Po inauguracji w Sjusjoen i turnieju Ruka Tripple w Kuusamo przyszedł czas na kolejne zawody Pucharu Świata. Tym razem cykl zawitał do niemieckiego Duesseldorfu, którego konsekwentnie szerokim łukiem omija zawsze Justyna Kowalczyk. Nie inaczej było i w tym roku. Liderka polskiej drużyny postanowiła zrezygnować z pucharowych startów w ten weekend i poświęcić czas na treningi i lepsze przygotowanie do dalszej części sezonu. Na podobny manewr zdecydowały się także jej najgroźniejsze rywalki na czele z rewelacyjną Marit Bjoergen, Therese Johaug, czy Szwedką Charlotte Kalla. Lista nieobecnych czołowych narciarek jest jednak znacznie dłuższa, a imprezę w Duesseldorfie coraz bardziej porównywać można do także niezbyt mocno obsadzonych konkursów skoków w Japonii.
Przyczyną wielu absencji jest dość specyficzna trasa - jedna z najkrótszych i najbardziej krętych w Europie. Licząca zaledwie dziewięćset metrów pętla jest niezwykle płaska, a co za tym idzie mało wymagająca. Organizatorzy zawodów co roku mają problem ze zbyt wysokimi temperaturami, ale dzięki kosztownej operacji produkowania śniegu o odwołaniu zmagań mowy być nie może. 3-4 grudnia PŚ do naszych zachodnich sąsiadów zawitał już po raz dziesiąty.
Wśród pań zgodnie z przewidywaniami wygrała Kikkan Randall. Znakomita Amerykanka dopiero po raz czwarty w swojej karierze sięgnęła po triumf w zmaganiach tej rangi. Wcześniej sprinterka z USA zwyciężała w Rybińsku, Drammen oraz Libercu. Randall dzięki wywalczeniu stu "oczek" awansowała na piąte miejsce w klasyfikacji generalnej, wyprzedzając tym samym wspomnianą Kowalczyk. Jako druga linię mety pokonała Rosjanka Natalia Matwiejewa, zaś pierwsze w historii podium niespodziewanie wywalczyła Laurien Van der Graaf. Zupełnie nieznana Szwajcarka w swoich dotychczasowych trzynastu startach ani razu nie znalazła się w czołowej "10". Skład finału uzupełniły Kanadyjka Chandra Crawford, Hanna Brodin i najlepsza w kwalifikacjach - Riikka Sarasoja-Lilja. Szóste miejsce tej ostatniej to wynik pechowego upadku po niefortunnym kontakcie jej "desek" z wyżej sklasyfikowaną Szwedką. Do sensacyjnych rozstrzygnięć niewątpliwie zaliczyć można odległe lokaty Idy Ingemarsdotter, czy Kateriny Smutnej, które nie zdołały przebrnąć eliminacji. Ich los podzieliła też jedyna z Polek - Agnieszka Szymańczak.
W rywalizacji mężczyzn z jedenastego już zwycięstwa cieszyć się mógł Ola Vigen Hattestad. Mistrz świata z 2009 roku dwie pętle pokonał w czasie 2:57,5. W ślady Matwiejewej poszedł Aleksiej Pietukhow, który do utytułowanego Wikinga stracił naprawdę niewiele. Na "pudle" stanął jeszcze Paal Golberg. Następne lokaty przypadły w udziale Anssi Pentsinenowi, najlepszemu w Laponii - Teodorowi Petersenowi oraz Włochowi Federico Pellegrinowi. Rozczarowali za to Renato Pasini, Jesper Modin, a nawet John Kristian Dahl. Na słowa pochwały zasługują z kolei Szwajcarzy. Oprócz sukcesu rewelacyjnej Laurien Van der Graaf również panowanie z Kraju Helwetów pozytywnie zaskoczyli kibiców. Zarówno Martin Jaeger, jak i jego rodacy - Joeri Kindschi oraz Eligius Tambornino zameldowali się w czołowej "12". W zawodach wzięło udział dwóch reprezentantów Polski - na pięćdziesiątym trzecim miejscu znalazł się Maciej Staręga, zaś 21-letni Łukasz Gazurek odnotował dopiero sześćdziesiąty dziewiąty czas.
Na niedzielę w Duesseldorfie zaplanowano sprinty drużynowe.
Wyniki finału pań:
M | Zawodniczka | Kraj | Czas |
---|---|---|---|
1 | Kikkan Randall | USA | 1:44,6 |
2 | Natalia Matwiejewa | Rosja | +0,4s |
3 | Laurien Van der Graaf | Szwajcaria | +1,0 |
4 | Chandra Crawford | Kanada | +1,2 |
5 | Hanna Brodin | Szwecja | +1,9 |
6 | Riikka Sarasoja-Lilja | Finlandia | +14,4 |
Wyniki finału panów:
M | Zawodnik | Kraj | Czas |
---|---|---|---|
1 | Ola Vigen Hattestad | Norwegia | 2:57,5 |
2 | Aleksiej Pietukhow | Rosja | +0,1 |
3 | Paal Golberg | Norwegia | +0,1 |
4 | Anssi Pentsinen | Finlandia | +1,6 |
5 | Teodor Peterson | Szwecja | +2,3 |
6 | Federico Pellegrino | Włochy | +7,4 |