Po bandzie: Nie na plecach Zmarzlika [FELIETON]

WP SportoweFakty / Patryk Kowalski / Na zdjęciu: Bartosz Zmarzlik
WP SportoweFakty / Patryk Kowalski / Na zdjęciu: Bartosz Zmarzlik

- Udany sezon gorzowian miałby wyjątkowy smak dla jego autorów i zbawienny wpływ na ich samoocenę. Byłby także dowodem na to, że zespołowość w żużlu wciąż ma swoją wartość - pisze w swoim felietonie Wojciech Koerber.

"Po bandzie" to cykl felietonów Wojciecha Koerbera, współautora książek "Pół wieku na czarno" i "Rozliczenie", laureata Złotego Pióra, odznaczonego brązowym medalem PKOl-u za zasługi dla Polskiego Ruchu Olimpijskiego.

***

Apator Toruń skorzystał już z dobrodziejstw Motoareny i jako pierwszy klub w Polsce poskręcał w lewo. Stało się to faktem, a poza tym nie ma absolutnie żadnego znaczenia. Bo w ligowym żużlu nie liczy się, kto pierwszy wyjedzie na tor, lecz kto ostatni skończy sezon. I rozstrzygnie na swoją korzyść finałowy dwumecz.

W 1997 roku wrocławianie, pod batutą Jana Ząbika, rozpoczęli torowe zajęcia w połowie lutego, przy pięknej słonecznej pogodzie. Po czym wróciła zima i przez jakieś trzy następne tygodnie znów się mogli skupić na zajęciach fizycznych w terenie. By wreszcie na koniec rozgrywek się z nimi... pożegnać. Jako najsłabszy, dziesiąty zespół najwyższej z lig. Tę dawną wrocławską ekipę przypomina mi teraz ebut.pl Stal Gorzów. Analogię dostrzegam jednak nie z powodu spadkowych prognoz, natomiast z uwagi na personalne osłabienie.

ZOBACZ WIDEO: Inflacja dotknęła także żużlowców. Wcale nie zarobią więcej

Póki co, tuż przed uruchomieniem całej karuzeli, wciąż się poruszamy w oparach teorii, przypuszczeń i porównań właśnie. Stąd wspomnienie sezonu 1997, przed którym ekipę WTS-u opuścił Piotr Protasiewicz, stawiając na przyszłość w Bydgoszczy. Do tego szefostwo klubu uznało, że minął we Wrocławiu czas Wojciecha Załuskiego, a po złamaniu uda - czego nikt raczej nie brał pod uwagę - nie wydobrzał Piotr Baron. Gwoździem do trumny, w której spoczęła wówczas drużyna, okazało się jednak wypuszczenie "Protasa".

Pamiętam tamte czasy dość dobrze, właśnie zaczynałem przygodę z dziennikarstwem w nieistniejącym już Wieczorze Wrocławia. A moim pierwszym tekstem, który ukazał się na łamach dziennika, był wywiad z wracającym do Wrocławia Waldkiem Szubą. Rozmowa ukazała się pod zagadkowo brzmiącym tytułem "Czy zastąpi Protasa?". Tym znakiem zapytania sobie i Czytelnikom zostawiłem pewną nadzieję, co - porównując nazwiska - nie było chyba uczciwe. No ale taki jest właśnie martwy sezon. Że można wierzyć i marzyć, za to w żadnym wypadku nie można skreślać.

To zresztą pozostało wtedy trenerowi Ząbikowi - postawić na optymizm. Stąd jego słynna recepta na sukces, że 6x8=48. Wystarczy, że każdy z ośmiu zawodników zdobędzie jedynie sześć punktów i wygraną mamy w kieszeni. Brzmiało całkiem nieźle, niemniej skończyło się na czterech wygranych w sezonie. I czternastu porażkach.

Obecnie symptomy podobnej postawy dostrzegam w ebut.pl Stali Gorzów, którą opuścił Bartosz Zmarzlik. I tytuły w stylu "Czy zastąpi Bartasa?" Odnoszą się głównie do Oskara Fajfera, bo przecież to on przychodzi do klubu niczym ten wracający do Wrocławia Waldek Szuba ćwierć wieku temu. By zastąpić "Protasa".

Podpieranie się maksymą 6x8 byłoby nierozsądne, dlatego każdy ma swoje sposoby na zażegnanie kryzysu. Kilka dni temu ujrzałem tytuł "Woźniak mówi, jak załatać dziurę po Zmarzliku", więc z ciekawości wszedłem, by przekonać się, jakie jest remedium. A jest ono następujące: - Każdy z nas będzie musiał dorzucić coś więcej, niż miało to miejsce do tej pory. Każdy musi wykrzesać z siebie dodatkowe pokłady energii, które będą miały na celu załatanie tej dziury.

Zatem wystarczy, że każdy uzbiera kilka punktów więcej i będzie dobrze. Jakie to proste.

Dawno temu Andrzej Bławdzin, zwycięzca Tour de Pologne, dawał wskazówki młodemu Ryszardowi Szurkowskiemu: "Atakując wtedy, kiedy tobie jest najciężej. Bo innym też jest wtedy ciężko i modlą się tylko o koniec".

Prawda, że proste?

Gorzowskim Ząbikiem jest dziś utytułowany Stanley Chomski, który również dostrzega zmiany na plus. - Do tej pory mieliśmy jednego lidera, a już teraz widać, że odpowiedzialność zaczęła się mocniej rozkładać na innych zawodników. Oni są świadomi swojej szansy, ale jednocześnie tego, że muszą działać drużynowo. Na zgrupowaniu wyglądało to bardzo dobrze i widzę, że zawodnicy zmienili nieco swoje podejście, a to dobry sygnał - zauważył szkoleniowiec.

Tak, przed sezonem zawsze wszystko wygląda obiecująco. Gdy przed laty dzwoniłem do trenerów z prośbą o opinie po pierwszych treningach na torze, słyszałem tylko - ten bardzo dobrze, ten bardzo dobrze, ten dobrze, ten też nieźle… Bo przecież jakby to wyglądało, gdyby szkoleniowiec rozpoczął sezon od zbesztania swojego zawodnika. Już w marcu. I to jeszcze na łamach prasy.

Trener Piotr Makowski, były opiekun siatkarek z Bydgoszczy i selekcjoner żeńskiej reprezentacji Polski, gdy chciał przekonać dziewczęta, jak ważna jest zespołowość, posługiwał się opowiastką o pudełku kredek. Że gdy weźmiemy do ręki jedną, złamać będzie ją bardzo łatwo. Lecz gdy wyjmiemy z pudełka wszystkie dwanaście i również spróbujemy złamać w rękach, może się już nie udać. No, pewnie, że siatkówka i żużel to co innego. Otóż pod siatką jeden zależny jest od drugiego. Rozgrywający od przyjmującego, a atakujący czy środkowy od rozgrywającego. W żużlu z kolei punktować musi każdy. A teraz, bez Zmarzlika, jeszcze lepiej niż do tej pory.

Gorzowianom nie grozi raczej szybki wyjazd na własny tor, bo te zadaszone obiekty miewają to do siebie, że nie wszędzie wpuszczają słońce. Więc miejscami tor jest gotowy, ale co z tego, skoro w innych miejscach, jakby powiedział Tomasz Gollob, jest jeszcze nieprzejezdny. Zauważyłem, że w Gorzowie mają taki właśnie problem. Niemniej drużynie życzę, by innych większych problemów nie miała. Otóż ewentualny sukces ebut.pl Stali mógłby być też dowodem na to, że w czasach indywidualizmu, konsumpcjonizmu, komercji i rządów pieniądza swoją wartość ma też zespołowość. Udany sezon gorzowian miałby wyjątkowy smak dla jego autorów i zbawienny wpływ na samoocenę. Że wszystko, co udało się osiągnąć wcześniej, nie zostało zbudowane wyłącznie na plecach Zmarzlika.

Wojciech Koerber

Zobacz także:
- Już 1 kwietnia turniej PGE IMME. Wiemy, kto dostał "dziką kartę"

Źródło artykułu: WP SportoweFakty