Przypomnijmy, że obie drużyny były za tym, aby przełożyć to spotkanie na inny termin. Do tego jednak nie doszło. Marek Cieślak mówił wprost o naciskach na sędziego Pawła Michalaka. - Uważam, że był pod wpływem poleceń, które były wydawane gdzieś wyżej - komentował trener gości.
Ostatecznie ze względu na trudne warunki torowe udało się odjechać zaledwie osiem wyścigów, a Orzeł zwyciężył 26:21.
Mocnego wywiadu po tym meczu udzielił Witold Skrzydlewski. Główny sponsor Orła mówił, że jesteśmy zakładnikami telewizji. Do jego słów odniosła się już Główna Komisja Sportu Żużlowego, która przedstawiła swój punkt widzenia w sprawie wydarzeń z Ostrowa.
ZOBACZ WIDEO: Legendarny mistrz świata w teamie zawodnika Apatora. "Muszę się uszczypnąć"
We wtorek swoje oświadczenie wydał Waldemar Górski, prezes ostrowskiego klubu. On również informuje o naciskach na sędziego.
Poniżej prezentujemy treść oświadczenia.
Oświadczenie Prezesa TŻ Ostrovia S.A. w związku z sobotnim meczem Arged Malesa Ostrów Wielkopolski - H.Skrzydlewska Orzeł Łódź
W związku z wydarzeniami przed i w trakcie meczu 5. rundy 1.Ligi pomiędzy Arged Malesą Ostrów Wielkopolski a H.Skrzydlewska Orzeł Łódź, a także artykułami w mediach, w tym także wypowiedziami przedstawicieli jury zawodów, prezes TŻ Ostrovia S.A. postanowił zabrać głos w tej sprawie i przedstawić swoje stanowisko.
Zgodnie z nakazem GKSŻ, tor przed sobotnim meczem, został przygotowany do piątku, 5 maja do godziny 15:00, a przykryty plandeką do godziny 20:00 tego samego dnia.
W tym miejscu należy podkreślić, że przełożenie meczu 4.rundy zaplanowanego pierwotnie w terminarzu 1.ligi na 30 kwietnia br. na 4 maja o 20:30 i jednocześnie ustalenie w kalendarzu kolejnego domowego meczu naszej drużyny na 6 maja o 19:30, było działaniem, które naraziło nasz klub na duże straty finansowe.
W sytuacji, gdy mecz miał kwalifikację zagrożonego i otrzymaliśmy nakaz założenia plandeki, wcześniejsze wnioskowanie o przełożenie sobotniego meczu z uwagi na niekorzystne prognozy meteorologiczne, byłoby nielogiczne, stąd też czekaliśmy na przyjazd sędziego w dniu zawodów.
Prognozy pogody zakładały całodniowe opady deszczu w Ostrowie Wielkopolskim 6 maja br.
W dniu meczu, decyzję o odwołaniu spotkania może podjąć już tylko jury zawodów. Od początku pojawienia się w Ostrowie, sędzia Pan Paweł Michalak był za tym, aby nie jechać tego meczu i go przełożyć. Dochodziły nas jednak sygnały o naciskach na to, by koniecznie odjechać to spotkanie. Czy tylko po to, by udowodnić skuteczność plandek?
Jury zawodów poinformowało, że prognozy pogody, które otrzymało z Warszawy, zakładały ustanie opadów o godzinie 18 i nie prognozowano już dalszych opadów. Podjęto decyzję o rozpoczęciu ściągania plandeki. Jednocześnie padły zapewnienia, że jeśli zacznie ponownie padać, meczu nie pojedziemy.
Z ogromnym zaskoczeniem przyjęliśmy zapisy w sprawozdaniu sędziego Pana Pawła Michalaka, który rubryce „warunki atmosferyczne przed zawodami” zamieścił wpis następującej treści: „pogoda pochmurna, ok. 8 stopni, opady przelotne, od 18.00 opady ustały”. Natomiast „warunki atmosferyczne w czasie meczu” opisano następująco: „od 2 biegu opady umiarkowane, od biegu 5 opady się nasiliły.”
Pragniemy zaznaczyć, że od około godziny 11 z krótkimi przerwami, w Ostrowie w sobotę intensywnie padał deszcz, momentami przechodzący w mżawkę.
Nie jest prawdą, że o godzinie 18 opady ustały. Wręcz przeciwnie, po godzinie 18 opady się nasiliły w trakcie zdejmowania plandeki i trwały z różną intensywnością do biegu siódmego, co można udowodnić zapisem monitoringu, a także widoczne było to podczas transmisji telewizyjnej.
Po zdjęciu plandeki sędzia postanowił, że po odbyciu próby toru, podejmie decyzję odnośnie rozegrania meczu. Po próbie toru zapadła decyzja, że mecz wystartuje – bez prezentacji – z prawie godzinnym opóźnieniem od pierwotnie planowanej godziny meczu.
Po wypadku trzech zawodników w wyścigu drugim, sędzia udał się ze swojego stanowiska na tor. Sędzia i komisarz toru byli wówczas skłonni przerwać mecz. Po chwili jednak, jury zawodów postanowiło się jeszcze naradzić.
Przewodniczący jury, Pan Zbigniew Kuśnierski wykonywał w tym czasie połączenia telefoniczne. Z kim się kontaktował i w jakim celu, nie wiemy. Po naradzie jury, sędzia udał się na wieżyczkę. Przy świadkach powiedział „Każą jechać”. Kto kazał jechać? Tego nie wiemy. O tym, że były naciski na sędziego, mówił nawet w wywiadach w mediach trener gości, Marek Cieślak.
Od początku uważaliśmy, że ten mecz nie powinien się rozpocząć. Podobnego zdania była drużyna H.Skrzydlewska Orzeł Łódź. Ze względu na bezpieczeństwo zawodników i poziom widowiska sportowego, należało to spotkanie przełożyć na inny, dogodny termin, tak by mecz odbył się w dobrych warunkach atmosferycznych, na bezpiecznym torze i w pełnym wymiarze 15 wyścigów.
Skoro jednak podjęto decyzję o rozpoczęciu zawodów, należało być konsekwentnym i rozegrać je do końca. Tor z wyścigu na wyścig (równania odbywały się co dwa biegi), stawał się nie gorszy, a wręcz coraz lepszy, wbrew temu co mówił wywiadzie telewizyjnym Przewodniczący Jury Zbigniew Kuśnierski. Opady również nie nasilały się, a wręcz przeciwnie, padało mniej niż podczas zdejmowania plandeki. Po siódmym wyścigu opady ustały, czego sędzia nie odnotował w sprawozdaniu. Trudno oprzeć się wrażeniu, że z góry ustalono odjechanie tylko wymaganego minimum ośmiu wyścigów.
Musimy się także odnieść do słów Zbigniewa Kuśnierskiego, który w wywiadzie dla Interii powiedział, cytujemy: „Na drugim posiedzeniu jury, ani kierownik zawodów, ani przedstawiciele drużyn nie mówili, że nie chcą jechać. Nikt nie powiedział wyraźnie, że tor jest nieregulaminowy i on w związku z tym nie pojedzie”.
Prawda jest taka, że kiedy tor był odkrywany, spadł kolejny deszcz, a przedstawiciele obu drużyny mówili otwarcie – nie tylko do jury zawodów, ale także w wywiadach telewizyjnych – że tor jest ekstremalnie niebezpieczny i zawody powinny zostać odwołane.
Pan Kuśnierski we wspomnianym wywiadzie dla Interii kpił także z naszego juniora, poszkodowanego w wypadku w wyścigu trzecim mówiąc „(…) musiałem wysłuchać obelg, od których aż uszy puchły. Przy czym trener mówił o szpitalu i połamanych kościach, a Poczta, który upadł, za chwilę biegał po parkingu. Był zdolny, ale nie jechał. Czegoś tu nie rozumiem”.
Przewodniczący jury mocno mija się z prawdą, bo trener naszej drużyny nikogo nie obrażał – na co są świadkowie – zwracał jedynie uwagę na ryzyko kolejnych kontuzji. To chyba normalne, że trener dba o zdrowie swoich zawodników, bo sam w przeszłości jeździł na żużlu i wie, że rozgrywanie meczu w takich warunkach groziło urazami.
Co do Jakuba Poczty, który zdaniem pana Kuśnierskiego biegał po parkingu, to nawet kamery telewizji Canal+ zarejestrowały, z jak dużym trudem nasz junior się poruszał. Koledzy z drużyny pomogli mu udać się do kibiców, by podziękować po meczu za doping.
Podkreślamy raz jeszcze, ten mecz nie powinien w ogóle się rozpocząć w zgodnej opinii zawodników i trenerów obu drużyn. Jako organizator, TŻ Ostrovia S.A. dopełniła wszelkich starań, by działać zgodnie z nakazami Głównej Komisji Sportu Żużlowego. Tor został ubity i przykryty plandeką. Prognozy pogody były jednoznaczne – miało padać także w godzinie meczu. W takiej sytuacji jego rozpoczynanie było kompletnie bezzasadne.
Jesteśmy rozgoryczeni zaistniałą sytuacją, która rzutuje na wizerunek sportu żużlowego jako całej dyscypliny. Takie działania z pewnością nie służą przyciąganiu sponsorów czy kibiców na trybuny i przed telewizory. Ubolewamy, że nie wsłuchano się w głosy zawodników i trenerów i nie przełożono spotkania na inny termin, tym bardziej, że w najbliższy weekend nie ma kolejki ligowej.
Dzień później w Bydgoszczy, jury zawodów po konsultacji z zawodnikami, postanowiło odwołać mecz, przy słonecznej pogodzie i wyższej temperaturze niż w sobotni wieczór w deszczowym Ostrowie. Czasami zdrowy rozsądek zwycięża.
Kibiców z Ostrowa i Łodzi, którzy przyjechali na Stadion Miejski przepraszamy, że byli świadkami, takich, a nie innych wydarzeń. TŻ Ostrovia S.A. jako organizator nie miała na nie wpływu, a decyzje o rozpoczęciu i zakończeniu meczu po ośmiu wyścigach podejmowało jury zawodów.
Uważamy, że żużel bez kibiców na trybunach nie ma sensu i wszelkie decyzje, także te odnośnie terminów i godzin meczów oraz warunków, w jakich rozgrywane są spotkania, powinny uwzględniać fakt, że sport tworzymy dla Was – Kibiców. Niestety, odnosimy wrażenie, że w ostatnim czasie coraz mniej o tym się pamięta.
Rozumiemy Wasze rozgoryczenie, bo sami też jesteśmy sfrustrowani tym, co się stało.
Waldemar Górski
Prezes TŻ Ostrovia S.A.