Martin Vaculik ma znakomitą końcówkę sezonu, a na tle najlepszych zawodników świata imponował kapitalnymi startami i dobrą szybkością na dystansie. Najlepszym dowodem na to jest postawa w finale, kiedy to nawet Bartosz Zmarzlik nie zdołał nawiązać z nim walki o zwycięstwo.
- Faktycznie czułem się znakomicie. Wszystko szło po mojej myśli, wyspałem się, na treningu od razu znaleźliśmy odpowiednie ustawienia, więc uśmiech pojawił się naturalnie. Chciałbym podziękować moim mechanikom, bo mieliśmy w tym sezonie parę wzlotów i upadków, ale zakończyliśmy go fantastycznie - przyznał zwycięzca toruńskiej rundy Grand Prix.
Po zawodach specjalne podziękowania Słowak skierował w stronę swojego nowego tunera, którego nazwisko skutecznie ukrywał przez większość sezonu.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: bramkarz nawet się nie ruszył. Gol "stadiony świata"!
- Dziękuję tunerowi Witoldowi Gromowskiemu, bo dzięki niemu odzyskałem niesamowitą prędkość. Mam teraz w warsztacie znakomite silniki, z którymi w przyszłości mogę ruszyć do walki o medale - dodał.
To mimo wszystko spore zaskoczenie, bo jeszcze do niedawna jego podstawowym tunerem był Finn Rune Jensen. Gromowski z kolei słynie głównie jako podwykonawca serwisów silników Ryszarda Kowalskiego, czy Flemminga Graversena. Teraz okazuje się, że sam także potrafi przygotować znakomite silniki.
Problem jednak w tym, że Vaculik wciąż nie może być pewny miejsca w cyklu mistrzostw świata na kolejny sezon. Tegoroczne ściganie zakończył na dziewiątym miejscu.
- Zobaczymy, czy uda mi się otrzymać dziką kartę, ale wiadomo, że walka o medale to wciąż moje największe marzenie. W Toruniu nie myślałem jednak o dzikiej karcie, a skupiałem się tylko na pojechaniu dobrych zawodów. Niektórzy mogą mówić, że sezon nie powinien się dla mnie kończyć, bo jestem w znakomitej formie, ale ja się cieszę, że to już koniec, bo wszystko ma swój czas - mówi Vaculik.
Zawodnik wszystkie ostatnie zawody jechał z kontuzją kości łódeczkowatej, która wciąż się nie zrosła. Z tego też powodu będzie konieczna interwencja lekarzy.
- Za tydzień jadę na operację i cieszę się, że w końcu przestanie mnie boleć ręka. Specjaliści mają zespolić kość śrubą. Wcześniej tego nie zrobiono, bo wszyscy liczyli, że wszystko zrośnie się naturalnie. Jeździłem ze złamaną ręką, ale mam w niej pełny zakres ruchu i nie stanowię zagrożenia dla siebie, czy moich rywali - przyznaje zawodnik Stali Gorzów.
Zobacz także:
Klasyfikacja końcowa cyklu Grand Prix
Janowski wyjaśnił zmianę motocykla na półfinał