Już dziś wiadomo, że na starcie Tour de Ski, choć jest to najbardziej prestiżowa część rozgrywek o Puchar Świata, dająca znaczną ilość punktów, nie stanie Norweżka Marit Bjoergen. Identyczną decyzję podjął również jej rodak Ola Vigen Hattestad, mistrz świata w sprincie, co nie jest jednak zaskoczeniem, gdyż z reguły nie startuje on na dłuższych dystansach. Reszta naszych gwiazd powinna wystartować, choć w ostatnim sezonie czwórka z nich wróciła po Tour de Ski do swych domów chora - mówi norweski działacz Age Skinstad. Może gdyby było sześć etapów zamiast ośmiu byłoby łatwiej, a tak jest to naprawdę ciężki sprawdzian. Tour de Ski dla tych którzy wystartują będzie drugim najważniejszym momentem sezonu. Po jego zakończeniu odpuścimy sobie styczniowe zawody w rosyjskim Rybińsku, są zbyt blisko igrzysk.
Miesięczny odstęp między zakończeniem cyklu, a początkiem walki o olimpijskie medale w Vancouver, dla wielu i tak jest jednak za krótki. Giuseppe Ploner, w latach 80-tych znany włoski biegacz, a obecnie jeden ze szkoleniowców szwedzkiej reprezentacji, ogłosił absencję licznej grupy swych czołowych podopiecznych. Tour de Ski w olimpijskim sezonie jest zbyt ryzykowny. Okres czasu przed igrzyskami jest po prostu zbyt krótki i musimy mądrze ustalać taktykę. W związku z tym w Tourze nie wystąpi jego zwyciężczyni z sezonu 2007/2008 Charlotte Kalla, podobnie jak Anna Haag i Johan Olsson - powiedział Ploner norweskiemu dziennikowi "VG".
Zdania wielu zawodników i trenerów nie zmienia nawet reforma Tour de Ski – w nowej edycji punkty wywalczone na poszczególnych etapach nie będą, tak jak dotąd, odbierane w przypadku gdyby sportowiec nie ukończył całego cyklu. Wśród tych, którzy już zapowiedzieli, że mimo igrzysk w Tourze wystąpią, znalazł się za to jego ostatni zwycięzca wśród mężczyzn Dario Cologna.