- Konkurs w Wiśle w ogóle nie powinien się odbyć, bo warunki były fatalne. Miejsce poza podium mnie nie zmartwiło, gdyż skoki oddałem lepsze, niż mogłyby wskazywać na to wyniki. Zapomnijmy o tych zawodach, ponieważ teraz czas na mistrzostwa świata - powiedział Adam Małysz w rozmowie z Polską The Times.
Najlepszy polski skoczek nie chce rozwodzić się nad konkretnymi lokatami, które może zająć w Libercu. - Jestem dużym optymistą, ale nie będę obiecywał konkretnych miejsc. Mogę tylko dać słowo, że w każdym z konkursów będę walczył o jak najwyższą lokatę. Co z tego wyjdzie, zobaczymy. Skoki są nieprzewidywalne, czasem wystarczy podmuch wiatru, by zająć kilka lokat wyżej albo niżej - dodał.
Obiekt, na którym będą rozgrywane konkursy, nie jest zbyt dobrze znany zawodnikom. - W ogóle te mistrzostwa zapowiadają się trochę jak czeski film, czyli nikt nic nie wie. Może poza tym, że musimy nieco okroić ekipę, bo organizatorzy przysłali informację, że z kadrą może się pojawić niewiele osób. Dostaniemy też jedną szatnię, chociaż chcieliśmy dwie. Ponadto słyszałem, że do dyspozycji kadry będzie tylko jeden samochód... Jednak spokojnie, jakoś damy sobie z tym radę. Przeciwności są po to, żeby je pokonać - stwierdził lider polskiej ekipy.
Przypomnijmy, że oprócz Adama Małysza, trener Łukasz Kruczek powołał na mistrzostwa świata pięciu innych zawodników: Stefana Hulę, Macieja Kota, Łukasza Rutkowskiego, Kamila Stocha oraz Rafała Śliża.
Indywidualny konkurs na średniej skoczni odbędzie się w sobotę 21 lutego. Sześć dni później zawodnicy przeniosą się na duży obiekt, natomiast na 28 lutego zaplanowano zawody drużynowe.