Dziennikarz Eurosportu Kacper Merk nie krył zdziwienia, kiedy po niedzielnym (24.11) konkursie PŚ w Lillehammer rozmawiał z Kamilem Stochem. Skoczek z Zębu zajął 28. miejsce (więcej TUTAJ) i zdobył pierwsze punkty PŚ w sezonie, ale co najciekawsze z jego ust nie padło nawet jedno słowo krytyki.
- Jest OK. Wiadomo, szału nie ma, ale jakiś krok naprzód i myślę, że właśnie trzeba szukać pozytywów, a nie cały czas się biczować. Został w Polsce ten "stary" Kamil - powiedział trzykrotny mistrz olimpijski.
- Już w piątek mówiłem, że z każdym dniem będę czuć się coraz lepiej i z każdym skokiem będę bardziej swobodny. I tak też było. Ten ostatni skok był najbardziej swobodny, ale tak naprawdę cały czas nad czymś pracujemy. Patrzymy, gdzie jest błąd i staramy się go wyeliminować - dodał.
ZOBACZ WIDEO: Aż trudno uwierzyć, że ma 41 lat. Była gwiazda wciąż w formie
Podczas rozmowy przez moment zrobiło się groźnie, kiedy padło... "w plecach coś strzyknęło", ale na szczęście skończyło się tylko na strachu.
- Pierwszy skok był tak spóźniony, że aż mi w plecach coś strzyknęło. Do tego później podszedłem za bardzo pasywnie. Na kolejne zawody (PŚ w Ruce w dniach 30.11-01.12) będę mógł jechać z większą rezerwą. Mam punkty w klasyfikacji generalnej i nie będę startować na samym początku, tylko pojadę z dalszym numerem. To jest zawsze, cytując klasyka, plus dodatni - podsumował z humorem 37-letni Stoch.