Zabrali mu medal, a brat powiedział co myśli o działaczach. Zabrakło go w polskiej lidze

Zdjęcie okładkowe artykułu: Getty Images / Staff/Mirrorpix/Getty Images / Na zdjęciu: Shawn Moran (pierwszy z lewej w dolnym rzędzie)
Getty Images / Staff/Mirrorpix/Getty Images / Na zdjęciu: Shawn Moran (pierwszy z lewej w dolnym rzędzie)
zdjęcie autora artykułu

19 listopada Shawn Moran kończy 61 lat. Amerykański żużlowiec był gwiazdą żużla lat 80-tych. Został mistrzem świata w longtracku, zaś w klasycznej wersji żużla przeszedł do historii, choć nie do końca pozytywnie.

[b]

Złota generacja Amerykanów[/b]

Kalifornijska żużlowa ziemia pod koniec lat 70-tych była na tyle żyzna, że wydała znakomite plony. Na niej wykiełkowały wspaniałe okazy w postaci: Bruce'a Penhalla, Dennisa  Sigalosa czy Lance'a Kinga. Prawdziwymi odmianami tamtych czasów okazali się bracia: Kelly i Shawn Moran.

Shawn, rocznik 1961, jako ten młodszy szkolił się najpierw na rodzimych torach amerykańskich, gdzie młodzi ścigali się w dywizjach i mieli jazdy po pachy przez cały tydzień. Tamte czasy pamięta Dennis Sigalos. - Zarówno z Shawnem, jak i Kellym ścigaliśmy się jako dzieciaki na małych żużlówkach. Nie było to jakieś wielkie ściganie, ale bardziej pokaz dla młodych. Gdy dorastaliśmy, to żużel wszedł nam w krew i jeździliśmy na dwu zaworowych jawach. Mając 13 lat uczyliśmy się już rywalizacji, ale to nam bardzo pomogło wejść do dorosłego żużla w wieku 16 lat.

Szybko przynosiło to efekty i zainteresowanie ze strony angielskich klubów. Shawn Moran poszedł w ślady swojego brata i trafił do Wielkiej Brytanii. Jego pierwszym klubem był Hull Vikings, gdzie startował Kelly oraz Sigalos. W tym samym klubie jeździł też Ivan Mauger, 6-krotny IMŚ, który przebywał wielokrotnie w USA i przyglądał się poczynaniom młodego narybku amerykańskiego. Spora w tym jego zasługa, że Amerykanie trafili do Europy, po latach posuchy.

ZOBACZ Koniec z limitami finansowymi. Cegielski: Przestrzegam zawodników, efekt może być odwrotny

Shawn Moran był idolem, młodego w tamtym czasie Grega Hancocka. - Oglądałem jego jazdę, gdy byłem jeszcze małym chłopakiem. Z początkującego juniora stał się znakomitym i ustabilizowanym żużlowcem, który zostawił Amerykę dla jazdy w Europie. Był dla mnie ikoną, nauczył mnie naprawdę wiele, gdy zaczynałem karierę w Anglii. Miał bardzo dobre starty, co z bliska podglądałem u niego, ale potrafił też walczyć na dystansie, do samego końca. Te starty były w dużej mierze jego kluczem do sukcesu.

W lidze angielskiej Moran najwięcej czasu spędził w Sheffield Tigers, a ostatnie lata ścigał się w Belle Vue Aces. W latach 80-tych był prawdziwą gwiazdą.

- Był stworzony do tego, by być dobrym zawodnikiem, o ogromnej sile psychicznej. Jako żużlowiec był niesamowicie utalentowany. Jeździł elegancko, subtelnie i w bardzo przemyślany sposób - charakteryzuje go Hancock. - Najbardziej wspominam jego nauki, to w jak miły i pełen szacunku sposób wyjaśniał mi, jak ustawić motocykl i przygotować się na dany tor. Był jednym z najmilszych i najfajniejszych zawodników na torze. Wciąż jest świetnym gościem do dnia dzisiejszego. Mówią, że skończyli się mili zawodnicy? My udowadniamy, że nadal są.

Duet showmanów. Ciągle na cenzurowanym

Kelly Moran przetarł szlak swojemu bratu. Obaj szybko zaadaptowali się do warunków na wyspach i stali się gwiazdami ligi. Wiele mówiło się na temat rozrywkowego trybu życia Amerykanów, w szczególności Kelly’ego. Znany był przypadek z finału DMŚ w Lesznie, gdzie żużlowcy z USA, zdemolowali wnętrze pałacu w Rydzynie. Nie raz, nie dwa Kelly i jego brat byli brani do tablicy na różne testy na obecność alkoholu, czy narkotyków. Kelly Moran wielokrotnie uważał, że władze się na nich uwzięły.

Jak była różnica między dwoma braćmi? - Na pewno wiek (śmiech), a tak poważnie. Obaj jako ludzie byli optymistyczni, mili i otwarci. Shawn to świetny facet o wielkim sercu. W swojej technice był bardziej wyważony, jego ruchy były bardziej przemyślane na torze. Kelly miał w sobie więcej finezji - dodaje Hancock.

- Kelly a Shawn? Butelka wódki. Niech Bóg ma w swojej opiece Kelly’ego! Styl Shawna nie był tak radykalny jak Kelly’ego, był świetny zawodnikiem, z dobrą techniką, nie wychylał się za ten motocykl tak mocno. Shawn nie był urodzonym talentem, ale prezentował się bardzo skutecznie, może trochę bardziej poważniej podchodził do spraw niż Kelly - mówi Gary Havelock, IMŚ z 1992 roku.

Super talent wiecznie czwarty. On dwukrotnym mistrzem

Shawn Moran dał znać o sobie w rozgrywkach światowych już jako junior. W 1981 roku, w czeskim Slany został najlepszym juniorem globu, pokonując koalicję czechosłowacką na czele z Antoninem Kasper. Moran nie zaznał w finale Indywidualnych Mistrzostw Świata Juniorów żadnej porażki. Powtórzył tym samym wyczyn swojego rodaka, Rona Prestona, który wygrał zmagania w Leningradzie.

Moran był profesjonalnie przygotowany i utalentowany. Odnajdywał się też w innej dyscyplinie, tj. longtracku. W 1983 zdobył to, czego nigdy nie udało mu się w żużlu. Został mistrzem świata, podczas zawodów w Mariańskich Łaźniach, pokonując gwiazdy czarnego sportu, tj. Maugera, Nielsena czy Olsena, z którymi nie mógł wygrać w klasycznych IMŚ.

- Kelly był lepszym żużlowcem, a Shawn miał większe predyspozycje do longtracku - mówił w książce MORAN. Na żużel nigdy nie jest za późno, Peter Rovazzini, wieloletni mentor, mechanik i sponsor braci Moranów.

Shawn trzykrotnie kwalifikował się do finału IMŚ w klasycznym żulu. W debiucie na Ullevi w 1984 był ósmy. Natomiast rok później w Bradford znalazł się na wysokim piątym miejscu. Warto zwrócić uwagę, że konkurencja wśród zawodników USA była bardzo wysoka, a miejsc dających awans do finału z amerykańskich eliminacji zbyt mało. Tym samym za każdym razem brakowało w wielkim finale kogoś z kalifornijskiej szkoły.

Pięć lat później Moran znów pojechał wśród szesnastki najlepszych na Odsal Stadium, nikt nie zdawał sobie sprawy, jak bardzo przejdzie do historii. Z kolei Kelly wszystkie swoje finały IMŚ kończył poza strefą medalową.

Skandal, którego można było uniknąć?

Shawn Moran był w znakomitej formie w 1990, a w lidze utrzymywał wysoki poziom. Po raz kolejny stanął do walki o światowy finał. Nim do tego jednak doszło, to w Szwecji miał wypadek, który kosztował go dużo zdrowia. Zażył tabletki, które zawierały substancje niedozwolone.

On sam przed kolejnymi zawodami uprzedzał o swoich działaniach. Był nawet zdolny  wycofać się z zawodów na rzecz brata. Dostał kolejne przyzwolenia na jazdę, aż koniec końców w finale światowym zajął drugie miejsce i przegrał baraż z Perem Jonssonem.

Shawn został przykładnie ukarany przez FIM i odebrano mu medal IMŚ. Zrobiono to, mimo że różni działacze wiedzieli, że Shawn miał w organizmie zakazane środki. Skandalu można było uniknąć, gdyby miał zakaz jazdy na innym etapie.

Z kolei Kelly skorzystał z okazji by pokazać swoje niezadowolenia na temat panów z FIM i na gali AMA Awards Banquet i powiedział wszystko to, co myśli o działaczach FIM. Wieść się szybko rozeszła, a Kelly za obronę swojego brata został ukarany tysiącem dolarów w zawieszeniu na rok. Stwierdził, że nie mógł utrzymać języka za zębami. Śmiał się, że musi szykować czek.

- Myślę, że nawet bez tej dyskwalifikacji nie zostałby mistrzem, Per był po prostu niesamowity - mówił Gary Havelock.

W reprezentacji otworzył i zakończył karierę złotem

Znakomita generacja amerykańskich żużlowców dała o sobie znać na arenie międzynarodowej. Lata 80-te to był bez wątpienia najlepszy czas dla czarnego sportu w Kalifornii. Shawn Moran rozpoczął swoje zmagania w Drużynowych Mistrzostwach Świata w 1982 roku. Na White City amerykański zespół składający się z braci Moranów, Bruce’a Penhalla, Bobby’ego Schwartza oraz Scotta Autreya wygrali swój pierwszy tytuł DMŚ pozostawiając w tyle Duńczyków, RFN oraz Czechosłowację.

Shawn Moran wziął udział w sześciu finałach DMŚ, każdy kończąc na podium. Ostatni raz pojechał w 1990 w czeskich Pardubicach, gdzie także cieszył się ze złotego medalu.

Do ideału zabrakło Moranów

Wraz z otwarciem rynku na obcokrajowców i debiutem Hansa Nielsena w polskiej lidze 1 kwietnia 1990 stało się jasne, że kluby jak i kibice będą mogli zobaczyć największe gwiazdy żużla nad Wisłą. Z grona największych gwiazd lat 80-tych wypadli Bruce Penhall (koniec kariery) oraz Erik Gundersen (poważna kontuzja). Gdzieś tliła się nadzieja, że bracia Moranowie trafią do polskiej ligi. Ostatecznie Kelly, ze względu na swoje problemy natury prywatnej oraz Shawn (dyskwalifikacja) nie jeździli w polskiej lidze, choć młodszy brat miał na to spore szanse, ale ostatecznie temat ucichł.

Zobacz także: Żużel. Tarasienko byłby w stanie odmienić ZOOLeszcz GKM. "Głód jazdy sprzyja dobrym wynikom" Żużel. Bartosz Smektała oczekuje od Unii tylko jednej rzeczy

Źródło artykułu:
Czy żałujesz, że bracia Moranowie nie pojawili się w polskiej lidze?
Tak
Nie
Zagłosuj, aby zobaczyć wyniki
Trwa ładowanie...
Komentarze (0)