Zasłużony trener zapowiada odejście z żużla. Poinformował już o tym władze klubu

WP SportoweFakty / Na zdjęciu: Stanisław Chomski
WP SportoweFakty / Na zdjęciu: Stanisław Chomski

Jeden z najlepszych żużlowych trenerów w Polsce mówi dość i zapowiada, że najbliższe dwa lata będą jego ostatnimi w żużlowym środowisku. Stanisław Chomski chce przejść na emeryturę, by móc poświęcić się swoim najbliższym. Decyzja już została podjęta.

Mateusz Puka, WP Sportowefakty: W ostatnich dniach Stal Gorzów poinformowała o przedłużeniu umowy z panem o kolejne dwa lata. Wiadomo, że klub chciał podpisać dłuższy kontrakt, ale to pan postawił weto. Dlaczego?

Stanisław Chomski (trener Moje Bermudy Stal Gorzów): Faktycznie klub namawiał mnie na dłuższą umowę, ale dla mnie to zdecydowanie zbyt długa perspektywa. Pierwotnie chciałem podpisać jedynie roczny kontrakt, ale ostatecznie zdecydowałem się na kompromisowe rozwiązanie. Uczciwie poinformowałem jednak klub, że już od dłuższego czasu noszę się z zamiarem zakończenia pracy w roli trenera, a wspomnianą umowę podpisałem z przeświadczeniem, że to już mój ostatni kontrakt w żużlu.

Co to znaczy?

W planach życiowych założyłem sobie, że chcę skończyć pracę jako trener w dobrym zdrowiu i w kolejnych latach wynagrodzić moim najbliższym wszystkie wcześniejsze niedogodności. Najbliższe dwa lata będą więc moimi ostatnimi w żużlu. Praca w tym sporcie wiąże się z wieloma wyrzeczeniami, które moja rodzina cierpliwie znosiła i akceptowała moją pasję. Nikt nie wie, ile życia mi jeszcze zostało, dlatego chciałbym spędzić z najbliższymi trochę czasu i móc im się w końcu poświęcić w stu procentach. Nie lubię zaskakiwać ludzi, z którymi pracuję, więc otwarcie mówię, że za dwa lata przestanę pracować w Stali Gorzów i definitywnie wycofam się z żużla.

Czy wpływ na taką decyzję miało odejście ze Stali Gorzów Bartosza Zmarzlika?

Prawdę mówiąc odejście Bartka było jednym z elementów, które sprawiły, że zdecydowałem się pozostać w żużlu na najbliższe dwa lata. Początkowo planowałem podpisać roczną umowę i dopiero potem zastanowić się, czy to jeszcze ma sens. Po odejściu lidera, drużyna będzie potrzebowała jednak gruntownej przebudowy, a mi głupio było wycofać się w takiej sytuacji. Na prośbę zarządu zdecydowałem się pomóc w tym trudniejszym czasie. Stawiam jednak sprawę otwarcie i już teraz namawiam ich na poszukiwania nowego trenera. Nie mówię tego, by podbić swoją stawkę, ale by nikt za dwa lata nie był zaskoczony moją decyzją.

ZOBACZ Prezes GKM-u: Kasprzak? Zawód i rozgoryczenie. Mocno mu zaufałem

W sobotę został pan nagrodzony przez władze państwowe Złotym Krzyżem Zasługi za 40-letnią pracę trenerską, a kilka tygodni temu kibice uznali pana za najlepszego trenera PGE Ekstraligi. Ma pan dopiero 65 lat, skąd więc pomysł, że już teraz nadszedł czas, by przejść na emeryturę?

Czuję się dobrze, ale wiek i samopoczucie nie mają tutaj żadnego znaczenia. Żużel to wciąż moja pasja, ale decyzję podjąłem głównie przez wzgląd na moją najbliższą rodzinę. Chcę z nimi spędzać więcej czasu, a obowiązki trenera na to nie pozwalają. Zresztą jestem zwolennikiem teorii, że w życiu przychodzi czas, by zwolnić miejsce młodszym i dać im szansę pokazać swoje umiejętności. Sam dostałem okazję samodzielnego poprowadzenia drużyny jako 25-latek, więc wiem, co mówię.

Wydaje się, że wciąż może pan zrobić wiele dobrego dla polskiego żużla. W naszym kraju brakuje doświadczonych trenerów, którzy gotowi byliby na pracę z pełnym zaangażowaniem z młodymi zawodnikami oraz prowadzenie pierwszego zespołu.

Niestety z każdym sezonem rola trenerów jest marginalizowana, a szkoleniowcy są sprowadzani do roli toromistrzów, czy też nadzorców toromistrzów. Mam wrażenie, że w ostatnich latach trenerzy mają jedynie przygotować powtarzalny tor na trening i zawody, a na tym ich rola się kończy. To bardzo krzywdzące. Kiedyś w ogóle nie rozmawiało się o torach, a teraz po każdej porażce główną przyczyną słabszej dyspozycji zawsze jest nawierzchnia.

Pan często słyszy zarzut, że tor albo nie sprzyja pana zawodnikom, albo nie nadaje się do walki.

To śmieszne, bo przecież nawet jeśli stan toru na meczu różni się od tego z treningu, to są to różnice minimalne. To nie tak, że na treningu było bardzo twardo, a na mecz jest ekstremalnie przyczepnie. Takie małe różnice zawodowcy powinni bez problemu wyczuć po jednym, czy dwóch biegach. Żużel to sport nie wymagający aż takiej sprawności fizycznej, jak w innych dyscyplinach, czego najlepszym dowodem jest to, że coraz więcej zawodników z powodzeniem ściga się na najwyższym poziomie aż do 50. roku życia. Z drugiej strony jest na tyle skomplikowany, że zawodnik potrzebuje mieć całą grupę mądrych ludzi, którzy pokierują umiejętnie jego karierą. 

Pana diagnoza brzmi dość smutno. Czy w żużlu mamy do czynienia z powolnym zanikiem zawodu trenera, którego rolę zaczyna przejmować menedżer odpowiedzialny za logistykę, przygotowanie toru i zmiany taktyczne?

Zmiany faktycznie widać, ale takie myślenie ma krótkie nogi. W żużlu już teraz brakuje nam klasowych zawodników, a na szkolenie młodzieży na szerszą skalę dopiero teraz zaczęto kłaść duży nacisk. Widać to po ostatnich transferach w PGE Ekstralidze. Adepta do licencji nie doprowadzi przecież menedżer, tylko wykwalifikowany trener z odpowiednim doświadczeniem.

Dlaczego?

W żużlu zadanie trenera jest bardziej odpowiedzialne niż w każdym innym sporcie, bo chodzi przede wszystkim o bezpieczeństwo młodego człowieka, który marzy o wielkiej karierze. Poza tym trzeba pogodzić ambicje rodziców, którzy angażują się w karierę dziecka mocniej niż choćby w przypadku piłki nożnej. Oni są przy dziecku niemal podczas każdego treningu, pomagają w parku maszyn i wspierają finansowo. Naturalne, że proporcjonalnie rosną też ich wymagania.

Zawodnicy, którzy kończą kariery nie garną się do pracy z młodzieżą. Dlaczego?

To nie jest łatwa praca. Nie raz trzeba być na stadionie już o szóstej rano, by dopilnować toru, zorganizować trening, dopilnować pracy w warsztacie innych spraw, a obiekt opuszcza się zazwyczaj jako ostatni. Poza tym trzeba być cierpliwym i godzić interesy poszczególnych zawodników. Ile to razy musiałem tłumaczyć juniorowi i jego rodzicom, dlaczego klubowy silnik kolegi spisuje się lepiej, a jego zupełnie zawodzi, czemu nie dostał szansy na wystęo w zawodach. Żadna z takich rozmów nie jest łatwa i przyjemna, a w tej pracy to codzienność.

Nie myślał pan o pójściu w ślady Romana Jankowskiego, który miał podobny dylemat i zdecydował się zrezygnować z pracy z seniorami, ale pozostał aktywny wśród najmłodszych adeptów?

To trudne pytanie, ale wydaje mi się, że jednak lepiej, gdy z młodymi adeptami pracują młodsi trenerzy. W tej pracy chodzi przecież o złapanie wspólnego języka z dziećmi i dotarcie do nich jako autorytet. Myślę, że różnica wieku pomiędzy 67-latkiem a 12-latkiem jest zbyt duża, by to mogło działać prawidłowo. Zresztą wiem, że dużo młodych instruktorów żużla czeka na swoją szansę i to oni w pierwszej kolejności powinni być sprawdzeni w takiej roli. Rolą bardziej doświadczonego szkoleniowca mogłoby być wspieranie, ale na taki układ nie wszyscy się godzą.

Władze Stali Gorzów cały czas szukają nowego trenera młodzieży. Czy mamy rozumieć, że nowy szkoleniowiec będzie pana następcą i po dwóch latach przejmie wszystkie pana obowiązki?

To zbyt daleko idące wnioski. Na razie działacze szukają po prostu trenera młodzieży, który popracuje z młodymi chłopakami w naszym klubie. Obowiązków jest bardzo dużo, bo poza przygotowywaniem adeptów do licencji, mamy obowiązek szkolić w kategorii pit bike, 125 cc, 250 cc, a poza tym prowadzić drużynę w rozgrywkach DMPJ oraz Ekstralidze U24. Zawodów jest bardzo dużo, więc niezbędny jest potężny sztab ludzi.

Czy wśród obecnych trenerów widzi pan kogoś, kto mógłby trafić pod pana skrzydła, a później przejąć rolę pierwszego trenera?

Mam jednego kandydata i wskazałem go władzom klubu. To jednak od działaczy zależy, kto ostatecznie trafi do Stali. Ja się tym nie zajmuję i przekazałem jedynie swoją opinię. Chodzi o znalezienie kogoś, kto potrafi znaleźć wspólny język z młodzieżą i mocno zaangażować się w pracę z takimi zawodnikami.

*** 
Stanisław Chomski to jeden z najbardziej zasłużonych trenerów żużlowych. W swojej karierze trenerskiej wychował wielu znakomitych zawodników m.in. Bartosza Zmarzlika. W 2005 roku poprowadził reprezentację Polski do złotego medalu Drużynowego Pucharu Świata.

Czytaj więcej:
Mocne słowa Marka Cieślaka. "Biorą kasę i nic z tego nie ma"
Grozili prezesowi, że spalą mu dom

Źródło artykułu: