[b]
Maciej Kmiecik, WP SportoweFakty: Jaki to był rok dla polskiego żużla zdaniem trenera reprezentacji Polski?
[/b]
Rafał Dobrucki, trener żużlowej reprezentacji Polski: Każdy kolejny sezon jest w jakiś sposób trudny z różnych powodów. Czasem z powodu organizacji kalendarza, logistyki, czy problemów z formą lub sprzętem. Mimo wielu sukcesów ten kończący się był inny.
Dlaczego?
To normalne, że jeśli się jest na szczycie, w wymiarze globalnym, to każdy kolejny rok jest trudniejszy. Świat nas goni. Czujemy z tyłu głowy presję, choć wydawałoby się, że jesteśmy już do niej przyzwyczajeni. To napędza do pracy.
ZOBACZ Majewski i Gollob doczekali się nagrody. Będzie druga część filmu "Czas"?
Pod względem indywidualnym mamy złoto i brąz w SGP, w SGP2 podobnie tytuł mistrzowski i brązowy medal, w SGP3 brązowy medal. Jakby na to spojrzeć, to był bardzo udany rok…
Indywidualnie dla polskiego żużla to był bardzo dobry rok. Po dwa zdobyte medale w SGP i SGP2, inne sukcesy drużynowe bardzo cieszą i absolutnie nie ma na co narzekać. Nasi zawodnicy osiągnęli naprawdę świetne wyniki, ale też jest jeszcze przestrzeń do tego, by dalej pracować, udoskonalić detale i wiedzieć, do czego się zmierza.
Polscy kibice mocno jednak pamiętają też tę niechlubną porażkę w Speedway of Nations. Pan też ma ją jeszcze z tyłu głowy, czy po analizie i wyciągnięciu wniosków poszło już to w niepamięć?
Długo po niej kołatały się różne myśli w głowie, ale trzeba iść do przodu i odrzucić niepotrzebne emocje, bo wiadomo, że tym zawodom takie towarzyszyły. Z tego, co poszło nie tak, wnioski zostały wyciągnięte i nie ma co już tego kolejny raz przerabiać i tracić na to energię. Wszystko już zostało przedyskutowane. Czy to przyniesie skutek właśnie na tym torze? Może w przyszłości będzie okazja się przekonać. Przed SoN mieliśmy informacje, że tor w Vojens, tak jak powtarza to Tomasz Gollob, kocha lub nienawidzi.
Tomasz Gollob w magazynie PGE Ekstraligi w WP SportoweFakty zwrócił także uwagę, że selekcja zawodników do reprezentacji Polski powinna odbywać się nie sugerując się nazwiskami, ale czy dany tor odpowiada konkretnemu zawodnikowi. Pan też taki wniosek wyniósł ze Speedway of Nations?
Takie wnioski były już przed tymi zawodami, stąd też Dominik Kubera był cały czas w odwodzie i w gotowości startowej. Wiadome było, choćby ze statystyk, że Maciej Janowski w Vojens nie miewał najlepszych występów. Aczkolwiek tyle okazji, jakie miał do startu na tym torze, mogły pozwolić myśleć, że jak tam się nie jeździ, już wie. Tor w Vojens jest naprawdę bardzo trudnym torem, co w żaden sposób nas nie usprawiedliwia i nie próbuję tego robić.
Myślałem o Dominiku Kuberze, który był w świetnej formie. Natomiast w nie gorszej, być może nawet życiowej formie, znajdował się Maciej Janowski. Nieźle też radził sobie Patryk Dudek. Ostatnie występy przed samym SoN w Vojens zarówno w Polsce jak i lidze szwedzkiej pokazywały, że ta trójka jest w najlepszej dyspozycji. Stąd też były takie, a nie inne decyzje odnośnie składu reprezentacji.
Cieszy się pan na powrót do kalendarza FIM Drużynowego Pucharu Świata?
Tak. Cieszę się. Od początku mówiłem, i spotkałem wiele takich opinii, że system rywalizacji w Speedway of Nations jest nieatrakcyjny. Dodatkowo tak do końca nie jest uczciwy. Praca wielu miesięcy, tygodni, wielu wyścigów, choćby przez eliminacje czy sam turniej finałowy, sprowadza się do jednego decydującego wyścigu, w którym wszystko może się wydarzyć.
Łut szczęścia czy wypadek losowy ma tutaj ogromne znaczenie…
Łut szczęście czy pech, tak jak ten nieszczęsny Manchester, który z głowy nam też nie chce wyjść. Uważam, że ten system rywalizacji, obojętnie w jakiej konfiguracji seniorskiej czy juniorskiej, jest po prostu krzywdzący. Oczywiście rozumiem, że emocje mają kumulować się na koniec zawodów. To jednak nie powinien być priorytet. Najważniejsze w systemie powinno być wyłonienie najlepszej drużyny.
W roku 2022 zadebiutowały Drużynowe Mistrzostwa Europy, które w cuglach reprezentacja Polski wygrała. W przyszłym sezonie tą imprezę potraktuje pan jako sprawdzian generalny przed DPŚ, czyli żużlowym mundialem?
Oczywiście są zaplanowane mecze reprezentacji Polski, ale kalendarz generalnie jest mocno naszpikowany różnymi turniejami. Mamy rozbudowany cykl Grand Prix, różnego rodzaju eliminacje do SEC czy SGP. Każda okazja na przeprowadzenie testu, gdzie drużyna jest w komplecie, to pozytywna sprawa i tego nie zabraknie w przyszłym roku. Drużynowe Mistrzostwa Europy pewnie będą też przedsionkiem do DPŚ.
Powrót Drużynowego Pucharu Świata i powrót Polaków na tron?
Chcielibyśmy bardzo. Żałuję, że ten nieszczęsny SoN pozostawia rysę i w naszych głowach to jest. Drużynowych Puchar Świata to zupełnie inna bajka.
Bardziej sprawiedliwa?
Oczywiście. Nie ma tych mankamentów, które są w rywalizacji SoN. Słyszę, że DPŚ jest bardziej atrakcyjny dla kibiców i sam też podzielam tę opinię. Wydaje mi się, że z tą formułą kibice też bardziej się identyfikują. Warto też podkreślić, że Speedway of Nations wymyślono po to, by startowało więcej nacji. Ta idea przyświecała zmianom i trzeba otwarcie powiedzieć, że się nie sprawdziła.
Czy w związku z organizacją DPŚ planuje pan powrót zimowego zgrupowania reprezentacji Polski?
Tak. Jest planowany obóz reprezentacji od 1 lutego. Ta data jest na stałe wpisana do kalendarza i rezerwowana jest właśnie na obóz kadry. W poprzednich dwóch sezonach nie udało się, z uwagi na sytuację pandemiczną, zorganizować takiego obozu, bo ryzyko było większe niż skutek, który można byłoby z niego wyciągnąć. Nie można było narażać zawodników, bo konsekwencje mogłyby być opłakane.
Wiadomo, gdzie odbędzie się obóz kadry?
Rozpatrywane są dwie lokalizacje. Myślę, że wkrótce wszystko będzie już jasne.
Wróćmy jeszcze do tematów stricte żużlowych. Mamy trzykrotnego indywidualnego mistrza świata, Bartosza Zmarzlika, o którym wielu mówi, że kwestią czasu jest to, że dogoni Ivana Maugera i Tonego Rickardssona, a może nawet pobije w liczbie tytułów te legendy. Też ma pan takie wrażenie, czy to może nie być wcale takie łatwe, jak się z boku wydaje?
To na pewno nie będzie łatwe, bo nic w żużlu nie przychodzi łatwo. Ani teraz nie było łatwo, ani zdobycie kolejnych tytułów nie będzie, ale jestem przekonany, że takie nadejdą. Z pewnością będzie to jednak dla Bartka mniej stresogenne. Kolejne tytuły pewnie zdobędzie, bo jest on zawodnikiem kompletnym, świetnie jeżdżącym, ale też co bardzo ważne, jest świetnym "inżynierem", zna i czuje motocykl, a to we współczesnym żużlu jest kluczowe.
Jak widzi pan przyszłość polskiego żużla na arenie międzynarodowej? Mamy kolejnego mistrza świata juniorów Mateusza Cierniaka, który jeszcze będzie miał okazję bronić tytułu. W SGP3 do lat 16 mieliśmy brązowy medal, a inne nacje już nie tylko deptają nam po piętach, ale i przeganiają Polaków. Mamy się czego obawiać w przyszłość?
Stworzyliśmy w Polsce swego rodzaju eldorado, które można porównać do NBA lat 80. czy 90. ubiegłego wieku, kiedy cały koszykarski świata chciał grać w najlepszej lidze świata. Na dzień dzisiejszy żużel w Polsce można porównać do NBA. Każdy żużlowiec chce u nas jeździć i wszyscy robią dosłownie wszystko, by się u nas znaleźć. Z różnych powodów. Jedni z pobudek finansowych, a inni z ambicji sportowych. Znam przypadki rodziców, którzy zapożyczali się po to, by inwestować w swoje dzieci, by te trafiły do Polski. Presja jest i to widać. Powodów do niepokoju nie ma, ale należy mieć dużo pokory i się skupić na pracy. Trzeba się cieszyć tymi seriami sukcesów, bo na pewno przyjdą też cięższe momenty.
Jakie ma pan cele sportowe na sezon 2023 z reprezentacją Polski? Ozłocić wszystko, co się da?
Cały czas przyświeca nam taki cel. To, co udało się zdobyć w kończącym się roku, chcemy obronić, a to, czego nie wygraliśmy, zdobyć.
Zobacz także:
Poważne ostrzeżenia dla trzech Rosjan
Ciąg dalszy zmian w Canal+