To, że w konferencji prasowej wzięli udział przedstawiciel zielonogórskiego klubu Wojciech Domagała i przedstawiciel Enei Artur Murawski, absolutnie nikogo dziwić nie mogło, wszak to te dwa podmioty ogłaszały nawiązanie współpracy. Ale po co przy stole zasiadł Łukasz Mejza?
Polityk tak opowiadał o dotrzymaniu obietnicy o "ściąganiu wagonów pieniędzy", że nietrudno było odnieść wrażenie, że to on jest głównym architektem i realizatorem kontraktu sponsorskiego.
Jaka była faktyczna rola kontrowersyjnego polityka w negocjacjach na linii Falubaz - Enea? Czy w nich uczestniczył, przedstawiał Enei argumenty, ciągnął Falubaz za rękę? Czy na jego konto można wpisać sukces w postaci historycznej chwili w żużlowej organizacji i umowy z państwową spółką?
ZOBACZ WIDEO: Maksym Drabik: Nie wiem, jaki stan emocjonalny będzie mi towarzyszył przy pierwszych meczach
- Całe negocjacje z grupą Enea w zakresie współpracy były dokonywane przez zarząd i pracowników klubu, natomiast poseł Mejza nas wspierał, był dobrą duszą, która pomogła nam nawiązać do początku negocjacji. Natomiast - tak jak powiedziałem - całe negocjacje były procedowane przez klub żużlowy - powiedział WP SportoweFakty Wojciech Domagała.
- Czyli bez posła Mejzy tego kontraktu by nie było? - dopytywaliśmy. - Na pewno nam pomagał. Tak bym to ujął - odpowiedział Domagała. To, dlaczego Mejza pojawił się na konferencji, wyjaśnił tak: "dlatego, że stanowił dla nas wsparcie i pomagał nam rozpocząć negocjacje".
Fakt, że zbliżają się wybory parlamentarne, a politycy promują się w lokalnej społeczności udanymi negocjacjami ze spółkami skarbu państwa, to pewnie totalny "przypadek".
Czwartkowa konferencja nie była dla Mejzy pierwszą okazją do pochwalenia się załatwieniem dużych pieniędzy - rzekomo przez niego - dla lokalnego klubu. W lipcu ubiegłego roku głośno było o innych "wagonach z pieniędzmi", które Mejza miał załatwić dla zespołu Tęcza Krosno Odrzańskie.
- Wtedy też mówił o tym, że załatwił 130 tysięcy złotych dla klubu, a później samo Ministerstwo Sportu i Turystyki przekonywało, że pieniądze trafiły do Tęczy z otwartego konkursu, z którym poseł nie ma nic wspólnego. To stały chwyt tego polityka - komentował Mateusz Ratajczak z Wirtualnej Polski, współautor głośnego reportażu "Jak Łukasz Mejza postanowił zarobić na cierpieniu" (czytaj TUTAJ).
Przypomnijmy, że o parlamentarzyście zrobiło się głośno w listopadzie 2021 roku. To efekt śledztwa dziennikarzy Wirtualnej Polski Szymona Jadczaka i Mateusza Ratajczaka.
Opisali oni kontrowersyjną działalność biznesową Łukasza Mejzy. Reportaż Jadczaka i Ratajczaka ukazał, że spółka Mejzy Vinci Neoclinic obiecywała leczenie nieuleczalnych oraz śmiertelnych chorób oraz organizowała wyjazdy do Meksyku, na nikomu nieznaną terapię, do człowieka, który okazał się oszustem.
Po naszych artykułach pod koniec grudnia 2021 r. Mejza podał się do dymisji i przestał pełnić funkcję wiceministra sportu. Nadal jest jednak posłem.
Zobacz też: Łukasz Mejza zapowiedział "wagony pieniędzy". Oto jak go powitali