Bez większego wsparcia punktowego Nickiego Pedersena i Gleba Czugunowa musiał sobie radzić ZOOleszcz GKM Grudziądz w piątkowym spotkaniu w Toruniu. Z dobrej strony pokazał się za to zdobywca 7 punktów, Wadim Tarasienko.
- Chciałbym pogratulować Apatorowi, bo pojechali dobre spotkanie. Tor nadawał się do walki. Do połowy zawodów szukałem optymalnych ustawień, aż w końcu je znalazłem i dopasowałem motocykl. Zdobyłem "trójkę", cieszę się z tego podwójnie, bo długo czekałem na występy w PGE Ekstralidze. Potem zerówka to już moja wina - powiedział Tarasienko w pomeczowej mixzonie.
Porażka w Toruniu była już czwartą w tym sezonie dla ZOOleszcz GKM-u. Grudziądzanie z dorobkiem jednego punktu okupują ostatnie miejsce w PGE Ekstralidze. - Dołączyłem do zespołu w trudnym momencie. Próbuje wnieść do drużyny adrenalinę, coś pozytywnego, żebyśmy walczyli i nie poddawali się. Wspieram chłopaków, jak tylko mogę. Nie poddawałem się, żeby wrócić do ścigania, więc czemu teraz mamy się poddawać? - dodawał Rosjanin z polskim paszportem, który do rozgrywek polskiej ligi został dopuszczony pod koniec kwietnia.
GKM podczas starcia z Apatorem, od trzeciej serii, musiał sobie radzić bez Nickiego Pedersena. To właśnie punktów doświadczonego Duńczyka zabrakło grudziądzanom do osiągnięcia lepszego wyniku. - Nie rozmawialiśmy ze sobą za dużo, bo jechaliśmy rezerwami taktycznymi i każdy miał podwójne obciążenie w seriach. Przyjdzie czas na to, żeby porozmawiać. Na pewno brakuje nam zawodników, którzy jechaliby ciągiem i dorzucali choćby drobne punkty - podsumował Tarasienko.
ZOBACZ WIDEO: Żużel. Magazyn PGE Ekstraligi. Finfa, Lambert i Puka gośćmi Musiała
Lepsze nastroje panowały po stronie gospodarzy piątkowe spotkania. Atutem torunian była nawierzchnia toru. - Tor pewno się różnił, bo ostatnio był twardy, a dzisiaj trzymał. Fajnie się jechało. Było inaczej niż wcześniej. Nie było mnie na treningu wczoraj, bo miałem mieć mecz w Anglii. Przyjechałem dzisiaj "na świeżo". Udało się zdobyć dużo punktów, mamy dwa "oczka" do tabeli i to cieszy - mówi lider Apatora, Emil Sajfutdinow.
Mimo absencji podczas przedmeczowego treningu Rosjanin z polskim paszportem nie błądził z ustawieniami. - Wzrokowo widziałem, jak nasze silniki pracują. Byliśmy na obchodzie toru, spróbowaliśmy założyć dobre ustawienie i udało się. Start pozwalał na dobrą prędkość. Nic, tylko się cieszyć - dodawał jedyny niepokonany zawodnik w piątkowym meczu.
Dorobek punktowy Sajfutdinowa byłby jeszcze lepszy, gdyby w ostatnim biegu nie zdecydował się oddać startu Krzysztofowi Lewandowskiemu. - Jak chcemy walczyć o medale, to trzeba szkolić i dawać możliwości jazdy juniorom. Niech młodzież zbiera doświadczenie, które przyda się w tym sezonie. Jak będziemy tak pracować, to zbudujemy jeszcze mocniejszą drużynę - zakończył.
Zobacz także:
To kryje się za wysoką porażką Wilków
Adrian Cyfer ma nowy klub!