Cały system musi zostać jeszcze dopracowany - rozmowa z Maciejem Kotem, polskim skoczkiem

Maciej Kot, syn fizjoterapeuty naszej kadry to jedna z największych nadziei polskich skoków narciarskich w najbliższym czasie. Urodził się w 1991 roku w Limanowie, ale mieszka w Zakopanem, gdzie reprezentuje klub Start Krokiew. Do jego największych sukcesów zaliczyć można między innymi tytuł wicemistrza świata juniorów, czy wygraną w Letnim Pucharze Kontynentalnym w słoweńskiej miejscowości Kranj (2008). W zmaganiach najwyższej rangi na białym puchu zadebiutował w minionym sezonie podczas drużynowego konkursu w fińskim Lahti. "Maniek", bo tak wołają na niego przyjaciele zgodził się specjalnie dla portalu SportoweFakty.pl opowiedzieć o przygotowaniach do Igrzysk, nowych zasadach oceniania skoków, czy wielkim powrocie do rywalizacji Janne Ahonena.

W tym artykule dowiesz się o:

Maciej Mikołajczyk: Wielkimi krokami zbliża się sezon olimpijski. Czy jakoś specjalnie przygotowujesz się do niego? Nad czym pracujesz najbardziej?

Maciej Kot: Przygotowuje się do niego jak do każdego sezonu i przykładam się na treningach na sto procent swoich możliwości. Pracuje nad wszystkim, co jest konieczne do dobrego skakania, czyli między innymi nad mocą, dynamiką oraz techniką. Tak jak pozostali kadrowicze.

Minęło już sporo konkursów tegorocznej edycji Letniej Grand Prix. Co sądzisz o występie Adama Małysza? Nie chciałbyś tak jak on trenować pod okiem bardziej doświadczonego Hannu Lepistoe?

- Występy Adama były naprawdę bardzo dobre. Trzeba przyznać, że w Zakopanem miał pecha, ponieważ dopadła go migrena. Ogólnie podobają mi się treningi, jakie przeprowadza Łukasz Kruczek i chciałbym dalej realizować wspólnie z nim plan przygotowań do zimowego sezonu.

Oczywiście nie mogę nie zapytać o twoje starty na igelicie. Niestety nie najlepiej było podczas Letniego Pucharu Kontynentalnego, a i w Zakopanem spisałeś się nieco poniżej oczekiwań. Jak myślisz, co jest przyczyną tych słabszych wyników?

- Nie jestem w stanie powiedzieć jeszcze, co może być przyczyną tych słabszych występów. Myślę, że to po prostu brak formy, ale nie martwię się tym, gdyż ważniejszy jest dla nas sezon zimowy, a w szczególności igrzyska olimpijskie.

Wydaje mi się, że lepsze rezultaty uzyskujesz na śniegu? Wolisz rywalizować na białym puchu? Czym tak naprawdę różnią się letnie skoki od zimowych?

- Do tej pory lepsze rezultaty osiągałem na igelicie, bo w zawodach Pucharu Świata nie udało mi się jeszcze ani razu wystąpić w finałowej serii indywidualnego konkursu, a w LGP zdobywałem już sporo punktów i uzyskiwałem dobre rezultaty. Nie znaczy to jednak, że zimą nie udaje mi się notować niezłych wyników. Świetnym przykładem na to jest z pewnością tytuł wicemistrza świata juniorów. Mimo wszystko wolę raczej skakać latem niż na śniegu.

Kiedy przeprowadzałem wywiad z twoim bratem, zadałem jedno pytanie dotyczące zakończenia kariery przez Janne Ahonena, na które odpowiedział, że odszedł w chwale, a moment do odwieszenia nart na przysłowiowy kołek miał odpowiedni. Co sądzisz teraz o wielkim i równie sensacyjnym powrocie niezwykle utytułowanego Fina? Czy do tej pory kibicowałeś mu na skoczniach? Dla wielu zawodników jest wzorem do naśladowania…

- Sądzę, że po prostu nie wytrzymał bez skakania i postanowił robić dalej to, co lubi. Może zmieni się jego podejście do wyniku i będzie skakał bardziej dla siebie i dla przyjemności. Na pewno był i jest wielkim zawodnikiem, którego można naśladować oraz wybrać jego na swojego idola. To wzór dla wielu skoczków. Zdarzało się, iż mu kibicowałem, ale jestem Polakiem i kiedy walczył z Adamem, to oczywiście zawsze byłem za tym drugim.

Wracając jeszcze na chwilę do wyników. Wielu polskich zawodników wspominało, że ma problemy z odbiciem się od progu we właściwym momencie. Może spóźnianie skoków jest główną przyczyną nieco gorszych rezultatów?

- Dobrze trafione skoki są jedną z oznak formy, a kiedy zawodnik jest w słabej dyspozycji, zdarza mu się spóźniać skoki i wówczas staje się to jedną z głównych przyczyn gorszych rezultatów.

Skoczkinie bardzo walczyły o prawo do startu na igrzyskach olimpijskich w 2010 roku. Ostatecznie ich próby wzięcia udziału w najważniejszej sportowej imprezie zakończyły się fiaskiem. Jakie jest twoje stanowisko w tej sprawie?

- Nie mam sprecyzowanego zdania na ten temat. Oczywiście w żadnym stopniu nie obraziłbym się jakby dziewczyny wystartowały w Kanadzie.

Jak skacze się na mimo wszystko nowoczesnym obiekcie w Wiśle? Bardziej odpowiada Ci profil Malinki czy wolisz Wielką Krokiew w Zakopanem?

- Jak jestem w formie, to zazwyczaj wszędzie skacze mi się dobrze. Także i na Malince. Muszę jednak zaznaczyć, iż gdy mam jakieś większe problemy, to trudno skacze mi się w Wiśle, bo jest to dość wymagająca skocznia. Trudno mi powiedzieć, którą wolę bardziej. Ogólnie nie mam swoich ulubionych obiektów.

Co robisz w wolnym czasie poza ciężkimi treningami i rywalizacją na skoczni? Wiem, że lubisz grać w siatkówkę, czyli podobnie jak twój brat. I to nie koniec, bo słyszałem, że interesujesz się też wyścigami Formuły 1...

- Tak - gra w siatkówkę sprawia mi dużo przyjemności. Bardzo lubię tez polowania, ale niestety nie mam tyle wolnego czasu żeby na nie jeździć. Podobnie sprawa ma się z łowieniem ryb. Co do wyścigów, to motoryzacja jest jedną z moich pasji. Kiedy mogę, to oglądam program "Top Gear".

Trener Łukasz Kruczek znalazł dla Ciebie miejsce w składzie na Letnią Grand Prix w Hakubie. Jaki jest twój cel jeśli chodzi o wyniki w dalekiej Japonii?

- Miejsca w pierwszej dwudziestce myślę, że powinny mnie zadowolić.

I na koniec oczywiście zapytam o nowe, choć na razie tylko testowane przepisy FIS w ocenianiu skoków. Jakie masz zdanie na temat wielkiej rewolucji w tym sporcie i czy ma ona szansę w praktyce również w zimowym sezonie olimpijskim?

- Ma szansę i już na niecałe sto procent wiadomo, że będzie to stosowane. Zmiany mi się w sumie podobają, ale cały system musi zostać jeszcze dopracowany.

Komentarze (0)