- Wszystko układa się tak samo jak w poprzednich latach. Różnica jest jednak taka, że ludzie pewnie chcieliby moich zwycięstw od początku. A ja jestem normalnym człowiekiem, który potrzebuje czasu, żeby się rozkręcić. Przychodzą gorsze i lepsze dni, pojawiają się złe zagrania taktyczne, czy problemy ze sprzętem. Ale ja znam siebie znakomicie i wiem jak się czuję. Inna sprawa, że teraz jedna nacja postanowiła zdominować biegi i zawodników z innych krajów odbiera się jako słabych - powiedziała Kowalczyk w rozmowie z Przeglądem Sportowym.
Zwycięstwo Polki na 10 km było dopiero drugim przełamaniem norweskiej dominacji w Pucharze Świata. Dodajmy jednak, że na Słowenię nie przyjechała chora liderka PŚ - Marit Bjoergen. Ale to przecież nie jest nasz problem.
Źródło: Przegląd Sportowy.