Od Yamady do Schlierenzauera cz.7 (ost.)

Kolejny i niezwykle emocjonujący sezon skoków narciarskich, w którym nie zabrakło mistrzostw świata w czeskim Libercu przeszedł już dawno do historii. Warto więc podsumować ostatnią edycję tego pucharowego cyklu, w której podobnie jak przed rokiem najwięcej punktów zdobyli Austriacy. Tym razem przyszedł już czas aby zająć się najlepszymi zawodnikami minionej zimy.

W tym artykule dowiesz się o:

11. Andreas Kuettel (1979 - Szwajcaria). Liczba punktów: 561

Kuettel swoją wysoką pozycję w klasyfikacji generalnej zawdzięcza przede wszystkim niezwykle stabilnej formie, która jednak nie pozwoliła mu stanąć na podium. Zaczął od dobrego startu w Kuusamo, gdzie zarówno on jak i jego kolega z drużyny - Simon Ammann wspaniale zainaugurowali kolejną zimę. Na obiekcie „Rukatunturi” sklasyfikowany został na siódmej pozycji. Po dobrym występie w Finlandii reprezentant Kraju Helwetów nieco rozczarował swoich kibiców jak i trenera, bo coraz częściej plasował się w drugiej dziesiątce. Mieszkaniec Einsiedeln świetny start zanotował w Niemczech, gdzie w lutym był czwarty w Willingen, a oczko niżej "wylądował" na Vogtland Arena w Klingenthal. Nieźle zaprezentował się również na Wielkiej Krokwi w Zakopanem (9. i 10. lokata). Mimo przeciętnego jak dla niego miejsca w punktacji łącznej Pucharu Świata Kuettel z tego sezonu może być zadowolony jak mało kto. Powód? Złoty medal mistrzostw globu w jednoseryjnych zawodach na dużej skoczni Jested (HS 134). Złośliwi twierdzą, że wpływ na wyniki zmagań miał niezbyt silny wiatr, ale za to często zmieniający swój kierunek. Ale już od dawna wiadomo, że szczęście sprzyja lepszym…

10. Anders Bardal (1982 - Norwegia). Liczba punktów: 598

W ubiegłej edycji pucharowej karuzeli nieoczekiwanie numer dwa w norweskim zespole. Bardal swoją świetną zdobycz punktową zawdzięcza przede wszystkim znakomitym początkiem sezonu w Skandynawii, gdzie zakończył rywalizację odpowiednio na piątej, czwartej i czternastej pozycji. Następnie przyszedł czas na jego przeciętne występy we Włoszech i Szwajcarii, a także dwie wpadki i słaby start w prestiżowym Turnieju Czterech Skoczni. W ostatniej części minionej zimy powrócił jednak do swojej wysokiej formy, ale miał problemy z jej ustabilizowaniem. Mimo to miejsca na podium się nie doczekał, a tuż za czołową trójką po raz kolejny znalazł się w słoweńskiej Planicy.

9. Martin Koch (1982 - Austria). Liczba punktów: 601

Austriacki zawodnik pokazał, że już na stałe zadomowił się w ścisłej światowej czołówce. Koch zaczął jednak nierówno i w sumie, co drugi start był w czubie tabeli. Mieszkaniec Villach potwierdził również, że nie przypadkowo uznawany jest za jednego z najlepszych specjalistów od mamutów. Swoje jedyne „pudło” w ostatniej edycji PŚ zaliczył właśnie na obiekcie K-185 w Bad Mitterndorf. Blisko powtórzenia tego osiągnięcia był również w drugim konkursie rozegranym w tej miejscowości, ale ostatecznie zajął tam piąte miejsce. Ponadto oczko wyżej sklasyfikowany został w Vikersund (HS 207). Podopieczny Alexandra Pointnera ma dużą szansę, aby wzbogacić swoje konto sukcesów, a tych jak i czasu mu z pewnością nie brakuje. Ciekawe, co powie na to, kiedy loty zostaną włączone do programu igrzysk olimpijskich, bo raczej nikt nie powinien mieć wątpliwości, że do tego dojdzie. Należy postawić jednak pytanie, czy zdoła pójść w ślady japońskich samurajów.

8. Anders Jacobsen (1985- Norwegia). Liczba punktów: 661

Zanim znalazł się w reprezentacji pracował jako hydraulik. Trzeba przyznać, że Mika Kojonkoski miał nosa, wybierając go do kadry na obozie w Lillehammer w 2006 roku. Mimo wszystko rozpoczął źle, bo od 32. pozycji na "Rukatunturi". Później było już o niebo lepiej (3. i 8. w Trondheim, 10. W Pragelato). Turniej Czterech Skoczni zakończył ostatecznie na szóstym miejscu, co nie jest w stu procentach granicą jego możliwości. Przekonał nas, o tym dwa sezony temu, gdy wygrał 55. edycję niemiecko-austriackiej imprezy. Na podium stanął jeszcze w lutym tuż przed niezwykle ważnymi startami w Libercu. Nie brakowało mu drobnych wpadek takich jak 34. lokata na Puijo w Kuopio.

7. Thomas Morgenstern (1986 - Austria). Liczba punktów: 795

Po zdobyciu przez niego tytułu mistrza olimpijskiego w Turynie, a później Kryształowej Kuli Austriak nieco spuścił z tonu, co nie oznacza, że nie utrzymał się w światowej czołówce. W ubiegłym sezonie najwyżej sklasyfikowany, bo na drugim miejscu został w kanadyjskim Whistler, gdzie w 2010 roku bronić będzie złotego medalu najważniejszej sportowej imprezy i w bardzo słabo obsadzonych zawodach w japońskiej miejscowości Sapporo. Poza tym dobre starty zanotował na początku pucharowej karuzeli, plasując się trzykrotnie w czołowej szóstce. Najgorzej jednak poszło mu w ostatniej części zimy, kiedy to szczęśliwie kwalifikował się do finałowej serii. Podopieczny Pointnera między innymi specjalnie nie pojawił się pod Giewontem, aby jak najlepiej przygotować się do walki o cenne krążki w Libercu. Ale tam podobnie jak cyklu Waltera Hofera spisał się przeciętnie, lądując odpowiednio na ósmej i dziesiątej pozycji. Na otarcie łez znalazł się w składzie drużyny, która okazała się bezkonkurencyjna w zmaganiach zespołowych. Czy popularny "Morgi" będzie wstanie w Vancouver powtórzyć sukces z Włoch, a pod "Letalnicą" ponownie cieszyć się z miana dominatora zimowego szaleństwa? Ciężko powiedzieć, choć raczej się na to nie zanosi. Tym bardziej, iż młody mieszkaniec Lieserbrucke występy w tegorocznej edycji Letniej Grand Prix do udanych zaliczyć z pewnością nie może.

6. Martin Schmitt (1978 - Niemcy). Liczba punktów: 829

Największa rewelacja sezonu. Schmitt po kilku sezonach słabszych rezultatów we wspaniałym stylu powrócił na pierwszą stronę tabeli. Mimo falstartu, jaki niewątpliwie zaliczył w Skandynawii został jedną z najbardziej pozytywnych postaci minionej zimy. Niemiec na "pudle" był w Zakopanem i Insbrucku, a bardzo często "lądował" tuż za czołową trójką. Efekt znakomitych startów reprezentanta naszych zachodnich sąsiadów to czwarta lokata w końcowej klasyfikacji prestiżowego Turnieju Czterech Skoczni, ale przede wszystkim srebrny medal mistrzostw świata na dużym obiekcie. Trzeba przyznać, że wielki "comeback" tego utytułowanego sportowca zrobił niesamowite wrażenie, a co najważniejsze - odrodził skoki za granicą naszego kraju, które w ostatnim czasie przeżywały tam niemały kryzys.

5.Dimitry Vassiliev (1979 - Rosja). Liczba punktów: 845

Niezwykle solidna i równa zima w wykonaniu Rosjanina – czwarty w cyklu nordyckim, piąty w niemiecko-austriackiej imprezie i punktacji łącznej pucharowej karuzeli, a siódmy i dziesiąty w Libercu. Najbardziej widoczny był w końcówce sezonu, kiedy to czterokrotnie zajmował miejsce na podium. Średnia liczba jego oczek do klasyfikacji generalnej zmagań na białym puchu wynosi aż 35. Niewątpliwie mimo wieku - najlepszy rok w wykonaniu doświadczonego lidera ekipy Wolfganga Steierta.

4. Harri Olli (1985 - Finlandia). Liczba punktów: 974

Młody, obiecujący, ale przede wszystkim niezwykle nieprawdopodobnie nieobliczalny fiński zawodnik. Mimo iż nie wziął udziału we wszystkich konkursach (opuścił aż sześć zawodów), to zgromadził imponującą liczbę punktów i ani razu nie został sklasyfikowany poza czołową "30". W sumie na "pudle" był pięć razy, z czego aż trzy na jego najwyższym stopniu. Olli zwyciężył w Lillehammer, a w imponującym stylu wygrał rywalizację na dwóch "mamutach" - w niemieckim Oberstdorfie, kiedy to ustanowił znakomity rekord skoczni, lądując aż na 225,5m i w finałowe zmagania w Planicy. Podsumowując - talentu, lat i wieku mu z pewnością nie brakuje, ale jego największą piętą achillesową jest psychika, co doskonale pokazał nam w Czechach, kiedy to prowadził z bezpieczną przewagą po pierwszej serii, żeby w drugiej odsłonie zaprzepaścić sobie szansę na jakikolwiek medal. Wszystko jednak idzie w dobrym kierunku, bo problemy z alkoholem, późne powroty do hotelu, czy co najmniej nieodpowiednie zachowanie reprezentant Kraju Tysiąca Jezior ma już za sobą. Z załapaniem się do podstawowego składu Suomi nie powinien mieć żadnych kłopotów.

3. Wolfgang Loitzl (1980 - Austria). Liczba punktów: 1396

Zupełne przeciwieństwo wyżej omawianego skoczka. Austriak nie tylko zaprezentował stabilną formę przez całą zimę, ale także poczynił ogromne postępy w lataniu na największych obiektach świata, a co najważniejsze - zaczął osiągać indywidualne sukcesy, bo tych w drużynie ma po uszy. Cztery zwycięstwa w PŚ, trzecia pozycja w klasyfikacji generalnej cyklu, dwa złote medale MŚ, w tym jeden w zespole oraz triumf w Turnieju Czterech Skoczni składają się na wspaniały bilans startów doświadczonego Loitzla. Warto również zaznaczyć przy tym, że "Wolfi" jak wołają na niego koledzy uznawany jest za jednego z najlepszych stylistów skoków, co oczywiście obrazują wysokie noty, jakie niezwykle często dostaje od sędziów. Miejsce w pierwszej czwórce Pointnera ma jak w banku, a także i cenne krążki w Kanadzie nie są poza jego zasięgiem.

2. Simon Ammann (1981 - Szwajcaria). Liczba punktów: 1776

Słynny "Harry Potter" w znakomitym stylu zaczarował świat skoków na początku minionego sezonu. Do niemieckiego Oberstdorfu wygrywał jak chciał i kiedy chciał. Był liderem TCS i PŚ. Po drodze zwyciężał w Kuusamo, Trondheim, Pragelato, a nawet w Engelbergu. Potem jednak szwajcarski zegar zepsuł się, choć nie do końca. Dwukrotny mistrz olimpijski z Salt Lake City choć nie triumfował już w żadnych zawodach, to cały czas utrzymywał się w ścisłej czołówce, co pozwoliło mu na bezpieczną przewagę nad trzecim w punktacji łącznej – Loitzlem. Reprezentant Kraju Helwetów również świetnie rozpoczął tegoroczną edycję Letniej Grand Prix, w której raczej pierwszego miejsca w klasyfikacji generalnej już nie odda, ale jak będzie zimą? O tym przekonamy się dopiero w marcu. Jedno jednak jest pewne - w jego imponującym dorobku, w którym ma między innymi złote medale IO i MŚ brakuje tylko Kryształowej Kuli, a dla bardziej upartych również tytułu najlepszego lotnika i końcowego zwycięstwa w niemiecko-austriackiej imprezie. Czy dołoży jeszcze jakieś puzzle do brakującej układanki? Jak na razie nic nie stoi ku temu na przeszkodzie.

1. Gregor Schlierenzauer (1990 - Austria). Liczba punktów: 2083

Zachwycać się nad jego postawą ani też wypisywać jego osiągnięć nie mam zamiaru, a przede wszystkim czasu. Austriak godnie zastąpił w tym sezonie swojego rodaka - Thomasa Morgensterna. Dokonał niemal wszystkiego, o czym każdy skoczek mógłby pomarzyć. Zdominował cykl Pucharu Światu, uzyskując w nim aż 2083 punkty, co jest od tej pory najlepszym wynikiem w historii tego sportu. Poza tym pobił fantastyczny rekord Fina Janne Ahonena w ilości wygranych konkursów podczas jednej zimy. Poza tym jego łupem padł także Turniej Nordycki, czy tytuł najlepszego lotnika (był pierwszy w specjalnej klasyfikacji), a po drodze do osiągnięcia tych nieprawdopodobnych rzeczy niejednokrotnie ustanawiał nowe rekordy różnych obiektów. Ponadto triumfował w zawodach najwyższej rangi aż sześć razy z rzędu, a przed inauguracją w Kuusamo zajął pierwsze miejsce w klasyfikacji generalnej igelitowych rozgrywek. Podium w prestiżowym Turnieju Czterech Skoczni na tle jego wyników może i nie prezentuje się zbyt okazale, ale z pewnością jest to nie lada wyczyn. Popularny "Schlieri" jedyne na co może narzekać, to pechowy start na MŚ. Austriakowi zabrakło niewątpliwie szczęścia w czeskim Libercu, choć złoty krążek ze zmagań zespołowych przywiózł do domu. Pozostaje tylko pytanie, czy jest to zadatek na kolejnego zawodnika wszech czasów pokroju Adama Małysza, Mattiego Nykaenena, czy wspomnianego wcześniej Ahonena. Nie da się ukryć, że jak na swój wiek osiągnął wręcz kosmicznie dużo. Ciekawe, czy będzie w stanie przynajmniej trochę zbliżyć się do tego w najbliższym olimpijskim sezonie.

Źródło artykułu: