Żużel. Nicki Pedersen nie wytrzymał. Zwyzywał i oskarżył zawodników Betard Sparty o oszustwo!

WP SportoweFakty / Krzysztof Konieczny / Na zdjęciu: Nicki Pedersen
WP SportoweFakty / Krzysztof Konieczny / Na zdjęciu: Nicki Pedersen

Nie bez przyczyny mówią na niego "dzik". Nicki Pedersen słynie z wysokiego temperamentu i impulsywnej reakcji na to, co dzieje się na torze. Po jednym z biegów w tym sezonie Duńczyk nie potrafił pogodzić się z porażką i użył mocnych słów.

16 kwietnia 2022 roku. ZOOleszcz GKM Grudziądz podejmował Betard Spartę Wrocław. Spotkanie zakończyło się zwycięstwem gospodarzy 49:41, jednak drużynie gospodarzy pokonanie ówczesnych drużynowych mistrzów Polski nie przyszło łatwo. Przekonał się o tym sam Nicki Pedersen.

W jednym z biegów lider GKM-u stracił pozycję na dystansie na rzecz Macieja Janowskiego. Trzykrotny indywidualny mistrz świata nie mógł się pogodzić z porażką.

- Oni ku*** oszukują! - krzyczał Pedersen w parku maszyn. - Ich motocykle są szybsze niż mój. Coś jest ku*** nie tak z tym pierd****** motorem "Janosia". Po prostu koło mnie przeleciał! Ja to słyszę, coś jest ku*** nie tak, te dranie oszukują. Słyszysz przecież, że ich motocykle mają więcej mocy. Słychać to na sto procent. To jest pier****** oszustwo. Nie pokonamy tego idioty. Wyprzedził wszystkich. Ci idioci to cholerni oszuści! Mówię ci! To oszustwo! - zwracał się do swoich mechaników.

ZOBACZ Prezes Wilków Krosno: W żużlu etyki nie było, nie ma i nie będzie

Ze swojego zachowania Pedersen tłumaczył się w kolejnym odcinku serialu "To jest żużel", który poświęcony był głównie zawodnikowi ZOOleszcz GKM-u. - Jestem maszyną. Kiedy jestem skupiony, czuje się jak w bańce. Na motocyklu żużlowym jestem innym człowiekiem. Gdy mam na sobie kask i kevlar, staje się kimś innym. Poza torem potrafię być uroczy, zabawny. Kiedy zaczyna się ściganie, to w stu procentach chodzi o biznes - wyjaśniał trzykrotny indywidualny mistrz świata.

W serialu pokazane zostały także inne żywiołowe reakcje Pedersena po nieudanych biegach. - Słuchać mnie kur**! - krzyczał do mechaników. - Nie wciskajcie, że ten sprzęt "ciągnie", bo tak kur**a nie jest. Wyprzedził mnie, zrozumiano?! Mów do mnie! Kur** mać! Nie wiem kolego, a co ty kur** widziałeś? Zjeżdżam do krawężnika, tamten mnie objeżdża, więc mnie przekręca! Więc co zamierzasz kur**a zrobić? Daj mi jeb*** pomoc.  Mam kur**a dość tego, że nic nie mówisz. Po prostu mów do mnie, ok? - mówił Duńczyk.

- Musicie pamiętać, że mój puls wynosi między 180 a 195 - wyjaśniał Pedersen przed kamerami Canal+. - Kiedy zjeżdżasz z toru, musisz nieco ochłonąć, ale jednocześnie jak najszybciej przekazać informacje. Czasami komunikacja wchodzi na naprawdę wysokie obroty. To jest mój sposób komunikacji z teamem, bo w trakcie zawodów jestem nakręcony. Oni o tym wiedzą, więc jest nam ze sobą dobrze, nawet jeśli czasami panuje napięcie - kontynuował 45-latek.

Do pracy z Nickim Pedersenem odnieśli się mechanicy Duńczyka: Przemysław Łubecki i Michał Szczepański. - Czasami trzeba się ugryźć w zęby i umieć to kontrolować. To nie polega na tym, żeby się zestresować, rzucić robotę i pójść do domu. Trzeba mieć jaja. Wiadomo, z jakim zawodnikiem jesteśmy. Nicki chce wygrywać biegi. Nas też to motywuje do pracy. Wiemy, na co się pisaliśmy - mówili jednym głosem członkowie teamu Duńczyka.

Ciekawą anegdotę przytoczył Michał Szczepański. - Były zawody w Danii, przed biegiem próbowałem zmotywować Nickiego i krzyknąłem "come on Nicki" (dawaj Nicki, dop. SM). On zjechał po biegu, spojrzał na mnie i powiedział: w tym teamie tylko ja mogę krzyczeć - zakończył z uśmiechem na ustach mechanik Nickiego Pedersena.

Zobacz także:
Holta ma pomysł jak zostać królem giełdy transferowej i zgarnąć fortunę
Legenda polskiego żużla doceniona na koniec kariery. Otrzymał wyjątkową nagrodę

Źródło artykułu: