Porównując obecne rezultaty Macieja Janowskiego w Indywidualnych Mistrzostwach Świata do jego ubiegłorocznych od rozpoczęcia tego cyklu, bieżące wyniki można uznać za fatalne. W sezonie 2022 w pierwszych trzech rundach Grand Prix zajmował kolejno 2., 6. i 4. miejsce. Tegoroczny początek sezonu jest dla niego, delikatnie rzecz ujmując, bardzo ciężki.
W chwili obecnej w przejściowej klasyfikacji cyklu Janowski zajmuje 13. miejsce z dorobkiem zaledwie 17 punktów. Na tę chwilę traci do lidera, Bartosza Zmarzlika, aż 33 "oczka". Z kolei jego strata do ostatniego miejsca, które gwarantuje bezpieczne utrzymanie w walce o tytuł w IMŚ, wynosi 15 punktów. Szczęśliwą 6. pozycję z 32 punktami zajmuje bowiem Robert Lambert.
O co właściwie po tych trzech słabych występach obecnie ściga się więc Janowski? Czy ma jeszcze realne szanse na zdobycie w tym roku medalu? A może przy tak nierównej dyspozycji, pozostała mu jedynie walka o bezpieczne utrzymanie się w cyklu, a przy kolejnych, licznych wpadkach, nadzieja na stałą "dziką kartę"?
Na panikę jest jeszcze za wcześnie
Pomimo słabego rozpoczęcia zmagań i nierównej ekstraligowej dyspozycji Janowskiego, która waha się od domowego kompletu do nawet dwóch punktów przywiezionych z wyjazdu, trener reprezentacji Polski nie martwi się o jednego ze swoich podopiecznych.
- "Martwię się" to chyba nie najlepsze określenie. Na pewno przyglądam się jego wynikom. Wiem, że Maciej robi wszystko co w jego mocy. Pojawiają się u niego dobre występy, które przeplata słabymi. Jego forma w chwili obecnej jest nierówna. Widać, że Maciek ma jakąś bazę, ale jest to jeszcze dalekie od tego, na co go tak naprawdę stać. Martwię się i nie martwię, przyglądam się jego występom, ale w tym wszystkim nie ma z mojej strony na pewno żadnej paniki - oznajmił w rozmowie z WP SportoweFakty Rafał Dobrucki.
- Myślę, że na dzień dzisiejszy, Macieja Janowskiego stać jeszcze na wszystko. Ubiegłoroczny sezon pokazał nam wszystkim jasno, jak wyrównana i ciasna jest klasyfikacja Speedway Grand Prix. Właściwie jeden turniej może pozbawić zawodnika medalu lub spowodować to, że wypadnie z cyklu. Moim zdaniem kwestia medali i miejsc w TOP6 będzie rozstrzygać się aż do ostatniej rundy - dodał nasz rozmówca.
Na torze w Teterowie może wygrać każdy
Po dotychczasowych występach Janowski zbliża się do wykorzystania swojego tegorocznego marginesu błędu. Każde kolejne zawody, które ukończy ze słabym wynikiem, mogą w ogólnym podsumowaniu okazać się dla niego fatalne w skutkach. Co więcej, w kalendarzu pozostały lokalizacje, które w ubiegłym roku raczej nie sprzyjały wrocławianinowi.
Najbliższe zawody odbędą się już w sobotę, w niemieckim Teterowie, gdzie Janowski w 2022 roku otarł się o półfinał, kończąc jazdę na 9. miejscu z dorobkiem 6 punktów (3,2,1,d,0). Sugerując się jednak tym rezultatem, należy mieć na uwadze to, że duży udział w tej zdobyczy punktowej zawodnika miał wówczas tor, który nie sprzyjał bezpiecznej i zaciętej rywalizacji.
- W Teterowie sporo pracowali nad torem. Wzorem naszego "testu toru" przed zawodami, odbył się tam nawet "miniturniej" z udziałem juniorów. Wiem, że organizatorzy bardzo ostrożnie, a zarazem pieczołowicie, przygotowują się do tych zawodów, aby nie powtórzyło się to, co w roku ubiegłym. Macieja Janowskiego, jak zresztą każdego z naszych zawodników, stać na zwycięstwo w tym turnieju. Dziś speedway jest zależny od wielu czynników. Każdy z zawodników będzie startował z tego samego wyjściowego miejsca i mierzył się z jednakowymi problemami. W tym turnieju może wygrać każdy - mówił Dobrucki.
Analizując pozostałe lokalizacje cyklu i wyniki, które osiągał w ubiegłym roku na tych torach Janowski, pojawiają się zarówno występy poza półfinałami w Gorzowie Wielkopolskim, Cardiff i Vojens, jak i podium w Malilli. Dodatkowo "Magic" na koniec GP 2022 zajął 4. miejsce w Toruniu. Do tych rund należy dorzucić jedną, wielką "zagadkę", jaką bez wątpienia będzie stadion Bikernieku w Rydze, gdyż w ostatnich latach ścigali się tam co najwyżej juniorzy do lat 19.
ZOBACZ WIDEO: Cegielski mówi o zmianach w regulaminie. Paluch nie powinien wyjechać do biegu z Kołodziejem?
Malilla nadzieją na solidne punkty
Z pewnością szczęśliwym miejscem dla Janowskiego może okazać się właśnie runda w szwedzkiej Malilli. Skrotfrag Arena to domowy stadion Dackarny Malilla, dla której w Bauhaus-Ligan od lat ściga się Janowski. Zna on więc ten tor, jak mało kto, a ponad notuje na nim w tym roku dobre i równe występy.
Co równie ciekawe, nie jest jedynym zawodnikiem, który w tegorocznych rozgrywkach ligowych w Szwecji dobrze punktuje na tym obiekcie. Udane mecze odnotowali tam również: Max Fricke - 13 punktów (3,3,3,2,2), Jason Doyle - 15 punktów (3,3,3,3,3), Tai Woffinden - 10 punktów (3,1,0,3,1,2) oraz Robert Lambert - 10+2 punkty (d,3,3,2*,2*).
Biorąc pod uwagę te słabsze turnieje z 2022 roku, na całe szczęście dla Macieja Janowskiego, często "nic dwa razy się nie zdarza". Ubiegłoroczne rezultaty na danych obiektach, nie muszą okazać się gwarantem równie słabych występów w obecnych zmaganiach. Wrocławianin w dobrej i równej dyspozycji, kiedy jest "dogadany" z własnym sprzętem, jest w stanie wygrać z dowolnym zawodnikiem na każdym torze.
Czego więc potrzeba Janowskiemu do zdobywania solidnych punktów w rundach cyklu i powrotu do górnej części stawki w klasyfikacji generalnej? Półfinałów, szybkich motocykli, chłodnej głowy i odrobiny szczęścia. Co sugeruje trener żużlowej reprezentacji Polski?
- Jeśli chodzi o rady dla Maćka, to widzę pewne rozwiązanie, ale uważam, że jest jeszcze na nie trochę czasu. Coraz mniej, ale jednak wciąż ma go sporo. Wierzę w jego doświadczenie i możliwości - podsumował Rafał Dobrucki.
Czarny scenariusz i stała "dzika karta" na sezon 2024?
W przypadku kolejnych braków solidnych punktów i udziałów Macieja Janowskiego chociażby w półfinałach, istnieje możliwość, że zawodnik może znaleźć się poza miejscami, które zagwarantują mu utrzymanie. Jest to oczywiście najczarniejszy z możliwych scenariuszy, ale i taki trzeba brać pod uwagę, jeśli Janowski nie poprawi swojej dyspozycji. Okazuje się, że o przepustkę na kolejny sezon od federacji dla któregokolwiek z Polaków może nie być tak łatwo.
W sytuacji gdy miejsca na podium w finale GP Challenge 2024 zostaną zajęte przez zawodników, którzy mają obecnie realne szanse na utrzymanie się w TOP6 cyklu (Martin Vaculik, Jack Holder lub Jason Doyle), do walki o mistrzostwo świata mogą awansować kolejni Polacy (Piotr Pawlicki, Przemysław Pawlicki, Szymon Woźniak), o ile sami nie zapewnią sobie premiowanych awansem miejsc.
A jeśli z GP Challenge 2023 dodatkowo awansuje jeden lub nawet dwóch Polaków, światowy cykl może nie pomieścić aż tylu naszych rodaków w przyszłym roku.
Czytaj także: Żużel. Obawy przed Grand Prix Niemiec. Ostatnio była tam corrida, choć szczęśliwa dla Polaków