Nie myślcie, że piszę o Mejzie jako "uzdrowicielu" jakkolwiek wiążąc to z reportażem Szymona Jadczaka i Mateusza Ratajczaka z Wirtualnej Polski, w którym pokazali, że firma posła obiecywała leczyć umierających na raka i stwardnienie rozsiane, chorych na Alzheimera, Parkinsona oraz inne nieuleczalne przypadłości (przeczytasz go TUTAJ).
To zapewne czysty przypadek, że i w reportażu moich redakcyjnych kolegów, i podczas czwartkowej konferencji prasowej w Zielonej Górze kontrowersyjny poseł ukazał się jako uzdrowiciel albo nawet zbawca. W tym przypadku klubu żużlowego Falubaz.
Zatem wrócił Mejza z salonów warszawskich do rodzinnego miasta z walizką pieniędzy, żeby ratować klub. A te wielkie słowa sam dezawuował podczas konferencji, kiedy podkreślał, że jest tylko "skromnym fanem, który mógł pomóc, korzystając ze swoich dobrych relacji i zasług w Warszawie w nawiązaniu tej historycznej współpracy".
ZOBACZ WIDEO: Ten transfer był niespodzianką nawet dla zawodników. Dziennikarka odsłania kulisy
Historyczna współpraca, czyli nieoficjalnie milion złotych dla żużlowego klubu z Zielonej Góry z kasy państwowej spółki Enei. Mejza - już trochę mniej skromnie - chwalił się, że dotrzymał obietnicy o "ściąganiu wagonów pieniędzy". Co więcej, obiecywał, a w tym - jak wiadomo - się specjalizuje, że na Falubazie może się nie skończyć, bo w miarę możliwości pomoże "każdemu samorządowi w województwie lubuskim, każdemu klubowi sportowemu, każdej jednostce OSP czy kołom gospodyń wiejskich, które bardzo mocno wspiera".
Gospodynie wiejskie są z pewnością wdzięczne tak skutecznemu posłowi. Wdzięczni byliby też kibice Falubazu, gdyby poseł akurat u nich cuda przestał czynić. "Wstyd na cały kraj", "strzał w kolano" oceniają posunięcie z wystąpieniem Mejzy podczas konferencji klubu. Nie wszystko da się kupić za "wagon pieniędzy".
W zasadzie poseł Mejza może się cieszyć, że w Zielonej Górze nie noszą go na rękach, a w zasadzie, że kibice trzymają swoje ręce z dala od niego. Bo to na kilka minut przed startem czwartkowej konferencji wcale nie było takie oczywiste.
Gdy do sali konferencyjnej wpadła grupa mężczyzn, a jeden z nich rzucił hasło "Mejza wyp********" - zrobiło się gorąco. Na szczęście dla Mejzy - nie było go jeszcze w sali. Szybkie i głośne negocjacje poskutkowały tym, że grupa opuściła budynek. Z pustymi rękami.
- Czy osoba Mejzy nie sprawi, że wizerunkowo klub więcej straci niż zyska? - pytał na konferencji Maciej Noskowicz z Radia Index i Canal+.
Tak odpowiedział przedstawiciel klubu Wojciech Domagała: "Dla nas najważniejszą rzeczą jest zbudowanie klubu, tak naprawdę wszyscy powinniśmy dokładać do tego cegiełkę. To działania apolityczne, ponad podziałami. Wierzę w to i chciałbym, by wszyscy ci, którzy mogą nam pomagać, faktycznie tak robili, celem osiągnięcia jak najlepszych wyników sportowych".
A tak to wyjaśniał przedstawiciel Enei Artur Murawski: "Chciałem podkreślić rolę grupy Enea na tej konferencji. Jesteśmy tutaj tylko i wyłącznie po to, by zakomunikować, że nawiązaliśmy współpracę z klubem Falubaz Zielona Góra, z czego bardzo się cieszymy".
W skrócie: żadne pieniądze nie śmierdzą. A to, czy w pozyskaniu środków palce maczał kontrowersyjny poseł, przy tylu zerach schodzi na dalszy plan. Grunt, że jadą wagony pieniędzy. Sumienie, że oto klub daje lansować się komuś, kto chciał wykorzystać cierpienie dzieci, nagle zamilkło.
Dawid Borek, dziennikarz WP SportoweFakty