Dawid Franek, WP SportoweFakty: Kiedy rozmawialiśmy na początku sierpnia, to mówiłeś, że musisz najbardziej popracować nad elementem startu. Czy coś poszło w dobrą stronę w tym aspekcie?
Damian Ratajczak, zawodnik Fogo Unii Leszno: Mała poprawa na pewno jest widoczna, lecz to jeszcze nie wygląda, tak jakbym to sobie wymarzył. Cały czas nad tym muszę pracować.
Sezon 2022 powoli się kończy. Jak go ocenisz ze swojej perspektywy?
Oceniłbym na dobry. Zawsze są większe ambicje i chce się jechać lepiej, ale mam z tyłu głowy to, że miałem kontuzję na początku sezonu i pierwszy raz w życiu tego doświadczyłem. Musiałem się zmierzyć z wyzwaniem, czyli powrotem na tor po urazie. To czegoś nowego. Myślę jednak, że ogółem mogę być zadowolony.
ZOBACZ Dzieje się na rynku transferowym! Magazyn PGE Ekstraligi
Czy kontuzja spowodowała, że twoja pewność siebie została zachwiana? Jak się czułeś na motocyklu?
Na treningach raczej było wszystko w porządku, ale podczas pierwszych jazd o stawkę po kontuzji, czułem, że w jakiś sposób bardziej się stresuje. Wywierałem na sobie dużą presję. Nawet mechanicy i brat widzieli, że moje zachowanie wygląda trochę inaczej niż wcześniej. Nadal pracuję z panią psycholog, by wszystko było w jak najlepszym porządku. W lipcu poczułem, że wrócił luz i mentalnie w inny sposób podchodziłem do zawodów. Być może w żużlu mało mówi się o pracy nad głową, ale ona jest bardzo ważna tak samo jak technika jazdy i sprzęt. Przed zawodami wszystko zaczyna się od głowy, więc tym bardziej warto pracować nad psychiką i mentalnością.
Kiedyś praca z psychologiem w żużlu oraz innych sportach była tematem tabu. Jesteś bardzo młodym zawodnikiem, a już dbasz o aspekt mentalny. To była twoja samodzielna decyzja czy podjęta w jakiś sposób wspólnie z teamem?
Już od połowy poprzedniego sezonu pracuję z psychologiem i sam widzę, że to pomaga. Nie zawsze na torze wszystko wychodzi, zdarzają się trudne momenty i wtedy warto posłuchać rad wykształconej osoby. Później powoli trzeba te rady wdrażać w życie.
W sezonie 2021 wchodziłeś do seniorskiego żużla, więc w minionych rozgrywkach zawodnicy przeciwnych drużyn już bardziej cię znali. Czy da się pod względem skali trudności porównać oba sezony?
Jakbyśmy tylko patrzyli na średnią, to w sezonie 2022 (1,133 pkt/bieg - dop.red.) była ona nieco niższa od tej z poprzednich rozgrywek (1,245 pkt/bieg -dop.red.). Czasami tak bywa i trzeba wyciągnąć wnioski z popełnionych błędów. Myślę jednak, że patrząc na mój wiek i jakie punkty przywoziłem w tym roku, to nie ma co chować głowy w piasek. To był drugi rok spędzony w Ekstralidze i średnia jest dobra. Zawsze może być lepiej, ale w pierwszym spotkaniu fazy play-off z Motorem Lublin pokazałem, że potrafię przywozić dziewięć punktów. Co prawda w jednym biegu mocno pomógł mi Janusz Kołodziej, ale takie sytuacje trzeba umieć wykorzystać.
Po dwumeczu z Motorem Lublin Fogo Unia Leszno odpadła z rozgrywek. Myślisz jeszcze o tej rywalizacji i ubolewasz, że tak to się potoczyło? Ten dwumecz pokazał, że się rozpędzasz w PGE Ekstralidze.
Dokładnie tak. Sam po sobie czułem, że jestem w lepszej dyspozycji. Wiadomo, że jeśli w najlepszej lidze świata notuje się dobre występy, to działo to motywująco na przyszłość. Trzeba też pamiętać, że nie można popadać w hurraoptymizm.
Po siedmiu meczach fazy zasadniczej PGE Ekstraligi Fogo Unia zajmowała drugie miejsce w tabeli. Później jednak coś się rozsypało i ostatecznie zespół ukończył rozgrywki na szóstej pozycji. Gdybyś miał powiedzieć z perspektywy młodego zawodnika, to czego wam zabrakło w drugiej części sezonu?
Nie chcę wchodzić w buty starszych zawodników, więc powiem tylko za siebie. Tak jak już wspomniałem, tuż po kontuzji czułem się trochę niepewnie, ale później ta dyspozycja zwyżkowała z meczu na mecz. Oczywiście nie zawsze punkty to odzwierciedlały. Często nawiązywałem walkę z seniorami czy też juniorami lepszymi od siebie. Natomiast co do naszego miejsca, to w przewidywaniach przedsezonowych sporo osób zakładało, że zajmiemy piątą lub szóstą pozycję. To się potwierdziło. Zawsze w play-offach chce się jechać o pełną pulę, ale Motor Lublin pokazał klasę, był lepszy i wygrał zasłużenie.
Nie miałeś w tym roku okazji startować w cyklu SGP 2, ale dotarłeś do finału Indywidualnych Mistrzostw Europy Juniorów. Na trudnej nawierzchni w Nagyhalasz zająłeś szóste miejsce, ale zawody zakończono po czterech seriach startów. Czy jazda na tym torze sprawiała ci problemy? Upatrywałeś szanse na medal?
Na pewno szkoda tego turnieju. Być może po pięciu seriach startów tak by to się potoczyło, że zakończyłbym rywalizację z medalem. Po czterech biegach z Polaków też m.in. Franciszek Karczewski dobrze wyglądał pod względem punktowym. Co do nawierzchni, to nie sprawiała mi problemów. Wcześniej kilka razy miałem okazję jeździć w takich warunkach i to okazało się pomocne. Niestety zepsułem swój pierwszy wyścig, gdzie przywiozłem "zerówkę". Później dołożyłem siedem punktów. Nie pozostaje nic innego jak docenić klasę rywali, którzy mnie wyprzedzili.
W tym roku zebrałeś sporo doświadczenia. Była nie tylko PGE Ekstraliga, ale także U-24 Ekstraliga, gościnna jazda w 2. lidze, zawody indywidualne. W przyszłym roku bądź za dwa lata chcesz zrobić kolejny krok do przodu i jeździć w którejś z zagranicznych lig?
Myślałem na pewno o występach w Szwecji, ale w tej chwili nie wiem, jak się rozwinie sytuacja. Oczywiście chciałbym tam jeździć, ale nie mogę teraz potwierdzić, że tak w rzeczywistości będzie.
Sezon 2022 dobiega końca, ale pewnie już myślisz o kolejnym. Jak będą wyglądały przygotowania do niego?
Plan będzie wyglądał tak jak w poprzednich latach. Od końca listopada będziemy mieli trzy razy w tygodniu treningi na sali. Do tego pewnie dołożę zajęcia indywidualne z trenerem personalne. Być może w soboty ze znajomymi będę także uczęszczał na boks. Niedziela z kolei będzie dniem odpoczynku. To wszystko jeszcze będzie do zatwierdzenia, ale możliwe, że tak to będzie wyglądało do końca lutego.
Rozmawiał Dawid Franek, dziennikarz WP SportoweFakty
Czytaj także:
Pech zawodnika Włókniarza na finiszu sezonu. Kończy go z kontuzją
Były zawodnik GKM-u wzburzony postawą Kasprzaka. "Nie będziemy za nim tęsknić"