Lekarz wspomina dramat Justyny Kowalczyk na IO. "Wyglądało to tragicznie. Jakby ktoś ją zastrzelił"

Getty Images / Chung Sung-Jun / Na zdjęciu: Justyna Kowalczyk
Getty Images / Chung Sung-Jun / Na zdjęciu: Justyna Kowalczyk

Dramatycznych scen doświadczyła Justyna Kowalczyk na IO w Turynie. Polka najpierw zemdlała, a potem się podniosła i zdobyła brąz. Po osiągniętym sukcesie odpłaciła się tym, którzy przestali w nią wierzyć. Padły mocne słowa z jej strony.

W tym artykule dowiesz się o:

W Turynie na IO Justyna Kowalczyk odniosła pierwszy wielki sukces w swojej karierze. Wola walki i wytrzymałość, jej wizytówki w kolejnych latach, przyniosły brąz w biegu na 30 kilometrów. Sukces rodził się w dużych bólach, po zasłabnięciu w biegu na 10 km mało kto w nią wierzył.

Po latach tę historię - w serwisie "sport.pl" - wspomina Robert Śmigielski, szef polskiej misji medycznej na igrzyskach olimpijskich w 2006 roku.

- Byłem na trasie i przez krótkofalówkę usłyszałem trenera Wierietielnego krzyczącego "Doktorze! Doktorze! Justysia zemdlała!". Susami przez śnieg pobiegłem do tego miejsca. Wyglądało to tragicznie. Nagle upadła twarzą w śnieg i leżała bez ruchu - opowiada Śmigielski w rozmowie z portalem.

ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Mistrz olimpijski jest strażakiem. Zbigniew Bródka opowiedział o pracy w czasach zarazy

- Jak Justynę przywiozło pogotowie, to ona miała rozpiętą koszulkę, była prawie do pasa obnażona. To była sytuacja bardzo niekomfortowa - dodaje.

Po biegu na 10 km Kowalczyk została skreślona, skazana na niepowodzenie. Wszyscy się od niej odwrócili, w tych trudnych momentach została sama. Były nawet sygnały o tym, żeby wycofać Polkę z biegu na 30 km, ale ostatecznie Śmigielski postawił się i nie zdecydował się na taki krok. Wziął na siebie ogromną odpowiedzialność, co okazało się strzałem w dziesiątkę.

W biegu na 30 km Kowalczyk pokazała klasę. Zdobyła brąz po niesamowitej walce. Wygrała Katerina Neumannova, a drugie miejsce wywalczyła Julija Czepałowa. Dekoracja odbyła się dzień później, w niej wzięli także udział działacze, którzy chcieli wycofać ją z biegu. Dziękowali, gratulowali. Kowalczyk nie szczędziła ostrych słów, bo wiedziała o ich wcześniejszych zamiarach.

- Po swoim upadku Justyna powiedziała mi "Doktorze, ja chcę startować, a oni wszyscy mówią, że nie". Wiedziała, że były naciski na trenera i na mnie, żeby została wycofana. Dowiedziała się, że bardzo chciał tego prezes Nurowski. I jak na dekoracji medalowej ruszył z gratulacjami i przytulaniem się, to syknęła "Spier..." - przyznaje Robert Śmigielski.

Zobacz także:
Piłka nożna. Robert Lewandowski wychwalany. "To najlepszy napastnik na świecie"
Transfery. Media: Michał Karbownik na celowniku Tottehnamu! Wielkie pieniądze na stole

Źródło artykułu: