Władze PGE Ekstraligi co roku organizują konkurs na żużlowe zdjęcie roku. W tym sezonie internauci głosujący w aplikacji mobilnej i na stronie Ekstraligi wybrali fotografię autorstwa Marcina Karczewskiego. Na zdjęciu uchwycił on moment defektu Martina Vaculika w finałowym meczu z Motorem Lublin.
Zdaniem wielu, fotografia ta jest idealnym podsumowaniem całego sezonu. - Tuż po defekcie wiedziałem, że udało mi się złapać całą akcję, ale nie do końca zdawałem sobie sprawę z końcowego efektu. Nawet nie miałem chwili, żeby podejrzeć zdjęcia, bo cały czas fotografowałem, jak Martin klęcząc na torze przeżywał ten defekt i dalej jak schodzi załamany do parku maszyn - powiedział Karczewski w rozmowie ze stroną PGE Ekstraligi.
- Zaraz były kolejne biegi, wybuch ogromnej radości na torze po 14. wyścigu, dekoracja na podium, a następnie wspólna feta z kibicami. I tak dopiero w nocy w hotelu, przeglądając materiał na komputerze, obejrzałem je po raz pierwszy i zdałem sobie sprawę, że udało się uchwycić coś wyjątkowego - dodał fotograf.
Karczewski przyznał, że takiego zdjęcia w trakcie swojej pracy jeszcze nie miał. To fotografia, na której oprócz niecodziennego kadru widać także ten jeden moment, który zadecydował o losach całego sezonu.
ZOBACZ WIDEO: Eksperci grzmią po doniesieniach o premii. "To skandal"
Fotograf nie ukrywał, że stojąc na drugim łuku czekał na to, aż Vaculik zacznie cieszyć się z wygranej. Zamiast tego uchwycił moment strzelającego łańcucha. Zdjęcie zyskało dużą popularność.
- Dzień po finale udostępniłem to zdjęcie w swoich social mediach, a zainteresowanie nim przerosło moje najśmielsze oczekiwania. Szybko wypłynęło nawet poza profile żużlowe i było komentowane wśród znanych osób zajmujących się piłką nożna, czy w ogóle nie związanych ze sportem. Zawsze miłe jest, jak ktoś docenia twoją pracę, a tak liczne pozytywne komentarze dają paliwa i motywacji do kolejnych wyjazdów - stwierdził.
- O konkursie dowiedziałem się można powiedzieć od kibiców i znajomych, którzy zaczęli oznaczać mnie pod postem PGE Ekstraligi zapowiadającym zabawę. I choć takich komentarzy było sporo, to nie czułem się jakimś specjalnym faworytem, bo takie konkursy są nieprzewidywalne - zakończył Karczewski.
Czytaj także:
Po kontuzji słuch o nim zaginął. Może być łakomym kąskiem dla klubów?
Ściga się na żużlu mimo sztucznego biodra. Jako jedyny Niemiec wygrał turniej Grand Prix