Żużel. Trener GKM-u z uwagami do toru w Krośnie. "Jeśli przez dwa dni świeci słońce, to w czym jest problem?"

WP SportoweFakty / Krzysztof Konieczny / Na zdjęciu: Janusz Ślączka
WP SportoweFakty / Krzysztof Konieczny / Na zdjęciu: Janusz Ślączka

Cellfast Wilki pokonały ZOOleszcz GKM Grudziądz 49:41. Po meczu więcej niż o samym wyniku mówi się o stanie nawierzchni krośnieńskiego toru. Swoimi uwagami podzielił się trener gości, Janusz Ślączka.

Dopiero na niecałe dwie godziny przed meczem w Krośnie nawierzchnia toru została uznana za regulaminową. Mimo wszystko przez całe spotkanie sztab szkoleniowy ZOOleszcz GKM-u Grudziądz zgłaszał uwagi co do jakości toru.

Gospodarze winę za nierówności na torze zwalali na niekorzystną pogodę. W dodatku wcześniej nawierzchnia była osłonięta plandeką, co również miało wpływ na to, jak ten tor "zachowywał" się w trakcie spotkania.

- Wydaje mi się, że pogoda była świetna. W piątek i sobotę było po 20 stopni Celsjusza. O pogodzie nie ma co więc rozmawiać. Tor był przygotowany przez gospodarzy, a nie przez pogodę. Jeśli przez dwa dni świeci słońce, to w czym jest problem? - zastanawiał się w pomeczowej mixzonie Janusz Ślączka, trener GKM-u.

Dodatkowym utrudnieniem dla grudziądzan była absencja Nickiego Pedersena. Duńczyk po swoim drugim biegu wycofał się z dalszej jazdy. - Nie próbowałem nawet go namawiać do tego, by startował dalej. Jeśli zawodnik źle się czuje, to nie ma sensu puszczać go do biegu. Nie zamierzamy wyciągać wobec niego konsekwencji. Chciał startować, chciał zdobywać punkty. Robiłem zmiany, żeby próbować bez Nickiego wywieźć korzystny wynik z Krosna - dodawał Ślączka.

ZOBACZ WIDEO: Jak wygląda walka o skład w GKM? Szczepaniak o powodach wypadnięcia ze składu

GKM-owi do zwycięstwa, oprócz Pedersena, zabrakło punktów Gleba Czugunowa. Rosjanin z polskim paszportem aż dwukrotnie odpuszczał jazdę i zjeżdżał z toru. Trener grudziądzan nie ma jednego pretensji do swojego zawodnika. - Gleb nie pojechał dobrego meczu. Nie można mówić, że nie chciało mu się jechać. W jednym biegu walczył, ale został dociśnięty do płotu. Brakowało mu szczęścia i prędkości, stąd taka zdobycz punktowa - kontynuował.

Bohaterem Cellfast Wilków Krosno został Vaclav Milik. Czech zainkasował 13 punktów i bonus, i był liderem swojego zespołu. - Jest dopiero początek sezonu. Czuje się dobrze od meczu w Lesznie. Poprawiam dużo błędów, starty nie są takie, jakie bym sobie życzył. Wszystko się powoli rozkręca. Jak się zrobi trochę cieplej, to może wszystko się odwrócić. Wiedziałem, że mam szanse powalczyć w PGE Ekstralidze. Nie zapomniałem, jak się jeździ. Analizowałem zimą błędy z przeszłości. Robię swoje, chcę zostać w elicie na dłużej - mówił Milik w pomeczowej mixzonie.

Czech nt. nawierzchni miał inną opinię niż grudziądzanie. Jego zdaniem tor nadawał się do ścigania i bezpiecznej jazdy. - Dzisiaj było dużo twardziej niż na spotkaniu z Apatorem. Warunki były inne. Trzeba było jechać innymi ustawieniami. Na moje, to tor był dobrze przygotowany. Jak to nie był dobry tor, to ja nie wiem, który jest dobry. Plandeka zrobiła dobrą robotę. Tor był fajny, była walka. Oglądałem biegi w telewizji i wydaje mi się, że to był dobry mecz - podkreślał Milik.

Drużyna Cellfast Wilków Krosno jest objawieniem początku sezonu 2023. Wielu ekspertów skreślało beniaminka i skazywało na szybki spadek z ligi. Celem podopiecznych trenera Ireneusz Kwieciński nie jest tylko utrzymanie. - Nie jedziemy o utrzymanie, tylko o play-offy. Jesteśmy mocną, równą drużyną. Stać nas na naprawdę wiele - zakończył Vaclav Milik.

Zobacz także:
Sparta ma co poprawiać

Źródło artykułu: WP SportoweFakty