Maksim Bogdanov: Chciałbym spróbować Ekstraligi

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Lokomotiv Daugavpils przegrał w niedzielę w Tarnowie aż 30:61 i pożegnał się praktycznie z marzeniami o Speedway Ekstralidze 2010. W zwycięskie baraże z Atlasem Wrocław nie wierzą nawet sami zawodnicy. Dla Bogdanova ten sezon jest bardzo udany, a ukoronowaniem był start w finale Grand Prix Challange na torze w Coventry. Już teraz wiadomo, że łotewskim działaczom będzie szalenie ciężko zatrzymać w swoich szeregach tak obiecującego młodzieżowca.

Tarnowski tor jest niemal stworzony dla takich "wariatów" jak Maksim Bogdanov. Walka na całej szerokości to prawdziwy raj dla lubujących się w "lotniskach" Laguty czy wspomnianego "Maksia". - To fakt nasz tor w Daugavpils stwarza szanse na dobre ściganie. Jest długi i specyficzny, ale podobnie jest w Tarnowie dlatego nie do końca wiem czemu zanotowałem tylko osiem oczek wygrywając dopiero swój ostatni bieg. W takim wypadku nie jestem do końca zadowolony ze swojej postawy, bo mogło być lepiej. Niektóre biegi mimo małej zdobyczy punktowej były jednak całkiem dobre, bo nawiązywałem walkę. Wszystko przez to, że mam taki jeden dobry silnik "sześćsetkę" (śmiech). A tak na poważnie to zmieniałem sprzęt i ustawienia przed poszczególnymi wyścigami niemal jak rękawiczki. A, że udało się na moją piątą gonitwę? Dobre i to - zaznacza 20-letni zawodnik.

Każdy obiecujący jeździec chce wykorzystać swoje pięć minut zwłaszcza kiedy do dyspozycji został ostatni rok w gronie młodzieżowców, a propozycje sypią się jak z rękawa. - Mam parę propozycji kontraktowych. Dwie z Ekstraligi, natomiast w sobotę byłem w Rzeszowie i tam też luźno porozmawialiśmy, więc jest z czego wybierać. Dla mnie osobiście najważniejsze nie są pieniądze, a to żeby jeździć, być ciągle w rytmie pięciu biegów na mecz. Dla przykładu mogę podać tarnowskiego juniora Szymona Kiełbasę. Czasem pojedzie dwa, trzy biegi, a jak się mu powinie noga na początek, to potem już nie wyjeżdża na tor. Takie coś mnie nie interesuje. Nie wybiorę klubu na podstawie finansów, interesuje mnie Ekstraliga ale w takim stopniu, aby w niej jeździć i się rozwijać - zaznacza wyraźnie Bogdanov.

Skromność z młodego chłopaka z Daugavpils aż bije na odległość, ale tylko tacy osiągną sukces, którzy wyznają zasadę nic na siłę, małymi kroczkami do przodu. Bogdanov patrzy z podziwem na Emila Sajfutdinova ale mu nie zazdrości i na razie nie napala się na taką wielką karierę jak osiągnął jego rówieśnik z Rosji. - Emil to jest to jest torpeda albo rakieta jak kto woli (śmiech). Ja póki co chciałbym się skupić na startach w Ekstralidze gdzie Emil jest już dojrzałym zawodnikiem. Ja miałem to szczęście, że przechodziłem w swojej karierze wszystkie klasy rozgrywkowe w Polsce bardzo rytmicznie. Od drugiej aż do pierwszej i teraz czas na Ekstraligę. Jeżeli natomiast przechodzisz z Ekstraligi na przykład do pierwszej to już nie jest zbyt dobrze. Dla mnie podstawa w tym momencie to pięć wyścigów w każdym spotkaniu i tego będę się trzymał - dodaje.

Maksim jeździł w tym roku w pierwszoligowym Lokomotovie Daugavpils oraz Masarnie Avesta czyli zespole Allsvenskan - szwedzkiego odpowiednika naszej drugiej co do ważności klasy rozgrywkowej. Jednak jak podkreśla sam zawodnik jeżeli przyjdzie mu startować w Speedway Ekstralidze to chętnie przejdzie też do klubu z Elitserien. - Sezon, który w Szwecji już jest za mną miał służyć przede wszystkim nauce oraz zapoznaniu się z torami jakie się spotyka w lidze szwedzkiej. Teraz mam już kontrakt w Lejonen Gislaved i chciałbym, jeździć z najlepszymi - wyjaśnia obiecujący jeździec z Łotwy.

W piątek osiemnastego września Coventry gościło żużlowców, którzy dotarli do ostatecznej rozgrywki o rozdział trzech miejsc do przyszłorocznego cyklu Grand Prix. Wśród nich był także Maksim, dla którego było to pierwsze zetknięcie z Wyspami Brytyjskimi. Zdobył trzy punkty i zakończył Challenge na piętnastym miejscu, a mimo to brytyjscy działacze ochoczo "podbijali" do łotewskiej wschodzącej gwiazdy. Urzekł ich zwłaszcza swoim uporem, zadziornością i walecznością, co na tak technicznych torach jest szczególnie ważne. - Wyspy Brytyjskie to dla mnie odległy temat. Mam co prawda już trzy propozycje z tamtejszych klubów, ale póki co nie za bardzo się garnę, aby tam startować. Tam są małe obiekty, a przede wszystkim musisz mieć inne silniki, swojego mechanika na miejscu. Jeżeli chcesz osiągać tam znaczące rezultaty to wszystko wiąże się z dużymi kosztami. Jeżeli miałbym sponsora w Anglii mogę jechać od zaraz, ale teraz nie za bardzo wchodzi to grę - mówi na koniec.

Źródło artykułu: