Nie jeden turniej, a cykl składający się z trzech rund wyłonił indywidualnego mistrza Polski na żużlu w sezonie 2022. Pierwsza odbyła się na torze ZOOleszcz GKM-u Grudziądz, gospodarzem drugiej były Cellfast Wilki Krosno, a ostatniej Texom Stal Rzeszów.
Według zasad w każdym z trzech turniejów po serii zasadniczej, składającej się z 20 biegów, odbywał się wyścig półfinałowy oraz finał, do którego bezpośredni awans uzyskała czołowa dwójka z części głównej turnieju, a kolejne dwa miejsca zajęło dwóch najlepszych zawodników z półfinału. Zawodnicy do klasyfikacji generalnej dopisywali punkty zdobyte na torze. Dodatkowe "oczko" przyznawano po każdej rundzie żużlowcowi, który wygrał najwięcej biegów.
Gdy 22 marca, w siedzibie Canal+ odbywała się konferencja dotycząca zmian w formule rozgrywania Indywidualnych Mistrzostw Polski, od razu pojawiło się wiele różnych głosów. Jedni uważali, że to ciekawy pomysł na uatrakcyjnienie turnieju, inni zaś twierdzili, że to zabijanie tradycji i emocji. Mimo wszystko na ostateczne opinie trzeba było poczekać do ostatniej rundy, gdy można było podsumować całe mistrzostwa. Te, przynajmniej według organizatorów, okazały się sukcesem. Czy jednak wszyscy podzielają tę opinię?
- Jestem zwolennikiem, żeby mistrzostwa Polski nie odbywały się wyłącznie w ramach jednej rundy. Wydaje mi się, że formuła trzech czy czterech turniejów, ale nie więcej, jest optymalna. Na jednych zawodach może ktoś mieć słabszą dyspozycję, a jednak wybieramy mistrza Polski. Mimo wszystko taka formuła być może z jeszcze ciekawszymi rozwiązaniami jest dobrym pomysłem - twierdzi Marta Półtorak.
ZOBACZ Żużel. Magazyn PGE Ekstraligi. Lindgren i Frątczak gośćmi Musiała
W podobnym tonie wypowiada się Krzysztof Cegielski. - Zależy, z jakiego punktu widzenia się popatrzy, ale zawodnicy są bardzo zadowoleni i myślę, że większość kibiców również. Oczywiście dla tych, których satysfakcjonują tylko jednodniowe finały, może to być trudniejsze do zaakceptowania. Myślę, że jak na pierwszy rok tej formuły, to wszystko się udało bardzo dobrze. Orzede wszystkim tor w Krośnie był bardzo dobrze przygotowany.
W opozycji zdaje się stawać Jan Krzystyniak, który wspomina czasy, gdy sam startował w zawodach. - Pamiętamy czasy, kiedy mistrzostwa Polski były dwudniowe, ale czy to coś zmieniało? Może to, że po pierwszym dniu była inna kolejność na podium, ale zawodnicy ci sami. Ja tak to pamiętam ze swoich czasów, bo wtedy te dwudniowe turnieje były. To nikomu się nie spodobało i wrócono do tradycyjnej formuły jednodniowej.
- Czy teraz trzydniowy turniej coś zmienił? Tak naprawdę od pierwszego do ostatniego dnia prowadził Bartosz Zmarzlik. Mając w tej chwili takiego zawodnika w Polsce, to ja zastanawiam się, czy jest sens rozgrywać trzy, czy nawet dwie rundy. Czy te trzy turnieje coś dadzą? Ja bym skumulował całe te emocje w jednym dniu. Nie zachwycałem się, oglądając te zawody, bo to było zawsze pod dyktando jednego czy dwóch zawodników - dodaje od razu.
Srebrny medalista IMP z 1988 oraz 1989 roku poruszył przy tym temat emocji, które również były wielokrotnie kwestionowane w przypadku stworzenia cyklu. Wielu kibiców oraz ekspertów obawiało się, że po dwóch rundach lub zaraz na początku trzeciej będziemy znali zwycięzcę, a może nawet pozostałych medalistów, a zawody do końca będą się już odbywały trochę na zasadzie "byle dojechać". W tym roku ostatecznie o wygraną walczono prawie do końca.
- Jeśli po jednej lub dwóch rundach znamy zwycięzcę, to na pewno zabija to emocje. Dlatego należałoby być może zrobić taki regulamin, który by w jakiś sposób wyrównywał szanse. Natomiast też pewnie nikt by nie chciał, żeby mistrz Polski został wyłoniony z przypadku, czyli na przykład dlatego, że komuś spasował tor, ponieważ już tutaj jeździł. Według mnie należałoby to w jakiś sposób wypośrodkować, jednak jak to ma dokładnie wyglądać, szczerze mówiąc, nie wiem, ale na pewno dobrze by było, żeby takie zawody były do końca pasjonujące - uważa była prezes Stali Rzeszów.
- Zależy, kto oczekuje, jakich emocji. Nie możemy też robić tak, żeby w trzeciej rundzie rozgrywać jeszcze wyścig finałowy, a były takie pomysły. To, że punktowo może ktoś odskoczyć, to trudno. To dla mnie nie powoduje, że coś jest nudniejsze czy gorsze. Gorzej jest, gdy przez cały turniej nic się nie dzieje i tylko czekamy na wyścig finałowy, a tam może się poprzewracają i będą jakieś emocje. Musimy zawodnikom przygotować dobre tory, to od pierwszego do ostatniego wyścigu w każdej rundzie będziemy oglądać super walkę i nikt nie będzie tęsknił za jednym wyścigiem finałowym, który rozstrzyga o medalach - mówi stanowczo Cegielski.
Nie da się jednakże ukryć, że pod względem frekwencji na trybunach, zmiana formy IMP była na pewno dobrym pomysłem. O ile w Grudziądzu nie było rewelacyjnie, ale tam też najlepszy żużel gości regularnie od kilku lat, o tyle w Krośnie i w Rzeszowie zasiadł komplet publiczności. Eksperci w rozmowach z naszym portalem zgodnie powtarzają, że najistotniejszy będzie odpowiedni wybór gospodarzy, który zapewni, przyciągniecie sporej liczby fanów na stadiony.
- W Rzeszowie czy w Krośnie dawno nie było zawodów takiej rangi. W Krośnie teraz to się zapewne zmieni, ale w Rzeszowie już dawno nie oglądano ekstraligowych zawodników, dlatego z pozycji kibiców było to na pewno fajne przeżycie. Myślę, że jeśli tyle osób przyszło na stadion, to choćby dla tych miast organizatorów warto to robić, szczególnie w tych ośrodkach, gdzie brakuje na co dzień żużla na najwyższym poziomie - przekonuje była działaczka żużlowa.
- W ostatnich latach PZM robił naprawdę dużo, żeby ten prestiż był jak największy i dużo się zmieniło. Nie było już takich sytuacji, że zawodników trzeba było namawiać. System organizowania finału na obiekcie Drużynowego Mistrza Polski wiązał się z tym, że kibice mieli już dużo bardzo dobrych meczów, więc finał IMP już ich nie specjalnie interesował. Trzeba organizować takie turnieje na obiektach, na których na co dzień nie ma takich imprez - zaznacza wychowanek Stali Gorzów.
- Najlepiej to się sprawdza w miastach, gdzie są drużyny drugoligowe. Jeśli będziemy wybierać miasta, gdzie właściwie mamy pewność, że kibice są bardzo spragnieni takich imprez, to i miejscowi fani będą chętnie przychodzić, ale też i inni, którzy dawno nie byli na tych obiektach - dodaje. - Kiedyś już mówiłem, aby przyznawać ten turniej klubom w miastach Polski południowowschodniej, które nie miały większych imprez mistrzowskich. Tam właśnie frekwencja dopisała - uzupełnia za to wychowanek Stelmet Falubaz-u Zielona Góra.
Czy w takim razie format wprowadzony przed tegorocznym sezonem powinien być kontynuowany? - Jestem za taką formułą, ale być może jeszcze w jakiś sposób ulepszoną. Można trochę popracować nad regulaminem tak, żeby było to bardziej atrakcyjne dla wszystkich kibiców. Nie mniej uważam, że takie zawody indywidualne też powinny być celebrowane, bo w ostatnich latach zawodnicy chyba nie chętnie się garneli do tych zawodów, a mistrzostwo Polski powinno coś znaczyć - podsumowuje Marta Półtorak.
Podobnego zdania jest Krzysztof Cegielski. Twierdzi on nawet, że w przyszłym roku może być jeszcze lepiej. - Jeśli dobrze wybierze się obiekty i wyciągnie odpowiednie wnioski z przygotowań toru, to kolejna edycja może być jeszcze ciekawsza. Na wybór gospodarza zwraca uwagę również Jan Krzystyniak. Przystaje on jednak przy swojej opinii, że finał IMP powinien być rozgrywany jednego dnia. - Zrobić jednodniowy turniej i organizować go tam, gdzie go jeszcze nie było lub w klubach, o których mało się słyszy.
Po rozegraniu pierwszej edycji Indywidualnych Mistrzostw Polski w nowej formule zdania na jego temat w środowisku żużlowym nadal są podzielone. Niektórzy cały czas popierają poprzedni sposób wyłaniania mistrza Polski. Eksperci zwracają jednak uwagę przede wszystkim na wybór gospodarzy w ośrodkach, w których brakuje zawodów na najwyższym poziomie. Ważne jest także odpowiednie przygotowanie toru, które umożliwi walkę w każdym biegu.
Czytaj także:
- Żużel. Tata chciał, aby spróbował żużla. Młody zawodnik chce iść śladami Daniela Bewleya
- Żużel. Doświadczenie górą w konfrontacji z młodzieżą. 16-latek na podium mistrzostw kraju