Żużel. Nie żałuje, że nie jeździ w PGE Ekstralidze. Chce do niej wrócić mocniejszy

WP SportoweFakty / Michał Krupa / Na zdjęciu: Marko Lewiszyn
WP SportoweFakty / Michał Krupa / Na zdjęciu: Marko Lewiszyn

W ubiegły weekend przebojem do składu Grupa Azoty Unii Tarnów wdarł się Marko Lewiszyn. Ukrainiec trzy dni po wypożyczeniu z Cellfast Wilków Krosno był liderem Jaskółek w zremisowanym meczu 2. Ligi Żużlowej w Rawiczu, zdobywając 13 punktów.

Informacja o pozyskaniu Marko Lewiszyna przez Grupa Azoty Unię Tarnów została przekazana w czwartkowe popołudnie, czyli trzy dni przed wyjazdowym meczem z Metalika Recycling Kolejarzem Rawicz.

Ruch ten wymusiła nieco kolejna kontuzja w tarnowskim zespole - na treningu w Łodzi bark wybił bowiem Ernest Koza.

Jak się okazało decyzja o pozyskaniu z Cellfast Wilków Krosno reprezentanta Ukrainy była trafiona. Startując na pozycji zawodnika do lat 24 Lewiszyn zadebiutował bardzo udanie, zdobywając 13 punktów.

Dodatkowo to jego atak w ostatnim biegu dnia dał tarnowianom punkt meczowy, ponieważ przez trzy okrążenia rawiczanie prowadzili podwójnie. Ostatecznie spotkanie w ramach 6. rundy 2. Ligi Żużlowej zakończyło się remisem.

ZOBACZ WIDEO: Zawodnik Apatora bije się w pierś i mówi o presji na Sawinie. "Nie wiem o co chodzi"

Sam zainteresowany był zadowolony ze swojego debiutu w nowych barwach, choć jak sam zaznacza, wie, że jego wynik mógł być jeszcze korzystniejszy.

- Myślę, że mogło być trochę lepiej. Byliśmy w stanie wygrać to spotkanie. Jeśli chodzi o mnie, to zgubiłem kilka punktów. W niektórych biegach nieco straciłem. Cieszy mnie jednak to, że udało nam się wyrwać chociaż remis, dzięki czemu na domowym torze będzie łatwiej o odrobienie tego wyniku. Myślę, że to dobry rezultat. Zremisowaliśmy na wyjeździe, zawsze mogło być nieco lepiej, ale skończyło się to tak, a nie inaczej - mówił z uśmiechem po spotkaniu w Rawiczu Marko Lewiszyn.

Akcje reprezentanta Ukrainy na torze w Rawiczu były najefektowniejsze w całym spotkaniu. Kilkukrotnie jechał on tak szeroko, że nie do końca pewnym było, czy bezpiecznie wyjedzie z kolejnego wirażu. Na szczęście dla zawodnika wszystko skończyło się dobrze.

- Faktycznie dwa razy mocno pojechałem "po płocie". Na wejściu w łuk trochę zbyt mocno pociągnęło mi motocykl. Miałem wówczas za słabe ustawienia. Pomyliłem się i wtedy, gdy pociągnęło mnie do tej bandy, musiałem się ratować. Opanowałem to jednak. Dowiozłem istotne punkty i uważam, że to jest najważniejsze - dodał nowy nabytek tarnowskich Jaskółek.

Marko Lewiszyn trafił do Grupa Azoty Unii Tarnów z Cellfast Wilków Krosno. W tej ekipie nie za bardzo miał szansę na występy w PGE Ekstralidze, skorzysta on zatem z nowej szansy, ponieważ przed nim regularne starty w najniższej klasie rozgrywkowej. Dodatkowo nadal będzie reprezentował krośnieński zespół, rywalizujący w U24 Ekstralidze. Czy żałuje on, że nie dostał się do podstawowego składu w Krośnie?

- Chyba nie można tego żałować, ponieważ każdy zawodnik chce jeździć i rozwijać się. Muszę zatem startować, w jakiejkolwiek lidze. Pojawiła się taka szansa i okazja, dlatego trzeba było z niej skorzystać. Unia Tarnów potrzebowała zawodnika, a ja jazdy. Ta sytuacja jest zatem chyba dobra zarówno dla nich, jak i dla mnie. Nie żałuję, że nie dostałem się do Ekstraligi. Może to jeszcze nie mój poziom i jest on trochę za wysoki. Chcę jednak walczyć i w przyszłości startować w Ekstralidze, czyli najlepszej lidze świata. Chciałbym kiedyś tam jeździć, punktować i pomagać swojej drużynie, w której będę występował - podkreślił reprezentant Ukrainy.

Pojawienie się Lewiszyna w zespole z Tarnowa wzmocniło tę ekipę już w pierwszym spotkaniu. Należy pamiętać, że kontuzjowani Matic Ivacic i Ernest Koza wrócą niedługo na tor. Czy wówczas Jaskółki będą mocniejsze niż wcześniej zakładano i zaznaczą swoją obecność na drugoligowych torach, walcząc o awans do fazy play-off?

- Jak najbardziej jest to możliwe. Mamy dobrą drużynę. Każdy zawodnik chce jeździć jak najwięcej meczów, a jeśli uda się awansować do play-offów, wówczas dochodzą minimum dwa dodatkowe spotkania. Jeśli weszlibyśmy jeszcze do finału, to są dwa kolejne pojedynki. Każdy zatem wie, nad czym musi pracować i czego chce. Niestety teraz nie mamy do dyspozycji podstawowych zawodników, czyli Matica Ivacica i Ernesta Kozy. Musimy sobie jednak z tym radzić. Mnie wypożyczono w tygodniu przed meczem w Rawiczu, dlatego może jeszcze nie do końca poznałem się z drużyną. Myślę jednak, że dobrze mnie przyjmą, bo chcę pomóc temu zespołowi i sam się rozwijać. Naszym celem na początek jest awans do fazy play-off, a późniejsza jazda w finale byłaby jeszcze lepsza - podsumował Marko Lewiszyn, zadowolony ze swojego pierwszego występu w tarnowskich barwach.

Stanisław Wrona, WP SportoweFakty

Czytaj także:
Trzy i pół godziny rywalizacji we Wrocławiu. Wilki były bezlitosne
Żużel na świecie. Kapitalna jazda Dunki. Otarła się o komplet punktów

Komentarze (0)