Justyna Kowalczyk: Puchar Świata nie w tym sezonie

Trener Aleksander Wieretielny zapowiedział, że chce w dalszym ciągu pracować z Justyną Kowalczyk. Zawodniczka przyznała, że wszystko, co osiągnęła zawdzięcza urodzonemu w Kazachstanie szkoleniowcowi. - Dziękuję trenerze! - to pierwsza myśl biegaczki na mecie "złotego" biegu.

W tym artykule dowiesz się o:

- Zawdzięczam mu to, że po dyskwalifikacji za doping nie załamałam się. Że zdobyłam medal olimpijski. Że wcześniej wywalczyłam cztery tytuły mistrzyni świata do lat 23. Trener traktuje mnie jak człowieka i sam jest bardzo dobrym człowiekiem. Zawsze bierze pod uwagę moje zdanie, ale wyboru dokonuje sam. Dzięki temu, że mi ufa, jakoś żyję z tym moim morderczym treningiem. Nie wyobrażam sobie współpracy z nikim innym - zapewniła Justyna Kowalczy w rozmowie z Gazetą Wyborczą.

Złota medalistka przyznała, że przed startem bardzo się stresowała. - Serwismeni dostali rano opieprz, trener też dostał. A potem się jeszcze pobeczałam. Znaczy: wszystko było w porządku [śmiech]. A wkurzyłam się na nich, bo moim zdaniem za późno wyszli na trasę szykować mi narty. Teraz mogę przyznać, że spisali się świetnie. Nartki jechały znakomicie, na zjazdach mogłam odpoczywać, a na podbiegach klasykiem trzymały się torów - powiedziała Kowalczyk.

Biegaczka zajmuje trzecie miejsce w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata. Czy teraz przypuści atak na pierwszą pozycję? - Na pewno nie w tym sezonie. Tej zimy celem numer jeden był Liberec. W PŚ jestem na razie trzecia, ale czwarta Kuitunen nie zostawi mi tego miejsca za ładny uśmiech. Mam nad nią tylko kilkadziesiąt punktów przewagi i osiem biegów do końca. Do liderki, Saarinen, tracę 109 punktów, a ona jest w formie. Wiceliderce Petrze Majdic zostały trzy sprinty klasykiem, a ona jest w nich niezwyciężona. O pierwszym czy drugim miejscu nie mam więc co marzyć. Powalczę o małą Kryształową Kulę na dystansach - przyznała Kowalczyk, która w tej klasyfikacji jest liderką.

Komentarze (0)