W najbliższą sobotę zawodnicy rywalizujący w cyklu SGP przeniosą się do Pragi. W stolicy Czech Max Fricke wystartuje jako sensacyjny zwycięzca poprzedniej rundy, która 14 maja odbyła się na PGE Narodowym w Warszawie. Przypomnijmy, że w finale za jego plecami znaleźli się wówczas Leon Madsen i Fredrik Lindgren.
26-letni Australijczyk jako jedyny z żużlowej elity nie startuje w tym sezonie PGE Ekstralidze. To pokłosie spadku jego zespołu z Zielonej Góry, gdzie wcześniej miał podpisany dwuletni kontrakt. Wprawdzie mógł on zawrzeć porozumienie z klubem, postanowił jednak zostać na drugim szczeblu rozgrywkowym, pomagając Stelmet Falubazowi uzyskać awans do polskiej najwyższej klasy rozgrywkowej w sezonie 2022.
Lubi być bardzo zajęty
Chociaż fakt ten oznacza, że Fricke nie może ścigać się z najlepszymi zawodnikami tak często, jak jego rywale, starty w eWinner 1. Lidze pozwoliły mu jednak wrócić do Wielkiej Brytanii, gdzie w rozgrywkach Premiership może reprezentować Belle Vue Aces, startujących w Manchesterze. Będąc związanym z klubami w Polsce, na Wyspach i Szwecji (Indianerna Kumla) jest on w tym sezonie jednym z najbardziej zapracowanych żużlowców. Sam przyznaje jednak, że chce maksymalnie wykorzystać czas, spędzony na motocyklu.
ZOBACZ WIDEO Nowe informacje w sprawie Apatora. Zmiany na torze i w drużynie
- Dorastałem, oglądając zawodników i zamysł był taki, aby codziennie być na motocyklu i ścigać się w tak wielu krajach, jak to tylko możliwe. W tym roku jestem podekscytowany tym, że mam możliwość startów wszędzie i mogę być bardzo zajęty. Oczywiście do tego dochodzi moja jazda w Grand Prix, zatem występuję w trzech ligach i w tym cyklu - mówi Max Fricke na łamach fimspeedway.com.
- To oznacza, że w czasie sezonu mogę być naprawdę zapracowany. W przyszłości mogę spojrzeć do tyłu i powiedzieć, że to zrobiłem. Byłem bardzo zajęty, zapracowany i sporo się ścigałem. Osiągając dobry wynik w Warszawie dobrze było wrócić na właściwe tory po pierwszej rundzie cyklu, która odbyła się w chorwackim Gorican (zajął on 15. miejsce i zdobył zaledwie dwa punkty - przyp. red.) - dodaje Australijczyk.
Prawa ręka Tomasza Golloba sposobem na sukces?
Człowiekiem, który pomaga temu zawodnikowi utrzymać najwyższą formę, jest jego menedżer do cyklu Grand Prix - Tomasz Gaszyński. Wcześniej był on prawą ręką Tomasza Golloba w czasie jego przepełnionej sukcesami kariery. W ubiegłym sezonie Gaszyński związał się z Robertem Lambertem, lecz ta współpraca została zakończona i pod koniec ubiegłego roku dołączył on właśnie do teamu Fricke. Wszystko wskazuje na to, że wywiera on natychmiastowy wpływ na występy dwukrotnego Indywidualnego Mistrza Australii.
- On był bardzo pomocny i jest częścią mojego teamu w obszarze, w którym potrzebowałem trochę pomocy. Pracuje ze mną i pomaga mi w kilku sferach, a do tego odciąża mnie nieco, przez co mniej się stresuję, co jest bardzo miłe - podkreśla na koniec Max Fricke, mówiąc o współpracy z Tomaszem Gaszyńskim.
Czytaj także:
Żużel na świecie. Tłumy kibiców w Costa Mesa. Polacy ścigali się w Skandynawii
Zawieszeni Rosjanie pojawili się na torze. Jeden z nich zakończył mecz z 18 punktami