydaje mi się jednak, że nerwy udzieliły się nie tylko nam - w konkursie drużynowym zdarzały się upadki, a nie było ich wcześniej na treningach.
Austriacki trener ma niełatwe zadanie - stanowisko trenera Norwegów przejął po słynnym Mice Kojonkoskim, który kilka lat temu doprowadził norweskich skoczków do wielkich sukcesów. Początki pracy Stoeckla wskazują, że przynajmniej na razie odmłodzonej kadrze będzie trudno o powtórzenie tamtych wyników. - Przed nami konkursy w Lillehammer. Jest kilka dni do rozpoczęcia treningów i kwalifikacji. Oczywiście trudno jest ćwiczyć gdy nie wiadomo do końca co w tej chwili idzie źle. Ale zawodnicy są doświadczeni i to już nie pierwsza taka sytuacja w ich karierach - kończy austriacki szkoleniowiec.