Były zawodnik wyjechał na misję do Afganistanu. Zginął po wybuchu miny-pułapki

Archiwum prywatne / Na zdjęciu: Marcin Knap podczas misji w Afganistanie
Archiwum prywatne / Na zdjęciu: Marcin Knap podczas misji w Afganistanie

12 lat temu Marcin Knap zginął w Afganistanie w wybuchu miny-pułapki. Zanim trafił do ratownictwa i na misje wojskowe, był żużlowcem Motoru Lublin. - Nikt z nas nie spodziewał się takiej tragedii - mówi nam jego siostra Magdalena Chmielewska.

W tym artykule dowiesz się o:

W latach 2007-2014 polskie wojsko brało udział w misji w Afganistanie, której celem było przywrócenie bezpieczeństwa i odbudowa kraju. W szczytowym okresie polski kontyngent stanowiło nawet 2600 osób. Byli to nie tylko wojskowi, ale też cywile. W trakcie misji zginęły 44 osoby. Jedną z ofiar był Marcin Knap, były żużlowiec, który do Afganistanu poleciał jako ratownik medyczny.

Nie była to jego pierwsza misja. Wcześniej był w Czadzie, gdzie również pomagał poszkodowanym. W 2006 roku Knap zaczął pracę jako ratownik medyczny w Lublinie. Trzy lata później zdobył dyplom, wcześniej był kierowcą karetki. Jeździł w specjalistycznym zespole, który z założenia był kierowany do trudniejszych przypadków. Cieszył się, że może ratować innych, to był jego sens życia.

Zanim został ratownikiem, trenował żużel. Był zawodnikiem Motor Lublin, na torach spędził cztery sezony. W 1996 roku pojechał w 20 ligowych meczach lubelskiego klubu i wykręcił w nich średnią 0,404 pkt/bieg. Nie był to imponujący wynik, ale wszyscy zapamiętali go jako wiecznie uśmiechniętego i skorego do pomocy chłopaka.

ZOBACZ Darcy Ward szczerze o porównaniach z Bartoszem Zmarzlikiem. "Od 2016 roku walczylibyśmy o tytuły"

Tragiczny wypadek

Pensja ratownika nie była wysoka, a były żużlowiec musiał zadbać o rodzinę. Dlatego Knap odpowiedział na ogłoszenie Ministerstwa Obrony Narodowej, które potrzebowało w Afganistanie ratowników medycznych. Tak trafił na misje wojskowe. Do Afganistanu wyjechał w 2010 roku, tuż przed świętami Bożego Narodzenia. Miał wrócić za pół roku.

22 stycznia 2011 roku doszło do tragicznego wypadku, w którym zginęło dwóch Polaków: starszy szeregowy Marcin Pastusiak i właśnie Marcin Knap. Zaledwie 3 kilometry od bazy Quarabagh doszło do wybuchu miny-pułapki podłożonej przez talibów. Ich opancerzony transporter Rosomak najechał na nią. Knap towarzyszył patrolowi żołnierzy Operacyjnego Zespołu Doradczo-Łącznikowego, którzy zajmowali się wyszkoleniem afgańskiej policji. Krótko przed śmiercią pomagał zresztą tamtejszemu funkcjonariuszowi.

Marcin Knap przed wylotem na misję w Czadzie. Fot. Archiwum prywatne Magdaleny Chmielewskiej
Marcin Knap przed wylotem na misję w Czadzie. Fot. Archiwum prywatne Magdaleny Chmielewskiej

- Afganistan był drugą misją Marcina. Nikt z nas nie spodziewał się takiej tragedii. To był jeden z gorszych dni w życiu. Był moim starszym bratem, mieliśmy znakomity kontakt. Często się widywaliśmy i spędzaliśmy czas. Zawsze mogłam na niego liczyć... Niestety, mogłam - powiedziała nam Magdalena Chmielewska, siostra Marcina Knapa.

Był jedynym cywilem, który zginął podczas misji w Afganistanie. - Nie tak dawno żegnaliśmy was, gdy wyruszaliście do Afganistanu. Wyruszyliście tam, aby pomagać, wspierać i doradzać tym, którzy naszej pomocy potrzebują. Aby zapobiegać tragicznym wydarzeniom takim jak w dniu, w którym polegliście, gdy rebeliancki ogień w pobliskiej wiosce pozbawił życia troje afgańskich dzieci, a ciężko ranił kolejnych pięcioro. Niestety, w kilka godzin później, niedaleko miejsca tamtej tragedii, zdradziecko podłożona mina-pułapka, eksplodując pod Rosomakiem, przedwcześnie zakończyła waszą misję - mówił po przylocie trumien z ciałami do Polski dowódca operacyjny sił zbrojnych gen. dyw. Edward Gruszka.

"Siwy" bardzo kochał żużel

W rodzinie Knapów wszyscy od dziecka kochali sport, a zwłaszcza żużel. Marcin zdał egzamin na licencję w 1993 roku. Dokument zdobył w tym samym czasie, co przyszły Indywidualny Mistrz Świata Juniorów, Robert Dados. Miał wtedy 16 lat i spełnił jedno ze swoich marzeń. Knap wielkiej kariery nie zrobił, nie potrafił się przebić przez liczne grono rówieśników, nie odnosił spektakularnych sukcesów. Ostatecznie postanowił zakończyć przygodę z żużlem i poszukał nowej życiowej drogi.

- "Siwy", bo tak do niego wszyscy mówiliśmy, nawet w domu jeździł na żużlu. Zaraził tym wielu kolegów i mnie również. Jestem na każdym meczu Motoru i czasem udaje mi się pojechać na wyjazd. Za każdym razem myślę wtedy, że Marcin pewnie by był na meczu - dodała siostra Knapa, pani Magdalena.

Marcin Knap podczas misji w Afganistanie. Fot. Archiwum prywatne Magdaleny Chmielewskiej
Marcin Knap podczas misji w Afganistanie. Fot. Archiwum prywatne Magdaleny Chmielewskiej

Przyjaciele o nim nie zapomnieli. Dla nich jest bohaterem. - Nie wiem, czy kibice o nim pamiętają, ale przyjaciele, koledzy i koleżanki na pewno. Widać to 1 listopada, gdy cały grób jest wtedy oświetlony zniczami - powiedziała. W rocznicę śmierci przypomniał o nim facebookowy profil Motoru, który w ostatnim czasie święci swoje największe sukcesy w historii.

Wujek wzorem dla siostrzeńca

Knap w opinii kolegów z ratownictwa uchodził za osobę sympatyczną, otwartą i bardzo kulturalną. Był profesjonalistą - pełnym zaangażowania i odpowiedzialnym za swoją pracę. Tak samo zapamiętali go koledzy na misji w Afganistanie. Bliscy wspominają, że zawsze można było liczyć na jego pomoc.

- Marcin miał poczucie humoru. Potrafił rozśmieszyć i gdy trzeba było, to pocieszyć. Miał milion pomysłów - mówi jego młodsza siostra. Wojsko miało być sposobem na zarobienie pieniędzy i realizację swoich marzeń i planów. Wszystko zakończyło się w jednej sekundzie. Knap pozostawił kochającą żonę. Miał 34 lata.

Dla rodziny jego śmierć była ogromną stratą. Marcin Knap jest wzorem do naśladowania dla siostrzeńca. - Mojego syna nie zaraził żużlem, ale wojskiem. Gdy miał 3 lata, to dostał od niego mały mundurek wojskowy i hełm. Bawił się nim. Syn wstąpił do wojska i jest żołnierzem, z czego jestem bardzo dumna. Wujek był i jest dla niego autorytetem - zakończyła Chmielewska.

Czytaj także:
- Jest decyzja ws. polskiego paszportu dla Wadima Tarasienki!
- Eleven Sports chwali się nowym transferem. To dziennikarka związana ostatnio z Canal+

Komentarze (5)
avatar
KotEnio
27.01.2023
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Pojechal do obcego kraju jako okupant i nikt nie spodziewal sie ,ze moze zginac ?? Zeby jescze poswiecil swoje zycie w obronie Polski ale on zginal za inteesy USA !!! I to jest na Czytaj całość
avatar
Irian76
27.01.2023
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Żużel karetka wojsko ten koleś szukał śmierci i nagle się obudził i zdał sobie sprawę ze ma dwie lewe ręce, a rodzina musi jeść to i polazł tam gdzie nie powinien!!! 
avatar
sparki
26.01.2023
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Idac do wojska ma sie ta swiadomosc,ze jutra moze juz nie byc,tymbardziej u takich dzikusow,jakim jest prymitywny afganistan. 
avatar
Gargamel 9
26.01.2023
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Zginal na wlasne zyczenie za $. 
avatar
Były piłkarz
26.01.2023
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
† R.I.P.