[tag=862]
Włókniarz Częstochowa[/tag] zbudował gwiazdorski skład na kolejny sezon, ale zamiast wielkiej euforii, na początek mogą zafundować swoim fanom nieprzyjemną niespodziankę. Wszystko dlatego, że w pierwszych dwóch meczach ich rywalami będą drużyny ZOOleszcz GKM-u Grudziądz (wyjazd) i Motoru Lublin (dom). Potem co prawda czeka ich teoretycznie łatwiejsze zadanie z ebut.pl Stalą Gorzów (dom), ale pod koniec kwietnia znów będą mieli trudne starcie z Betard Spartą Wrocław (wyjazd). Dwa punkty po czterech kolejkach byłyby przyjęte jako kiepski początek sezonu.
Początek sezonu jest o tyle ważny, że w drużynie będzie aż czterech nowych zawodników i każdy będzie musiał dopasować się nie tylko do domowego toru, ale także nowej drużyny. To może utrudnić dobre wejście w sezon.
- Moim zdaniem takie dywagacje w przypadku tak mocnych zespołów jak Włókniarz w ogóle nie mają sensu. To jest drużyna, która jest w stanie wygrać wszędzie i z każdym, a kalendarz w ogóle nie ma znaczenia - twierdzi były szkoleniowiec częstochowian, Marek Cieślak.
Legenda tego klubu ma dość odważną tezę. - Jeśli tylko Jakub Miśkowiak będzie w takiej formie, jak w drugiej części minionego sezonu, to jestem gotowy postawić wszystkie pieniądze na to, że Włókniarz wygra w Grudziądzu, a potem zwycięży Motor u siebie. Częstochowianie zmontowali skład za kilkanaście milionów i naprawdę - poza juniorami - nie mają słabych punktów. Przecież przy korzystnym układzie biegów oni mogą nadrabiać 6-8 punktów w trzech ostatnich biegach i to przeciwko każdej drużynie. Wydaje mi się, że nikt w tej drużynie nie przestraszy się takiego kalendarza. To może nawet zadziałać pozytywnie, bo żużlowcy będą zmobilizowani od pierwszego meczu - dodaje Cieślak.
Czytaj więcej:
Będzie komentował mecze rywali?
Komisja odpowiada na zarzuty klubu
ZOBACZ Fredrik Lindgren jasno wskazuje cel Motoru Lublin na sezon 2023!