Pandemia koronawirusa miała spory wpływ na sport żużlowy, który odczuł ją w wielu aspektach. Jednym z nich jest temat frekwencji podczas zawodów. Liczba fanów w wielu miejscach spadła i po zniesieniu restrykcji nie udało się przywrócić czasów sprzed COVID-19.
W tym sezonie mocno temat frekwencji poruszali działacze Bauhaus-Ligan. Mecze Rospiggarny Hallstavik oglądało w tym sezonie średnio 1044 kibiców, co sprawia, że dyrektor sportowy klubu - Thomas Viktorsson mocno się zaniepokoił przyszłością speedwaya w swojej ojczyźnie.
Dla porównania dodajmy, że finał U-24 Ekstraligi w Ostrowie Wielkopolskim obserwowało z trybun ponad 3 tysiące fanów, z kolei finał Młodzieżowych Indywidualnych Mistrzostw Polski w Częstochowie około tysiąca kibiców.
ZOBACZ Fredrik Lindgren latem rozważał zakończenie kariery! Szczerze opowiedział o swoich problemach
- W tej chwili jest kilka czynników, które wskazują nam kierunek. Stoimy w obliczu potencjalnej głębokiej recesji, która w dłuższej perspektywie może wpłynąć na możliwość uzyskania przez kluby dochodów ze sponsoringów. Ponadto na najwyższym szczeblu jest mniej aktywnych Szwedów, a ta liczba stale spada - mówi Viktorsson dla gazety "Norrtelje".
Viktorsson nie ukrywa, że kluby robią za mało, aby rozwiązać problemy szwedzkiego speedwaya. Jego zdaniem trzeba obniżyć koszty i zapewnić długoterminowy i zrównoważony rozwój. Jeden czy dwa kluby nie zrobią tego, co zrobić muszą wszyscy. - W swojej prezentacji w 2019 roku argumentowałem to tak, że dany klub upadnie w przeciągu dwóch albo trzech lat, o ile nie uporządkuje swoich finansów. Padło na Vetlandę, która zbankrutowała - przyznał.
Działacz mówi wprost, że ma bardzo duże obawy o to, że za trzy lata na poziomie Bauhaus-Ligan może zostać zaledwie pięć zespołów.
Co do samej frekwencji zdaniem przedstawicieli klubów, bardzo duży wpływ na zaistniałą sytuację ma telewizja. To właśnie z tego powodu też wiele mówiło się na temat transmisji z meczów, chociażby tych 2. Ligi Żużlowej. Polacy mają jednak ten atut, że nasze spotkania rozgrywane są w weekendy, a nie w roboczym dniu.
- Ludzie przyzwyczaili się do siedzenia w domu i oglądania telewizji w cieple zamiast siedzenia na tej zimnej i drewnianej ławce we wrześniowy wieczór. Podczas przerw możesz zerknąć na inne mecze, a dodatkowo z domowej sofy masz lepszy komfort, kiedy jest ryzyko deszczu... - dodał dyrektor Rospiggarny.
Czytaj także:
Zaskakująca oferta dla Rune Holty! Tego na pewno się nie spodziewał
Rozkochał go w żużlu, a następnie został jego nauczycielem