Konrad Cinkowski, WP SportoweFakty: Rozmawiamy po Turnieju pamięci Floriana Kapały, który zakończyłeś z dorobkiem sześciu punktów. Co możesz powiedzieć o swoim występie w Rawiczu?
Olivier Buszkiewicz: W Rawiczu podczas turnieju trafiłem na numer startowy dziewiąty, więc jechałem w biegu pierwszym, a potem na sam koniec zawodów, czyli w dziesiątym, dwunastym i trzynastym, więc trudno było z ustawieniami. Dodatkowo tor się zmieniał w trakcie zawodów. Nie było źle, ale czegoś zabrakło, nie było odpowiedniej prędkości.
Na pewno turniej, jak i każde inne zawody pomagają w rozwoju. Jako młodzież bardzo tego potrzebujemy. Czym więcej jazdy, to też tym lepiej. Znam bardzo dobrze prezesa Knopa i bardzo dużo robi dla młodzieży, żeby się mogła rozwijać. Często dzięki uprzejmości pana Sławka mogliśmy korzystać z toru w Rawiczu również podczas zajęć akademii.
Wspomniane zawody były również castingiem do Kolejarza Rawicz na sezon 2023. Czy potwierdzasz to, o czym mówi się w środowisku od kilku dni, że żegnasz się ze SpecHouse PSŻ-em Poznań?
Nie wiem, co się mówi w środowisku, choć więcej jest szumu w internecie niż jakichkolwiek decyzji. Osobiście nie powiedziałem nigdzie, że się żegnam z PSŻ Poznań. Zakończyłem kontrakt z Fogo Unią Leszno i jestem po prostu wolnym zawodnikiem. Nadszedł koniec sezonu. Trzeba na spokojnie wszystko podsumować i wtedy zdecydować co dalej. Póki co, rozmowy trwają i nikt się z nikim nie żegnał.
ZOBACZ WIDEO Fredrik Lindgren latem rozważał zakończenie kariery! Szczerze opowiedział o swoich problemach
Ten turniej w Rawiczu faktycznie traktowałeś jako walkę o kontrakt w drużynie na kolejny sezon, czy był to po prostu jeden z wielu startów?
Jak popatrzeć na skład turnieju, to wielu zawodników tam startujących jest nadal związanych kontraktami z innymi klubami, zatem myślę, że większość podeszła do tego na luzie, jak do normalnego turnieju towarzyskiego, nie myśląc o jakimś castingu na kontrakt.
Zwycięzca Krzysztof Sadurski myślę, że też nie ma szans na zmiany pracodawcy (uśmiech), a zajął pierwsze miejsce. Wiadomo, że każdy chciał się pokazać z jak najlepszej strony. Myślę, że sam zamysł był bardzo fajny. Pewnie bardziej obcokrajowcy mieli szansę pokazania się i oni są mniej związani kontraktami niż polscy juniorzy.
Zdradzisz, czy dużo masz zapytań lub ofert i czym będziesz kierował się przy wyborze nowego klubu?
Tym zajmuje się mój menadżer, z którym jesteśmy w stałym kontakcie. Rozmawiamy i wspólnie wybierzemy to, co na ten moment uznamy za najlepsze dla mojego rozwoju. Kilka klubów się odezwało, bo mamy taki okres, że pewnie większość zawodników dostaje telefony, to normalne, nic nadzwyczajnego.
A były jakiekolwiek rozmowy z działaczami SpecHouse PSŻ-u Poznań na temat tego, by zostać, czy od początku wiedziałeś w duszy, że awans oznacza rozstanie?
Cały czas są rozmowy. Z panem Jakubem Kozaczykiem mamy bardzo dobre relacje. Jak już wspomniałem, takimi tematami zajmuje się mój menadżer. Wychodzimy z założenia, żeby robiła to jedna osoba, bo wtedy jest przynajmniej porządek.
Miałeś swój udział w tym, że SpecHouse PSŻ Poznań dojechał aż do finału rozgrywek, bo kilkanaście punktów dla drużyny zdobyłeś. Jesteś zadowolony z tego sezonu w 2. Lidze Żużlowej?
W tym sezonie zdobyłem 28 punktów i siedem bonusów. Były bardzo dobre mecze, jak ten w Pile, gdzie zdobyłem jedenaście "oczek" z bonusem, ale i również wiele bardzo słabych z dorobkiem jednego punktu. Czy jestem zadowolony, to trudno jednoznacznie powiedzieć. Były lepsze i gorsze momenty. Ze względu na staż ciągle poznaję nowe rzeczy w tym sporcie. Potrzebuję na tym etapie, jak najwięcej jazdy, która spowoduje większą pewność i płynność na torze. Myślę, że charakteru i determinacji mi nie brakuje, co udowodniłem w niejednym meczu.
A czujesz mały niedosyt, że nie udało się wystartować w tych decydujących meczach?
Wiadomo, że jak się jedzie dziewięć spotkań rundy zasadniczej, a w decydujących meczach nie, to zawsze jest jakiś niedosyt, że nie było tej kropki nad "i", ale taka była decyzja trenera. Już wcześniej mnie o tym informował, że mogę nie wystąpić w tej końcowej fazie ligi, więc nie było to dla mnie żadnym zaskoczeniem.
Jak ci się w ogóle czułeś w poznańskim klubie i jak układała ci się współpraca z klubem, ze sztabem szkoleniowym?
W klubie czułem się dobrze. Każdy miał swoje zadanie w drużynie do wykonania. Poznałem wielu nowych zawodników, którzy będąc bardziej doświadczeni ode mnie, pomagali mi zarówno na treningach, jak i meczach ligowych. Najwięcej kontaktu miałem z Kevinem Fajferem i Kacprem Gomólskim. W sztabie mieliśmy dwóch trenerów. Pan Tomasz Bajerski kierował drużyną seniorską, a my bezpośrednio na treningach i zawodach młodzieżowych byliśmy pod opieką Adriana Gomólskiego, który również jeździł z nami na wszystkie zawody młodzieżowe.
Pytałem cię już o to, czy jesteś usatysfakcjonowany wynikami ligowymi, więc zapytam też o to, jak podsumowałbyś ten sezon w swoim wykonaniu już tak całościowo.
Nie powiem, że to był mój sezon życia. Wiele pracy przede mną, ale ogólnie mogę stwierdzić, że sezon był na plus. Był progres w stosunku do poprzedniego roku, udało się odjechać wiele zawodów i na szczęście zdrowo, bez kontuzji. Jak każdy zawodnik mam nadzieję, że kolejny sezon będzie lepszy.
Na pewno wiesz, nad czym pracować, aby było lepiej. Zdradzisz, jakie wnioski wyciągnąłeś z tego sezonu i co sprawiało ci największy problem w tym roku?
Cały czas się uczę. Każda wskazówka czy to od trenera, czy innego kolegi, czy mechanika jest cenna. Staram się uczyć czytania torów, bo to ważne, żeby być dobrze dopasowanym na zawodach i umieć dobierać ustawienia. Myślę, że z roku na roku jest z tym lepiej. Tutaj pomaga mi mój mechanik Zbigniew Krakowski. Problemy, jakie mieliśmy, to myślę, że w kilku meczach odnaleźć odpowiednią prędkość. No i oczywiście, żeby była jak największa płynność i luz w jeździe. To były najważniejsze rzeczy w tym sezonie.
Przed tobą na pewno jeszcze jeden występ, czyli finał Nice Cup. To będzie jedyny turniej z twoim udziałem, czy jeszcze jakieś plany wyścigowe na końcówkę sezonu?
Akurat zbiegły się imprezy w najbliższy weekend, bo ostatnia runda Nice Cup, która była zaplanowana na 19 października w Pardubicach, została przełożona na niedzielę (09.10 - dop. red.) do Gdańska. My w ten weekend wystartujemy w Lesznie w dwóch turniejach, najpierw w piątek w indywidualnym, a w sobotę w meczu Unia vs. Dania.
Taki miły akcent na koniec sezonu i takie "pożegnanie" z Unią. Przy okazji chciałbym podziękować trenerowi Romana Jankowskiego za te kilka lat spędzonych razem i całemu sztabowi Unii Leszno gdzie wszystko się zaczęło. Może kiedyś wrócę do tego klubu jako senior. Kto wie.
Konrad Cinkowski, dziennikarz WP SportoweFakty
Czytaj także:
Zaskakująca oferta dla Rune Holty! Tego na pewno się nie spodziewał
Rozkochał go w żużlu, a następnie został jego nauczycielem